2 J 4-9
Łk 17, 26-37

Lektura liturgii Słowa przed chwilą odczytana, jest szczególna. Odczytaliśmy ją bez żadnego dobierania, a jednocześnie tak jak gdyby była szczególnie dopasowana do dzisiejszej uroczystości. Ten bardzo krótki i nadzwyczaj rzadko odczytywany List św. Jana Apostoła mówi o czymś, co dla nas w tej chwili, naszej sytuacji powinno być absolutnie fundamentalne. Bowiem kiedy przyszło nam dziś świętować 98. rocznicę Odzyskania Niepodległości, to można odnieść wrażenie, jak gdybyśmy byli dopiero u początków, jak gdybyśmy tę niepodległość dopiero wczoraj odzyskali i trzeba nam kłaść pierwsze fundamenty. A tym fundamentem ma być Prawda, a tym pierwszym fundamentem ma być Przykazanie. Tak, po 98 latach budowania społeczności Narodu Polaków, co zostało z tej budowy, że „prawda i przykazanie, jakie otrzymaliśmy od Ojca”, musi nam być raz jeszcze przypomniana i jedynie może nas zapewne uratować. Tak, można odnieść wrażenie, jak gdyby te 98 lat niczego nas nie nauczyły, jak gdybyśmy je zmarnowali.

Słyszeliśmy tak ważne słowa, że trzeba je raz jeszcze w tym miejscu powtórzyć. „A teraz proszę cię, Pani, abyśmy się wzajemnie miłowali. A pisząc to – nie głoszę nowego przykazania, lecz to, które mieliśmy od początku. Miłość zaś polega na tym, abyśmy postępowali według Jego przykazań. Jest to przykazanie, o jakim słyszeliśmy od początku, że według niego macie postępować. Wielu bowiem pojawiło się na świecie zwodzicieli, którzy nie uznają, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele ludzkim. Taki jest zwodzicielem i antychrystem. Uważajcie na siebie, abyście nie utracili tego, co zdobyliście pracą, lecz żebyście otrzymali pełnię zapłaty.”

Prawda i przykazanie.

W dziejach naszego Narodu był taki czas, że wydawało nam się, że dane nam jest budować nasze dzieje nie tylko od początku, lecz także na nowych fundamentach. Wówczas także cieszyliśmy się kolejną wizytą Jana Pawła II pośród nas. Przyjechał, aby pomóc nam te fundamenty odnaleźć i na nich budować. I dlatego programem jego Pielgrzymki przez Polskę stał wykład Dekalogu, 10 Przykazań. Po latach wspominając tamten czas w książce „Przekroczyć próg nadziei” przypomniał Papież, jak wówczas niektóre kręgi przyjęły Go z tego powodu z afrontem i określiły jako „persona non grata”. W języku dyplomacji oznacza to osobę niepożądaną w danych kraju i dlatego osoba ta musi ten kraj opuścić. Papież przypominając 10 Przykazań okazał się być osobą niepożądaną. Podczas następnej wizyty w Polsce określił to jednoznacznie: „Niepokój muszą budzić dzisiaj dające się zauważyć w mojej ojczyźnie tendencje zmierzające do programowej laicyzacji społeczeństwa, ataków na Kościół oraz ośmieszania wartości chrześcijańskich, które były u podstaw tysiącletnich dziejów narodu”. Czyż podział ten nie trwa do dziś, nie wyraża się w różnych formach i pod różnymi pretekstami. Czy tak ma to pozostać.

Prawda i przykazanie.

Papież Jan Paweł II lubił powtarzać, że Genus humanum arte et ratione vivit… – oznacza to, że człowiek jest sobą przez prawdę i staje się sobą przez coraz pełniejsze poznanie prawdy.  Człowiek powołany został, aby poznawał prawdę, bowiem w ten sposób spełnia konstytutywny związek samego człowieczeństwa z prawdą. Kiedy człowiek poznaje prawdę? Kiedy poznaje rzeczywistość otaczającego świata, a także tajniki własnego człowieczeństwa. Papież Jan Paweł II lubił powtarzać myśl Sokratesa, że wiedza jest cnotą moralną, to znaczy niesie w sobie przesłanie moralne, imperatyw moralny, zobowiązanie i w ten sposób spełnia moralną godziwość poznania, które służy dobru.

