Celebra Ofiary Eucharystycznej gromadzi nas, aby odpowiednio uczcić Święto Wojska Polskiego. Dokonuje się we wspomnieniu zwycięskiej bitwy w 1920 r. zwanej „Cudem nad Wisłą”. Każde wspomnienie bitwy jest wspomnieniem poległych, którzy ofiarą swojego życia walczyli o wolność i pomyślność swoich rodaków i przyszłych pokoleń. Wspominając ich polecamy jednocześnie Bogu, aby przyjął ich ofiarę, jak przyjął Krzyżową Ofiarę swojego Syna.

W tym roku naród chrześcijański w Polsce obchodzi 300-lecie koronacji Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Ważność kultu tego miejsca ukazał już św. Jan Paweł II podczas swojej obecności na Jasnej Górze: „Ta, która przemawiała pieśnią na ustach praojców, przemówiła w swoim czasie tym Wizerunkiem, poprzez który wyraziła się Jej macierzyńska obecność w życiu Kościoła i Ojczyzny. Jej macierzyńska troska o każdą duszę, o każde dziecko, o każdą rodzinę, o każdego człowieka, który żyje na tej ziemi, który pracuje, walczy, ginie na polach bitew, zostaje skazany na zagładę, który zmaga się z sobą, zwycięża, a czasem przegrywa, któremu wypada nieraz opuścić ojczysty zagon, idąc na obczyznę, na emigrację, który… który… każdy… Przyzwyczaili się Polacy wszystkie, niezliczone sprawy swojego życia, różne jego momenty ważne, rozstrzygające, chwile odpowiedzialne, jak wybór drogi życiowej czy powołania, jak narodziny dziecka, jak matura czyli egzamin dojrzałości, jak tyle innych… wiązać z tym miejscem, z tym sanktuarium. Przyzwyczaili się ze wszystkim przychodzić na Jasną Górę, aby mówić o wszystkim swojej Matce – Tej, która tutaj nie tylko ma swój Obraz, swój Wizerunek, jeden z najbardziej znanych i najbardziej czczonych na całym świecie – ale która tutaj w jakiś szczególny sposób jest. Stawaliśmy na tym świętym miejscu, przykładaliśmy niejako czujne pasterskie ucho, aby usłyszeć, jak bije serce Kościoła i serce Ojczyzny w Sercu Matki. Jasna Góra jest przecież nie tylko miejscem pielgrzymek Polaków z Polski i całego świata. Jasna Góra jest sanktuarium narodu. Trzeba przykładać ucho do tego świętego miejsca, aby czuć, jak bije serce narodu w Sercu Matki. Bije zaś ono, jak wiemy, wszystkimi tonami dziejów, wszystkimi odgłosami życia. Ileż razy biło jękiem polskich cierpień dziejowych! Ale również okrzykami radości i zwycięstwa! Można na różne sposoby pisać dzieje Polski, zwłaszcza ostatnich stuleci, można je interpretować wedle wielorakiego klucza. Jeśli jednakże chcemy dowiedzieć się, jak płyną te dzieje w sercach Polaków, trzeba przyjść tutaj. Trzeba przyłożyć ucho do tego miejsca. Trzeba usłyszeć echo życia całego narodu w Sercu jego Matki i Królowej! A jeśli bije ono tonem niepokoju, jeśli odzywa się w nim troska i wołanie o nawrócenie, o umocnienie sumień, o uporządkowanie życia rodzin, jednostek, środowisk, trzeba przyjąć to wołanie. Rodzi się ono z miłości matczynej, która po swojemu kształtuje dziejowe procesy na polskiej ziemi.” I dalej przypomnienie słów Prymasa Wyszyńskiego: „Okazało się, że Jasna Góra jest wewnętrznym spoidłem życia narodu, jest siłą, która chwyta głęboko za serce i trzyma naród cały w pokornej a mocnej postawie wierności Bogu, Kościołowi i jego hierarchii.” Ten kult budowany był przez cały czas obecności Obrazu, a koronacja była szczególnym wydarzeniem. Nie można nie wspomnieć w tym miejscu o „Potopie” Henryka Sienkiewicza, piszącego „ku pokrzepieniu serc”.

