Pod Pomnikiem Ofiar Sybiru przed bydgoskim Sanktuarium Nowych Męczenników uczczono 80. rocznicę masowej deportacji Polaków na Syberię. Wieńce i wiązanki złożyli byli więźniowie oraz przedstawiciele władz różnych szczebli.

Uroczystości rozpoczęła Msza św., której przewodniczył kustosz sanktuarium ks. prałat Józef Kubalewski. Proboszcz bydgoskiej parafii Świętych Polskich Braci Męczenników podkreślił, że należy podziwiać heroizm Sybiraków, przede wszystkim ich ducha, który nie został złamany. – Przechowywaliście pamięć o Ojczyźnie, o jej duchowym bogactwie. Z najwyższą czcią hołdowaliście polskim tradycjom, kulturze, językowi i wierze, która dodawała wam wewnętrznej siły i ufności, że kiedyś nie tylko wrócicie do Ojczyzny, ale że doczekacie wolności – mówił kapłan.

HOMILIA

 

Mirosław Myśliński, wracając do wydarzeń sprzed 80 lat, przypomniał, że w nocy z 9 na 10 lutego 1940 roku na dworze panował siarczysty mróz dochodzący do minus czterdziestu stopni. W takich warunkach do tysięcy polskich rodzin osadników wojskowych, służby leśnej, żołnierzy Wojska Polskiego z 1920 roku, którzy na kresach wschodnich otrzymali nadziały ziemi, oraz cywilnych kolonistów – chłopów polskich, którzy nabyli na wschodzie ziemię z parcelacji wielkich majątków, siłą wkroczyły grupy operacyjne NKWD z nakazem natychmiastowego opuszczenia całego dorobku życia. – Opracowana przez władze sowieckie instrukcja pozwalała zabrać ze sobą m.in. odzież, bieliznę, obuwie, naczynia, żywność, pieniądze, kosztowności, nie więcej niż pięćset kilogramów na rodzinę. Często jednak zabierano rzeczy cenne, ale w warunkach Sybiru całkowicie nieprzydatne – wspominał.

Prezes zarządu Oddziału Związku Sybiraków w Bydgoszczy dodał, że wysiedlonych dowożono saniami i furmankami do stacji kolejowych, gdzie czekały wagony towarowe z zabudowanymi pryczami po obu stronach, żelaznym piecykiem i dziurą w podłodze, mającą spełniać rolę ubikacji. Podkreślił, że już w czasie dojazdu do stacji następowały odmrożenia, a brak gorącej strawy, opieki lekarskiej, złe warunki higieniczne powodowały śmierć dzieci i osób starszych. – Transporty pierwszej deportacji kierowane były do rejonów bardzo trudnych klimatycznie. Władze sowieckie w zesłańcach widziały zagrożenie dla sowietyzacji ziem polskich w ich aktywności politycznej i roli przywódczej w środowisku. Ten niebezpieczny element należało zniszczyć – mówił.

Mirosław Myśliński dodał, że Sybiracy musieli czekać i ukrywać swoją przeszłość przez ponad 40 lat, by wreszcie móc dać świadectwo o zbrodniach reżimu stalinowskiego na narodzie polskim.

Tekst, nagranie, zdjęcia: Marcin Jarzembowski

print