O pięknie miłości Boga, który oddaje swe życie, abyśmy mieli życie w pełni mówił papież w spontanicznym rozważaniu przed nabożeństwem Drogi Krzyżowej, sprawowanym 4 sierpnia w parku Edwarda VII w Lizbonie.

Drodzy bracia i siostry, dobry wieczór!

Dzisiaj będziecie iść z Jezusem. Jezus jest Drogą i będziemy z Nim kroczyć, ponieważ On idzie. Kiedy Jezus był pośród nas, chodził, podążał uzdrawiając chorych, troszcząc się o ubogich, czyniąc sprawiedliwość… chodził przepowiadając, nauczając nas. Jezus idzie, ale droga, która jest najbardziej wyryta w naszych sercach, to droga Kalwarii, droga Krzyża. I dzisiaj wy, my, także ja, z modlitwą ponowimy drogę Krzyża. Będziemy widzieli przechodzącego Jezusa i pójdziemy wraz z Nim. Droga Jezusa to Bóg opuszczający siebie, wychodzący od siebie, aby kroczyć między nami. To, co słyszymy wiele razy we Mszy świętej: „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami”. Pamiętacie? A Słowo stało się człowiekiem i pielgrzymowało między nami. I czyni to z miłości. Czyni to z miłości. A Krzyż, który towarzyszy każdemu Światowemu Dniu Młodzieży jest ikoną, jest figurą tej pielgrzymki. Krzyż jest najgłębszym sensem największej miłości, miłości, którą Jezus chce ogarnąć nasze życie. Nasze? Tak, twoje, i moje, życie każdego z nas. Jezus pielgrzymuje dla mnie. Wszyscy musimy to powiedzieć. Jezus podejmuje tę pielgrzymkę dla mnie, aby oddać za mnie swoje życie. A nikt nie ma większej miłości niż ten, kto oddaje życie za swoich przyjaciół, niż ten, kto oddaje życie za innych. Nie zapominajmy o tym: nikt nie ma większej miłości niż ten, kto oddaje swoje życie, a Jezus tego nauczał. Dlatego, kiedy patrzymy na Krzyż, który jest tak bolesny, tak twardy, widzimy piękno miłości, która oddaje swoje życie za każdego z nas.

Pewna bardzo wierząca osoba wypowiedziała zdanie, które bardzo mnie uderzyło. Powiedziała: „Panie, ze względu na Twoją niewysłowioną mękę mogę uwierzyć w miłość”. I Jezus idzie, ale czeka na coś, czeka na nasze towarzystwo, czeka, aż spojrzymy… Nie wiem, czeka, aby otworzyć okna mojej duszy, twojej duszy, duszy każdego z nas. Jakże okropne są zamknięte dusze, siejące do wewnątrz i uśmiechające się wewnątrz! To nie ma sensu. Jezus idzie i czeka ze swoją miłością, czeka ze swoją czułością, aby dać nam pocieszenie, aby otrzeć nasze łzy.

Teraz zadam wam pytanie, ale nie odpowiadajcie na nie głośno: niech każdy odpowie sobie sam. Czy czasami płaczę? Czy są rzeczy w życiu, które sprawiają, że płaczę? Wszyscy płakaliśmy w życiu i nadal płaczemy. A tutaj Jezus jest z nami, płacze z nami, ponieważ towarzyszy nam w ciemności, która skłania nas do płaczu.

Zostańmy chwilę w milczeniu i niech każdy z nas powie Jezusowi, co w życiu opłakuje; niech każdy z nas to sobie powie, teraz, w milczeniu.

[Chwila milczenia].

Jezus ze swoją czułością ociera nasze ukryte łzy. Jezus chce wypełnić swoją bliskością naszą samotność. Jakże smutne są chwile samotności! A On tam jest, chce wypełnić tę samotność. Jezus chce wypełnić nasz strach, twój strach, mój strach, te mroczne lęki, chce wypełnić je swoim pocieszeniem; i czeka, aby nas pobudzić do podjęcia ryzyka miłowania. Ponieważ, wiesz to, wiesz to lepiej niż ja: miłowanie jest ryzykowne. Trzeba podjąć ryzyko kochania. Jest to ryzyko, ale warto je podjąć, a On nam w tym towarzyszy. Zawsze nam w tym towarzyszy, zawsze idzie, zawsze, przez całe życie, jest blisko nas.

Nie chciałbym mówić wiele więcej. Dzisiaj pójdziemy z Nim drogą Jego cierpienia, drogą naszych niepokojów, drogą naszych samotności.

A teraz zamilczmy na chwilę i niech każdy z nas pomyśli o swoim cierpieniu, o swoich niepokojach, o swoich nędzach. Nie lękajcie się, pomyślcie o tym, a także pomyślcie o pragnieniu, aby dusza znów się uśmiechnęła.

[Chwila milczenia].

A Jezus idzie z Krzyżem, umiera na Krzyżu, aby nasza dusza mogła się uśmiechać. Amen.

tłum. o. Stanisław Tasiemski OP (KAI) / Lizbona
Zdjęcia: Marcin Jarzembowski

print