Świętujemy kolejną rocznicę Radia Maryja w mieście, w którym przed 23 laty zawisł jego pierwszy nadajnik. Od tego czasu, przeżywając wspaniały rozkwit, ale i niejedne burze, Radio Maryja jak tylko może najlepiej wypełnia swoją misję.

 

 

 

Dzisiejsza Eucharystia, podczas której najserdeczniej witam wiernych zgromadzonych w tutejszej bazylice, wraz z Ojcem Dyrektorem Tadeuszem Ryzykiem i towarzyszących mu Współbraci, jak i radiosłuchaczy oraz telewidzów telewizji Trwam, chce być serdecznym dziękczynieniem za miniony czas, jak i gorącą prośbą o Boże błogosławieństwo dla dalszego jego wsparcia i rozwoju. Miniony okres ukazuje, w jaki sposób Radio Maryja służy nie tylko ewangelizacji, katechezie, pozwala uczestniczyć w liturgii sprawowanej praktycznie na całym świecie, towarzysząc m.in. papieżowi, lecz także społeczeństwu jako takiemu przez utrwalanie demokracji. Udzielenie głosu tym, którzy gdzie indziej są marginalizowani lub wręcz wykluczani, jest właśnie służbą demokracji.

 

Świętując wspomnianą wyżej rocznicę, chciałbym nadającą się okazję zwrócenia się do słuchaczy jak najlepiej wykorzystać. A widzę taką potrzebę w tym, aby zwrócić uwagę na przedłożone przed kilku dniami w Parlamencie Europejskim przymówienie Papieża Franciszka. Jest to o tyle pilne, że, o dziwo, tym razem zostało ono jakoś pominięte przez środki społecznego przekazu. O ile bowiem przy innych okazjach lubią one obficie cytować Papieża, to tym razem milczy się wokół tego przemówienia. I może właśnie z tego tytułu warto mu się bliżej przypatrzeć. Próbuje się nawet niekiedy przeciwstawiać Papieża Franciszka jego Poprzednikom, Janowi Pawłowi II czy Benedyktowi XVI, twierdząc, że dopiero teraz Papież zabiera głos konkretnie i w sposób zrozumiały, bowiem zależy mu na dotarciu do każdego człowieka. Sugeruje się, że papież ma jasną ideę reformy Kościoła, którą koniecznie trzeba zrealizować i tylko inni mu w tym przeszkadzają. Kreśli się obraz Papieża niekiedy nawet w opozycji do części pozostałych hierarchów.

 

I oto okazuje się, że Papież Franciszek rozpoczyna swoje przemówienie w parlamencie od nawiązania do obecności w nim Jana Pawła II sprzed ćwierćwiecza i od zacytowania jego słów, które jeszcze kilkakrotnie przypomni. Nie pominie też Papieża Benedykta XVI. To właśnie z perspektywy parlamentu widać, jak wiele się w Europie i na świecie w ciągu tych 25 lat zmieniło, ale nie znaczy to, że można się z tego tylko cieszyć. Uderza w początkowych fragmentach przemówienia, że Papież, który nie pochodzi z Europy, który zapewne nie żył jej problemami i historią, patrzy na Europę z zatroskaniem i stwierdza, że świat postrzegą ją „trochę podstarzałą i przytłumioną, skłonną by czuć się mniej uczestniczącą w świecie, który patrzy na nią z dystansem, nieufnością, a niekiedy z podejrzliwością”. I dlatego jako pasterz czuje się powołany do tego, aby „skierować do wszystkich obywateli Europy orędzie nadziei i zachęty”.

 

Źródła tej nadziei Papież widzi w ufności, że trudności, jakie Europa dziś przeżywa, staną się impulsem dla zjednoczenia i wysiłku na rzecz wspólnego dobra. A w ostateczności fundamentem tej nadziei jest Pan, który mocen jest przekształcać zło w dobro. To takie idee przyświecały Ojcom Założycielom, kiedy powoływali Unię Europejską do istnienia. Ostatecznym dobrem miał być sam człowiek i zaufanie do niego, widziany nie tyle jako obywatel zredukowany do praw i obowiązków, bądź ekonomii, lecz człowiek jako osoba obdarzona godnością i transcendencją. W tym miejscu Papież odwołuje się do pojęć: godność i transcendencja, których zazwyczaj nie używa i stwierdza, że bardzo zależy mu na nich.