Chciałbym się nad tym zatrzymać, bowiem dziś wydaje się, że w samej próbie poznawania rzeczywistości tkwi pewien problem. Proponuję, abyśmy posłuchali krótkiej wypowiedzi Jana Pawła II, zawartej w encyklice Fides et ratio. „Rozum… staje się coraz bardziej niezdolny do skierowania się ku wyższej rzeczywistości i nie śmie sięgnąć po prawdę bytu. Nowoczesna filozofia zapomniała, że to byt winien stanowić przedmiot badań i skupiła się na poznaniu ludzkim” (5). Papież w tych dwóch zdaniach mówi nam, że we współczesnym sposobie myślenia, we współczesnym sposobie poszukiwania prawdy nie jest ważna rzeczywistość, czyli byt, czyli to, co istnieje samo w sobie, lecz to, co my o tym myślimy, jaką teorię na ten temat snujemy. A zatem nie rzeczywistość, lecz nasze poglądy o rzeczywistości stają się punktem wyjścia. Ta tendencja znana jest w historii filozofii od czasów Galileusza, kiedy zaczęto kierować się nie tyle pytaniem: czym jest rzeczywistość (byt), lecz jak się to robi. Papież nie jest tu osamotniony w swojej myśli. O wiele wcześniej zwracał na ten problem uwagę m.in. Josef Pieper w 1928 r. „Każda powinność ma uzasadnienie w bycie. Rzeczywistość jest fundamentem etyki. Dobro jest zgodnością z rzeczywistością. Kto chce poznać i czynić dobro, musi zwrócić swój wzrok na realny świat bytu. Nie na własne «poglądy», nie na swoje «sumienie», nie na «wartości», nie na samowolnie wyznaczone «ideały» czy «wzory». Musi abstrahować od własnego działania i zwrócić się ku rzeczywistości”.

I tu rodzi się pytanie, jak rozumieć tę rzeczywistość. W odpowiedzi chciałbym przywołać dwa przykłady. Pierwszy; w ostatnim czasie zainteresowałem się dziedziną szeroko rozumianej astrofizyki. Przesłuchałem na YouTube kilkanaście wykładów wybitnych naszych profesorów, którzy jakiś czas swojego życia naukowego spędzili w słynnym Przyspieszaczu Hadronów pod Genewą. Emocjonując się przy odkrywaniu bozonu Higgsa, czy ostatnio fal grawitacyjnych, zwrócili uwagę pośrednio lub nawet bezpośrednio na prawa rządzące rzeczywistością kosmosu. Fundamentalne pytania są kierowane może nie tylko ku temu, czym jest taka czy inna elementarna cząstka, materia, lecz czym są prawa rządzące rzeczywistością, które ją organizują, czym jest np. prawo grawitacji, jaka jest jego geneza. Właśnie tak rozumiana rzeczywistość uczy pokory, tak rozumianą rzeczywistością nie da się manipulować. A przekroczenie tak rozumianego prawa fizyki potrafi się natychmiast zemścić. (Nikt nie będzie manifestował swojej wolności wychodząc przez okno na dziesiątym piętrze). Tak rozumiana rzeczywistość poprzez matematyczną strukturę kosmosu objawia swoją racjonalność. Filozoficznie rzecz biorąc trzeba powiedzieć, że w tym momencie właśnie naukowiec, a nie tyle nauka, stawia metafizyczne pytanie (skąd się wzięło i czym jest np. prawo grawitacji, czy magnetyzmu), na które nauka nie jest kompetentna, aby dać odpowiedź.