I kiedy wspominamy rok koronacji 1717, to trzeba dostrzec inne wydarzenie w skali Europy, o którym się prawie nie wspomina, a które waży na jej losach do dzisiejszego dnia: powstanie Masonerii. I cokolwiek i jakkolwiek mówilibyśmy na jej temat, nie potrzeba wielkiego wysiłku intelektualnego, aby prześledzić skutki jej oddziaływania. Dobrą okazją ku temu jest 100-na rocznica Objawień w Fatimie. Właśnie przy tej okazji mieliśmy możliwość zapoznać się z historią Portugalii, a bliżej z historią okrutnego prześladowania Kościoła w Portugalii, za którym stoją konkretne postacie ówczesnych władz państwowych. Miarą tego prześladowania niech będzie areszt Dzieci w sierpniu przed kolejną zapowiedzią Ukazania się „Naszej Drogiej Pani”, aby temu Ukazaniu przeszkodzić. Łucja musiała wyjechać do Hiszpanii, aby wstąpić do Zgromadzenia Zakonnego, gdyż w Portugalii było to już niemożliwe. Ta działalność Masonerii miała szeroki zasięg, wystarczy wspomnieć, że kiedy Papież Jan Paweł II przybył do Meksyku, musiał płacić karę za pojawienie się w przestrzeni publicznej w sutannie, ówczesny rząd meksykański duchownym tego zabraniał.

Nie wchodząc głęboko w historię, trzeba powiedzieć, że w tym nurcie zrodziła się także myśl marksistowsko-komunistyczna. Przybrała ona konkretne wymiary. Postulowała w „Manifeście komunistycznym” zlikwidowanie terrorem kapitalistów i całą klasę średnią tak, aby jedynie proletariat mógł dojść do głosu. Dla niego przygotowano szczególną broszurę (mąż córki Marksa: Paul Lafargue) pt. „Prawo do lenistwa”, napisaną w celu wywołania rewolucji, gdzie w motcie napisano: „Pozwólcie nam być leniwymi we wszystkim, z wyjątkiem w kochaniu i w piciu, z wyjątkiem w byciu leniwymi”. To wchodzące w tym czasie w życie maszyny, elektryczność miały produkować wszystko, a państwo rozdzielać. Czym miał zajmować się człowiek, co miało zostać dla niego? W tym miejscu pojawia się Wilhelm Reich ze swoją teorią seksu jako jedynej przyjemności dla człowieka.

Tak było na Zachodzie, na Wschodzie Stalin znalazł się w innej sytuacji. Nie musiał zwalczać kapitalistów, czy inne warstwy społeczne, załatwiła to już Rewolucja i wbrew filozofii Zachodu stanął w obliczu etosu pracy. To stąd pojawiają się stachanowcy i wyrabiane przez nich „1400% dziennej normy”. Historia ukazuje, że już sam system marksistowsko-komunistyczny stawał się coraz to bardziej podzielony, prześladował odmienne frakcje niekiedy nawet krwawo, ale też potrafił jednoczyć we wspólnym interesie. Takie sytuacje mogliśmy śledzić i w Polsce. Ci sami, którzy byli aresztowani przez Jaruzelskiego, w okresie transformacji wozili go po zachodnich ośrodkach neomarksistowskich.

Mówimy zatem o dokonanym podziale Europy. Ten podział z Jasnogórskiego Szczytu papież Jan Paweł II określił następująco: „Wypada mi dzisiaj błogosławić Bożą Opatrzność, dziękując za to, że na tej waszej ziemi ogromny rozwój przemysłu, rozwój ludzkiej pracy, poszedł w parze z budową kościołów, tworzeniem parafii, pogłębianiem i umacnianiem wiary. Że nie związał się z dechrystianizacją (jak to często bywało w różnych rejonach Europy), z rozdarciem tego przymierza, jakie w duszy ludzkiej winny zawierać z sobą praca i modlitwa. Wedle starego, mądrego benedyktyńskiego hasła „módl się i pracuj”, które wytyczyło dzieje całej kultury europejskiej.”