 

Pojęcie godności jest ściśle związane z pojęciem osoby i jest pochodzenia chrześcijańskiego. Tym razem jednak Papież pomija filozoficzną refleksję nad nim i jego historię, a bardzo mocno podkreśla, że pojęcie godności stało się słowem-kluczem, do którego nawiązano po II wojnie światowej, aby odbudowywać zniszczony przez nią ład społeczny i moralny. A współcześnie również trzeba go na nowo odkryć i wprowadzić, aby móc poradzić sobie z wszelkiego rodzaju przemocą i dyskryminacją, aby móc krzewić bardziej ludzką kulturę, przezwyciężać cierpienie i ofiary. To właśnie godność osoby ludzkiej może na nowo pomóc uświadomić sobie wartość, wyjątkowość i niepowtarzalność osoby. W tym miejscu za Papieżem Janem Pawłem II Papież Franciszek przypomina, że to właśnie w Europie chrześcijaństwo czerpiąc ze źródeł Rzymu i Grecji, celtyckich, germańskich i słowiańskich ukształtowało dogłębnie rozumienie, czym jest osoba.

 

Papież przypomina o tym nie po to, aby uczyć historii, lecz dlatego, że ciągle istnieje pokusa traktowania człowieka jako przedmiotu, którego przydatność można zaprogramować, wykorzystać, a następnie wyrzucić, gdy nie jest już potrzebny, gdy jest słaby, chory czy stary. Ale nie tylko to. Istnieją bardziej wysublimowane formy traktowania człowieka jako przedmiotu, gdy ogranicza się jego wolność, np. religijną, łamie prawa tyranią władzy, doprowadza do dyskryminacji, handlu drugim człowiekiem, pozbawia pracy, pożywienia, ochrony zdrowia, minimum warunków życia. Tendencja uprzedmiotawiania człowieka przybiera już bardzo niebezpieczne formy. „Ze smutkiem stwierdzamy, – mówi Papież – że w centrum debaty politycznej przeważają kwestie techniczne i ekonomiczne kosztem autentycznej orientacji antropologicznej. Istocie ludzkiej grozi sprowadzenie do bycia jedynie trybikiem w mechanizmie, na równi z dobrem konsumpcyjnym”, którego można użyć i wyrzucić. Stąd m.in. narastający spór wokół problemów bioetycznych.

 

Ale rodzi się także coś nowego, na co Papież zwraca szczególną uwagę: nadużycie w formie roszczenia praw indywidualnych, czy wręcz indywidualistycznych, oderwania osoby od kontekstu społecznego i antropologicznego, to znaczy wypatrzania rozumienia osoby, czynienia osoby „monadą”. Tu Papież używa nawet wyrażenia greckiego (μονάς). Stwarza to coraz większą przestrzeń dla egoizmu. W praktyce konsekwencję tego są takie, że praw, do których „monada” zgłasza roszczenia, nie równoważy się już obowiązkami i w ten sposób niszczy się dobro wspólne. Tak dochodzi do rozwarstwienia społecznego, uprzywilejowania poszczególnych grup, kast, np. władzy, wykluczania. W sposób szczególny Papież mówi w tym miejscu o samotności, „chorobie’, której ulegają osoby stare, ale też i młodzież pozbawiona punktów odniesienia i szans na przyszłość. Stąd Papież mówi wprost: „uważam, że ważniejsze niż kiedykolwiek jest dziś pogłębienie takiej kultury praw człowieka, która mogłaby roztropnie łączyć wymiar indywidualny, czy – lepiej – osobowy, z wymiarem dobra spójnego, w owym «nas-wszystkich»”.

 

W tym miejscu Papież wprowadza owo drugie pojęcie: transcendencji i to po to, aby wytłumaczyć coś bardzo konkretnego: „jeśli prawo każdego nie jest harmonijnie podporządkowane dobru większemu, to w ostateczności pojmowane jest ono jako prawo bez ograniczeń, a tym samym staje się źródłem konfliktów i przemocy”. W ten prosty sposób stwierdza się coś bardzo istotnego; jeśli nie ma odniesienia do czegoś większego, to znaczy, że moje jest absolutne i obok niego nie ma prawa cokolwiek innego istnieć. Tym, co większe, jest w ostateczności sam Bóg.

 

Tym pojęciem transcendencji Papież wraca uwagę na dwie prawdy; hierarchiczność rzeczywistości; człowiek nie jest Bogiem, oraz transcendencję godności człowieka, prawda, która odsyła do natury człowieka, dzięki której człowiek rozróżnia dobro i zło. Dziś pojęcie natury, prawa natury jest kwestionowane i unieważniane. Konsekwencją tego jest „pomieszanie środków i celów”, co zapewne pozwala mówić już o „cywilizacji odrzucenia”. W tym miejscu Papież zwraca uwagę na coś, co zapewne nie wszyscy dostrzegają. Unia Europejska się rozszerza, a wraz z tym rośnie nieufność obywateli do coraz to bardziej odległej władzy, która ustanawia przepisy dalekie od wrażliwości poszczególnych obywateli i państw. Wielkie ideały, które pierwotnie inspirowały twórców Europy się wypaliły, straciły siłę przyciągania, a górę biorą biurokratyczne mechanizmy sprawiając, że instytucja staje się coraz to bardziej zimna i daleka.