Ale nurtuje mnie drugi przykład. Oto w laboratorium biolog przeprowadza jakieś doświadczenie na żywej komórce, żywym organizmie, takim czy innym jego fragmencie. Wiem, że ów biolog prowadzi to doświadczenie tak długo, jak długo ma do czynienia z żywym organizmem. W momencie, kiedy ten staje się martwy, ląduje w kanale, a jego miejsce zajmuje kolejny żywy organ. I w tym przypadku prowadzący doświadczenie nie jest w stanie nauczyć się pokory, bowiem nigdy nie stanął wobec rzeczywistości, jaką jest prawo życia, nigdy nie postawił sobie pytania, czym jest życie jako życie. Właśnie życie jako prawo organizujące materię w żywy organ znika mu z pola widzenia, gdyż m.in. nie wywiera skutków jego przekroczenia tak, jak prawo fizyki. Może czynić to doświadczenie, gdyż na nie pozwala mu technika, która automatycznie staje się normą o charakterze moralnym: wszystko to, co technicznie możliwe, staje się dopuszczalne, staje się „dobre”. To tu rodzą się problemy natury inżynierii genetycznej, aborcji, in vitro.

Właśnie o życie mi chodzi, o prawo życia. Życie, prawo życia, czym jest życie? Już na najniższym poziomie rozumienia życie to przemiana materii, wzrost i reprodukcja. Charakteryzuje je to, że życie występuje zawsze jedynie w żywej formie i konkretnej postaci. Występuje zawsze tylko jako ta oto konkretna roślina, to oto konkretne zwierzę, ten oto konkretny człowiek, ten oto konkretny embrion. Ale także już na tym poziomie niesie w sobie tajemnicę początku, właśnie transcendentalne pytanie. To słowo tajemnica jest tu jak najbardziej właściwe, bowiem opierając się o nauki przyrodnicze natrafiamy na granicę wyjaśniania życia. Nauki biologiczne nie poradziły sobie z wyjaśnieniem życia. Innymi słowy „życie może zostać rozpoznane [zainicjowane] jedynie przez życie”.

A czym jest życie człowieka? To dopiero człowiek może być określony w najpełniejszym tego słowa znaczeniu istotą żywą, bowiem poprzez centrum, nazywanym ludzkim „Ja”, które nie posiada żadnej przestrzennej lokalizacji, staje się podmiotem i poprzez swoje ciało wiąże się z otoczeniem. Do tych wymiarów ludzkich cech: trzeba dodać świadomość i refleksyjność, wolność, spotkanie, zdolność do pojęciowej abstrakcji, ale też ograniczenia wyrażające się śmiertelnością.

Jakie prawa, jakie normy wpisane zostały w tak rozumianą rzeczywistość, jaką jest człowiek? Przede wszystkim wrodzona, niezbywalna godność osoby ludzkiej, zakorzeniona w wewnętrznym, duchowym życiu człowieka, które manifestuje się samoświadomością, ludzkim „Ja”. To właśnie w swoim wnętrzu człowiek występuje we własnej autonomii, indywidualności, własnej realności i własnej tożsamości. I dlatego człowiek jest nieredukowalny, nieporównywalny z żadną inną formą życia. Stąd człowiek jest jedyną istotą, która nie tylko żyje, ale musi swoim życiem kierować. To właśnie tu jak i w wolności człowieka zapisane zostały pryncypia etyczne, stąd przykazania. Zakładają one rozum pozwalający człowiekowi wartościująco oceniać sytuację, to znaczy pytać o racje i wybierać cele. Człowiek kieruje swoim życiem poprzez racje i poprzez cele. I w tym miejscu przekracza naukę w kierunku transcendencji pytając o sens, na które to pytanie nauka nie odpowiada. Człowiek, uzasadniając swoje wybory i decyzje, sięga po racje, w które wierzy, że są ostateczne, to znaczy mają „boski” charakter. Warto by przy tej okazji przeanalizować owe napisy niesione na transparentach podczas manifestacji, jakimi racjami kierują się manifestanci, jakimi racjami ich zdaniem miałaby kierować się ludzkość dokonując takich, czy innych wyborów. Podobny wymiar mają cele. Człowiek osiągając stawiany cel w tym momencie go przekracza i stawia następny – jaki cel jest ostateczny?