Wolno powiedzieć, że od tamtej pory mamy do czynienia z dwoma światami: chrześcijaństwo i świat masoński, zsekularyzowany, którego ideą jest m.in. agresywne prześladowanie Kościoła. Nie sposób w tym miejscu to prześladowanie opisywać. Ale w czasie, kiedy wspominamy 300-rocznicę Koronacji, 100-rocznicę Objawień w Fatimie, to przypomnijmy kolejne: bliską 100-rocznicę odzyskania niepodległości Polski w 1918 r. i wojnę Polski z Rosją Sowiecką w 1920 r. – „Cud nad Wisłą”. Właśnie ta wojną była wojną nowego typu, nie była to wojna pomiędzy dwoma państwami o terytorium, zależność taką czy inną. Była to wojna właśnie pomiędzy dwoma światami, które zrodziły się jeden z Koronacji i z całej tradycji ją poprzedzającej, drugi z Masonerii i idei marksistowskich. W tym czasie komunizm był już widziany jako twór ponadnarodowy, ponadpaństwowy, który ma mieć zasięg kontynentalny, a nawet światowy, który wciela ideę budowy nowego człowieka i nowego społeczeństwa. W imię tej idei środowiska masońskie na Zachodzie w okresie wojny Polsko-Sowieckiej bojkotowały dostawy broni do Polski, aby ją w tym czasie wesprzeć. Trudno przewidzieć, co byłoby w przypadku zwycięstwa Rosji, prawdopodobnie Europa przeżywałaby to, co później doświadczyła m.in. Kambodża za czasów Pol Pota, jako eksperymentu budowania nowego człowieka i nowego społeczeństwa. To właśnie zwycięstwo w wojnie Polsko-Sowieckiej stało się fundamentem dzisiejszego Święta Wojska Polskiego. Takie historyczne zdarzenie, które trwa, jest wspominane, inspiruje, do niego się odwołujemy, określane jest w pewnym dyskursie mitem: mitem założycielskim. I to słowo „mit” nie ma nic wspólnego z bajką, albo czymś podobnym. Nadaje natomiast temu historycznemu zdarzeniu szczególną wartość, staje się symbolem.

W tym duchu trzeba widzieć także Powstanie Warszawskie jako ciąg powstań: listopadowego i styczniowego. W tym miejscu można polecić kazanie kardynała Stefana Wyszyńskiego wygłoszone w Warszawie w 100-rocznicę Powstania Styczniowego w odpowiedzi na stwierdzenie, że było ono niepotrzebne, bezsensowne. Powstanie Warszawskie trzeba widzieć jako dalszy ciąg tej wojny dwóch światów.

Wspomnienie kolejnej rocznicy Powstania Warszawskiego stanowi dobrą okoliczność wprowadzenia w ducha „Solidarności” i związanego z nią osobą bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Dopiero w tym kontekście można zrozumieć, o co walczyli Powstańcy Warszawscy, a później „Solidarność”. O co w gruncie rzeczy chodziło: czy chodziło o „wolność”. „prawa człowieka”, „powołanie niezależnych związków zawodowych”, „prawo do strajku”, „ograniczenie cenzury” „zaprzestanie represji za przekonania”, „wolne soboty”, czy chodzi o hasła: „godność człowieka pracy”, „walka o godność pracy ludzkiej”, „filozofia praw człowieka”, „potrzebna jest praca nad pracą”.

Przypominam te wszystkie hasła, które najczęściej padały w czasie „Solidarności” nie dlatego, że są fałszywe, że nie wyrażają jakiejś racji, ale dlatego, że, aby móc je zrealizować, trzeba głębszego fundamentu; Absolutu, absolutnej prawdy, absolutnego dobra wspólnego, to znaczy Boga. Zakwestionowanie tego fundamentu zostawia człowieka jemu samemu, jego egoizmowi, wszystko sprowadza się do własnych interesów, a przypomniane wyżej hasła czyni pustymi słowami. To w imię tych interesów zdradza się następnie najbliższych „towarzyszy broni”, przyjaciół, Ojczyznę. To tylko w obliczu Absolutu-Boga podejmuje się walkę nie z zemsty, nienawiści, lecz w imię czystej idei umiłowania wolności i dlatego ci, którzy podejmowali walkę w Powstaniu Warszawskim, „Solidarności” nie kalkulowali, czy to im się opłaca, czy nie, oni wiedzieli jedno: „tak być nie powinno”. Tego wymiaru spraw bł. ks. Jerzy Popiełuszko stał się symbolem i dlatego musiał zginąć. Powtarzając „zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12, 21), a „Solidarność” śpiewając „My chcemy Boga” ukazywali, że na Absolucie chcą budować swoją życiową postawę. Co zostało z tego nam, dzisiaj?

To uczy nas, że tylko w modlitwie możemy rozstrzygnąć: czy kieruje nami Absolut-Bóg, prawda i dobro, czy egoistyczne interesy. Stąd nasze dzisiejsze Święto Wojska Polskiego, ale przede wszystkim nasza obecność tutaj. Nasze uczestnictwo w sprawowaniu Eucharystii i nasza modlitwa bierze się z potrzeby naszych serc, z potrzeby naszej świadomości, że losy świata zależą nie tylko od tego, co „człowiek w głowie uradzi”, a jak pouczały śpiewane w mojej młodości „Nieszpory” – „do skutku nie doprowadzi” i całe szczęście. Ktoś tym światem rządzi, ale jednocześnie zaprasza każdego z nas do jego budowania, sprawia, że świat staje się jednym placem budowy wymarzonego przez nas lepszego jutra. Tego świata nie można zbudować na chybił trafił, ale według pewnego porządku: pracy i modlitwy, aby człowiek nigdy nie zapomniał, że nie jest bogiem.

