„Nie szukaj miłości. Kochaj!” – to główne przesłanie wydarzenia, jakim były „Walentynki w Sercu Jezusa”, które zorganizowano w Bydgoszczy. Spotkanie, które rozpoczęła Msza Święta, zostało dopełnione świadectwem Krystyny Jarockiej nt. miłości dziadków w czasach drugiej wojny światowej.

Podczas Eucharystii w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa był obecny w swoich relikwiach św. Jan Paweł II. Stąd w czasie modlitwy nie mogło zabraknąć rozważań papieża Polaka. – Dlaczego odwołujemy się do niego? Bo to był piewca pięknej miłości. Podczas liturgii prosiliśmy o zakochanie się w Chrystusie, by potem potrafić pięknie się zakochać w drugim człowieku, a przy tym pokochać siebie – powiedział proboszcz parafii ks. Krzysztof Buchholz.

W organizację zaangażowali się młodzi ludzie. – Ponieważ to oni wiedzą najlepiej, jak wiele osób, zwłaszcza w młodym wieku, poszukuje miłości i tej drugiej połówki. „Nie szukaj miłości. Kochaj!” – to najlepszy sposób na znalezienie miłości. Kiedy jesteśmy dla innych, kiedy otwieramy się na bycie z innymi, na rozmowę, czasem udzielenie bliźniemu pomocy i wsparcia, wtedy inni bardziej chcą z nami przebywać. Rodzi się zaufanie, tworzą przyjaźnie, a czasem także małżeństwa – podkreśliła Anna Karaszewska.

Kolejnym momentem było spotkanie w domu parafialnym, gdzie ciekawą i cenną jego częścią było świadectwo Krystyny Jarockiej, która na podstawie listów (pisanych poetycką prozą) jej dziadka – Stefana Myślińskiego – do swojej rodziny, opowiedziała o miłości niezłomnej, jaką się darzyli z żoną. Dziadek Krystyny Jarockiej był w Armii Andersa, a jej babcię wraz z dziećmi wywieziono na Sybir. Listy do rodziny pisał, jednak ich nie wysyłał, ponieważ nie znał adresu ich pobytu.

„Gdy modliłem się na Grobie Chrystusa – to też nie o siebie – o Ciebie Stasieńko ukochana i o dzieci. (…) A gdy stary siwy braciszek (Portugalczyk) wręczył mi pakiecik z ułamkiem skały dla «Madam» i powiedział «Niech żyje Polska!» – za dużo już było wzruszeń na moją cierpiącą duszę, szloch wyrwał mi się z piersi. I stary braciszek zapłakał ze mną…” – czytamy w pamiętniku. – Mojego dziadka, który jest autorem listów, nie dane mi było poznać. Wojna, której nie doświadczyłam, a która odcisnęła piętno w sercu mojej mamy, rzucała cień na życie. Dzięki Bogu, dziadek w swojej miłości napisał te listy pięknymi, równymi literami w niewielkim notesie. Kierowane do żony, a mojej babci, są dla mnie skarbem, jaki odziedziczyłam w kopii. Otrzymałam życiowe korzenie i dziedzictwo. Wiem, że w życiu najważniejsze są: zaufanie do Boga, modlitwa, miłość, refleksja i wdzięczność – podkreśliła Krystyna Jarocka.

Dziadek pani Krystyny przeszedł szlak bojowy z Armią Andersa, dotarł do Anglii i zamieszkał w Londynie, gdzie pracował jako robotnik w fabryce. Pozostawieni na Syberii żona, córka i syn wrócili do Polski w 1946 roku. Dzieci założyły rodziny i mieszkają do dziś w Bydgoszczy. Żona po 1956 roku dostała paszport i dołączyła do męża w Londynie. Dziadek zakończył życie nagle. Miał 61 lat.

Szersza relacja w Przewodniku Katolickim.

Tekst: Marcin Jarzembowski
Zdjęcia: Marcin Jarzembowski/Anna Karaszewska

print