Ale wolność człowieka zakłada także wolność do nieprawdy i kłamstwa, wolność do nienawiści i zniszczenia, wolność do popełniania bezprawia i wyzysku życia, inaczej mówiąc: wolność do zła. Nad tym trzeba się zatrzymać, bowiem „odróżnienie dobra i zła: jest nam dane, nie zależy od nas, „którego nie możemy ani unieważnić, ani zmienić według naszej woli lub kaprysu, które zastajemy gotowe, które nam się narzuca i które jesteśmy zmuszeni przyjąć jako prawdziwe”. A to znaczy, że w rozróżnieniu dobra i zła mamy do czynienia z prawem naturalnym, które, jest nam dane, które, kiedy czynię zło, a zwłaszcza, kiedy doświadcza zła, zawsze się odzywa stwierdzeniem: „tak być nie powinno”.

Ten ciąg myśli, kim jest człowiek jako rzeczywistość, chciałbym zamknąć wypowiedzią Papieża Benedykta XVI, jego przemówieniem w Bundestagu. „Powiedziałbym, że pojawienie się ruchu ekologicznego w polityce niemieckiej… pozostanie… głosem, którego nie można ignorować. Młodzi ludzie zdali sobie sprawę, że w naszych stosunkach z naturą coś jest nie tak, że materia nie jest tylko surowcem, który mamy przetwarzać, ale że sama ziemia ma swoją godność, a my winniśmy stosować się do jej wskazań… Doniosłość ekologii oczywiście nie podlega już dyskusji. Winniśmy słuchać języka przyrody i dawać stosowne odpowiedzi. Chciałbym jednak podkreślić z mocą rzecz, o której – jak mi się wydaje – dziś, podobnie jak i wczoraj, się zapomina: istnieje także ekologia człowieka. Również człowiek ma naturę, którą winien szanować i którą nie może manipulować według swego uznania. Człowiek to nie tylko wolność, którą sam sobie tworzy. Człowiek nie stwarza sam siebie. Jest on duchem i wolą, ale jest też naturą, a jego wola jest słuszna wtedy, kiedy szanuje naturę, słucha jej i akceptuje siebie takiego, jakim jest, to, że sam siebie nie stworzył. Właśnie w ten sposób i tylko w ten sposób urzeczywistnia się prawdziwa ludzka wolność”.

Jak zatem ma się sprawa z ową naturą. W laboratorium eksperymentator z materiałem, na którym eksperymentuje, może uczynić wszystko! Może pociąć, zamrozić, może sprzedać, może też jednym ruchem ręki unicestwić. I co? I nic! Żadne prawo, żadna norma o niego się nie upomni, nie wyegzekwuje swoich praw, jak uczynią to prawa fizyki. Dotyczy to także człowieka dorosłego. Można go unicestwić, zakopać w lesie i jeśli nie upomni się o niego sumienie drugiego człowieka, to ten tak już zostanie na zawsze. Dlaczego tak się dzieje? Dzieje się tak dlatego, gdyż prawo, norma wpisana w człowieka, to nie prawa fizyki, lecz prawo natury, a ono „nie da się nigdy odkryć – jak stwierdza Leszek Kołakowski – jako faktu empirycznego; ta wiedza jest mało pożyteczna, jeśli nie jesteśmy zdolni do odczuwania dobra i zła w nas samych”. I stąd konieczność sumienia.

Prawda i przykazanie.

Od tego wyszliśmy. Mamy budować nasze życie społeczne, narodowe. Mamy przemyśliwać warunki tego budowania. W tym wszystkim mamy kierować się prawdą o człowieku, kim jest, tak, aby bardziej „był”, niż „miał”. To znaczy, aby każdy z nas umiał widzieć siebie w perspektywie całości, od początku do końca. Aby każdy z nas umiał widzieć siebie w wymiarze moralnym, bowiem umiejętność kierowania sobą poprzez racje i cele przekracza wiedzę natury naukowej. Wchodzi na teren przykazań, wchodzi na teren „boskiego” wymiaru.

Stąd raz jeszcze trzeba to powtórzyć, potrzebne jest sumienie. Nie zbudujemy przyszłości nas samych, naszych rodzin, naszej ojczyzny, jeśli zabraknie prawdy, jeśli zabraknie przykazania, jeśli zabraknie sumienia.

print