 

Europa potrzebuje nadziei. Gdzie szukać tej nadziei? Papież Franciszek odwołuje się w tym miejscu do fresku Rafaela na Watykanie, „Szkoły Ateńskiej” Platon wskazuje na górę, Arystoteles wskazuje wprost przed siebie. Dla Papieża jest to symbol Europy, która wyrasta ze spotkania nieba i ziemi, transcendencji tzn. Boga i praktycznej codzienności, rozwijającej naukę, sztukę, technikę i wszystkie urządzenia społeczne. Na tym zbudowana została Europa i kiedy przy tym trwała, cieszyła się żywotnością, dziś można odnieść wrażenie jej zmęczenia, starzenia się, jak mówi Papież dosłownie, „babci, już bezpłodnej i nie tętniącej życiem”.

 

Do tego Europa musi wrócić, do tego dziedzictwa, a tu na pierwszy plan wysuwa się osoba ludzka, która, jako wartość transcendentna, nie poddaje się kaprysowi chwili i władzy. Właśnie ten wkład, jaki wniosło chrześcijaństwo nie stanowi zagrożenia dla świeckiego charakteru państwa i niezależności jego instytucji. Odwrotnie, je ubogaca. To dziedzictwo jest zdolne obronić Europę przed wieloma ekstremami, popadania w skrajności i sprzeczności, w ideową pustkę. Jeśli Europa tyle troski wkłada w przezwyciężenie przemocy, to niech pamięta, że „to właśnie zapomnienie o Boga, a nie Jego uwielbienie, rodzi przemoc”. W Tym miejscu Papież przypomina wypowiedź Benedykta XVI do Korpusu Dyplomatycznego w 2013 r.

 

Chrześcijaństwo wypracowało wiele zasad, które budowały Europę. Papież wymienia na wstępie zasadniczo dwie: solidarność i pomocniczość. Ale, aby te mogły zaowocować, trzeba ożywić za-ufanie, a to wymaga odpowiedniego poziomu moralnego. Więcej uwagi poświęca demokracji, która popada w szpony globalizacji i zatraca swój konkretny, lokalny charakter, wszędzie ma być jednakowo, a w rzeczywistości panuje dyktatura relatywizmu i daje się zauważyć coraz większą dominację państwa lub interesów wielonarodowych korporacji, nieznanych imperiów, stwarzających systemy finansowe, które za nic nie odpowiadają, nie ma nad nimi żadnej kontroli. Obok tego wykształca się kasta nietykalnych urzędników. W tym kontekście Papież apeluje o „ducha humanizmu”, którego tylko chrześcijaństwo jest zdolne wnieść.

 

Duch humanizmu domaga się „promowania talentów”, tzn. właściwej edukacji, której fundamentem i podstawowym miejscem jest rodzina. „Rodzina zjednoczona, płodna i nierozerwalna” może dać nadzieję na przyszłość, bowiem stwarza jedyne cierpło domowego ogniska, zdolne ogrzać także osoby stare i samotne. Inaczej buduje się jedynie na piasku.

 

Podobnej troski wymaga szkoła i uniwersytet, które nie mogą zapewniać jedynie dostarczania technicznej wiedzy, lecz dbać o integralny rozwój; duchowy i religijny. Papież chwali w tym miejscu Europę za jej troskę o ekologię. Troska ta oznacza z jednej strony, że natura jest do dyspozycji człowieka, aby służyła jego dobru, a nie ekonomicznemu zyskowi, a z drugiej, że człowiek nie jest jej panem, lecz co najwyżej stróżem. Ekologii poświęcił także uwagę Benedykt XVI. W Przemówienie w Bundestagu: Serce rozumne. Refleksje na temat podstaw prawa zwrócił uwagę na coś szczególnego: „Powiedziałbym, że pojawienie się ruchu ekologicznego w polityce niemieckiej… pozostanie… głosem, którego nie można ignorować. Młodzi ludzie zdali sobie sprawę, że w naszych stosunkach z naturą coś jest nie tak, że materia nie jest tylko surowcem, który mamy przetwarzać, ale że sama ziemia ma swoją godność, a my winniśmy stosować się do jej wskazań… Doniosłość ekologii oczywiście nie podlega już dyskusji. Winniśmy słuchać języka przyrody i dawać stosowne odpowiedzi. Chciałbym jednak podkreślić z mocą rzecz, o której – jak mi się wydaje – dziś, podobnie jak i wczoraj, się zapomina: istnieje także ekologia człowieka. Również człowiek ma naturę, którą winien szanować i którą nie może manipulować według swego uznania. Człowiek to nie tylko wolność, którą sam sobie tworzy. Człowiek nie stwarza sam siebie. Jest on duchem i wolą, ale jest też naturą, a jego wola jest słuszna wtedy, kiedy szanuje naturę, słucha jej i akceptuje siebie takiego, jakim jest, to, że sam siebie nie stworzył. Właśnie w ten sposób i tylko w ten sposób urzeczywistnia się prawdziwa ludzka wolność”.