Wszyscy martwimy się podziałem naszego społeczeństwa. Czy jednak podział ten dokonał się dopiero teraz, czy jedynie się ujawnił i jest konsekwencją tej historii, którą krótko starałem się nakreślić? Sądzę, że dobrą odpowiedzią na to pytanie jest treść homilii kard. Roberta Saraha, prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów wygłoszonej trzy dni temu w departamencie Wandei, przypominającą rzeź chłopów dokonaną przez Rewolucję Francuską. Kardynał pytał: „A dziś któż powstanie, by [walczyć] dla Boga? Któż ośmieli się zmierzyć ze współczesnymi prześladowcami Kościoła? Któż się odważy, nie mając innej broni jak różaniec i Najświętsze Serce, przeciwstawić się współczesnym kolumnom śmierci, którymi są relatywizm, obojętność i pogarda dla Boga? Któż powie, że jedyną wolnością, za którą warto umierać, jest wolność wiary?” I stwierdzał: „Kiedy chodzi o Boga, nie może być żadnego kompromisu. Część Boga nie podlega dyskusji! I trzeba tu zacząć od naszego osobistego życia, od modlitwy i adoracji. Nadszedł, bracia, czas, by sprzeciwić się praktycznemu ateizmowi, który tłumi w nas życie. Módlmy się w rodzinach, dajmy Bogu pierwsze miejsce! Rodzina rozmodlona jest rodziną żywą! Umiejmy stawiać czoło nienawiści bez urazy, bez animozji. Bądźmy armią Serca Jezusa i tak jak On chciejmy być pełni łagodności!” Pamięć o tamtych wydarzeniach chce nam pokazać jak „Wandejczycy nauczyli nas stawiać opór wszystkim rewolucjom. Pokazali, że w obliczu piekielnych kolumn, nazistowskich obozów zagłady, komunistycznych gułagów czy islamskiego barbarzyństwa istnieje tylko jedna odpowiedź. Jest nią dar z siebie”. Tak, to jest współczesna rewolucja i tak ją widzi Kardynał z Gwinei: „Ideologia gender, pogarda dla płodności i wierności to nowe slogany tej rewolucji. Rodziny stały się Wandeą, którą trzeba zgładzić. Jej unicestwienie zostało systematycznie zaplanowane, tak jak to było z Wandeą”. Ci, którzy próbują ją przeprowadzić „Szydzą z rodzin chrześcijańskich, ponieważ ucieleśniają one wszystko to, czego oni nienawidzą. Są gotowi skierować przeciw Afryce nowe kolumny śmierci, aby wywierać presję na rodziny i narzucić im sterylizację, aborcję i antykoncepcję. Afryka stawi jednak opór, tak jak Wandea”.

Moi Drodzy!

Ta rewolucja, o której mówi kardynał Sarah, wykazuje ogólnoświatowy wymiar, ona toczy się także obok nas i dzieli. Nie rozwiążemy tych problemów inaczej jak tylko w głębokim ich rozpoznaniu i świadomym budowaniu naszej tożsamości. Ta tożsamość ma nie tylko wymiar indywidualny, lecz społeczny, narodowy i religijny. Ta tożsamość wykłuwała się bardzo boleśnie; w walce o niepodległość, w licznych powstaniach, dwóch wojnach światowych, ale też w solidarności z innymi – „za wolność naszą i waszą”. W budowaniu tej tożsamości swoje miejsce ma też wojsko, stąd to jego dzisiejsze święto.

Moi Drodzy!

Obchodząc Święto Wojska Polskiego, Żołnierzom, ich Rodzinom, Osobom Cywilnym wspomagających służbę Wojska życzę, aby z dumą przeżywali to miejsce i obowiązki, w którym się znaleźli. Aby nigdy los nie stawiał Ich na granicy życia i śmierci, a jeśli postawi, aby pamiętali, że ta służba nigdy się nie kończy. Z jednej warty przychodzi się na drugą. Życzę, aby nieustannie cieszyli się tą estymą, na jaką zasłużyli sobie w dziejach narodu. Życzę należnego uszanowania, awansów i nagród. A przede wszystkim osobistej satysfakcji i szczęścia z życia rodzinnego.

print