 

Powróćmy do myśli Papieża Franciszka. W kontekście edukacji, szkoły i uniwersytetów, Papież podnosi problem pracy, aby domagać się jej humanizacji, to znaczy dbać o jej godność. A dbać o godność pracy, to znaczy widzieć to, czemu praca ma służyć, a praca ma służyć przede wszystkim budowaniu rodziny, jej dobrobytu i wychowaniu dzieci. Może właśnie tu, w błędnej filozofii pracy, leży przyczyna braku dzieci w rodzinie? Bo jak się żyje błędną filozofią pracy, to można mieć dużo pieniędzy i też nie mieć dzieci.

 

W kontekście wielkiego problemu emigracji, jakim żyje dziś Europa, Papież podnosi problem tożsamości. Problem tożsamości dotyka również nas, katolików w Polsce, którzy z emigracją nie spotykamy się jeszcze w takiej skali, ale przychodzi nam żyć w społeczeństwie coraz bardziej multikulturowym i multireligijnym. Jak się zachować.? Właśnie jednoznacznie tworzyć swoją tożsamość. Katolik buduje swoją tożsamość, kiedy jednoznacznie i bezkompromisowo głosi prawdę. Głosząc prawdę, wie jednocześnie, że istnieje drugi, który tej prawdy nie podziela. Jednakże głosi tę prawdę nie w formie hegemonii czy dominacji przeciw drugiemu, lecz w formie szacunku dla siebie i właśnie dla innego, bowiem „ów Inny nie jest zwykłą rzeczywistością społeczną; jest ontologicznie niezbędny, bym ja mógł istnieć jako Ja. Jeśli nie ma Innego, nie ma też osobnego Ja. W ten sposób bezkompromisowo potwierdzona prawda, owa prawda, która mogłaby się wydawać obraźliwa, jest konieczna właśnie ze względu na wyjątkowość mojej tożsamości. Zarazem jednak jest potwierdzeniem odmienności Innego. Jest uznaniem jego Inności, jego tożsamości. W tym sensie wyraża dla niego głęboki szacunek, jest dokładnie tym, co sprawia, że on to jest on, a ja to ja”. Tak pisał Weiler, wierzący Żyd, który przed Europejskim Trybunałem w Strasburgu bronił krzyża. Można stwierdzić zatem, że bezkompromisowe głoszenie prawdy jawi się jako sposób uznania tożsamości, wyjątkowości Mnie samego i wyjątkowości Innego. Próba odebrania mi głosu przez Innego jest zatem, z jego strony, czynem niemoralnym, jest nową próba wykluczenia.

 

Tak się przedstawia przemówienie Papieża Franciszka w Parlamencie Europejskim. Stylem odbiega ono od podobnych wystąpień poprzednich Papieży, jest krótsze, nie ma profesorskiego szlifu akademickiego wykładu, jak przemówienia Benedykta XVI, czy Jana Pawła II, ale treściowo jest niemniej ważne. Ukazuje jak myśl Papieża jest głęboko zakorzeniona w nauczaniu Kościoła, w głębokiej i wszechstronnej jego refleksji nad poszczególnymi zagadnieniami, wypracowywanymi w ramach Społecznej Nauki Kościoła.

 

Przemówienie to ukazuje, jak Papież, nie będąc Europejczykiem, staje wobec Parlamentu bez kompleksów. Ukazuje myśl chrześcijańską na tyle jednoznacznie, że nie tylko można podkreślać jej „kombatanckie” zasługi, że czegoś w historii dokonała, lecz i dziś ma na tyle dużo do powiedzenia, że nie boi się dialogu i jest na tyle twórcza, że może i powinna dalej uczestniczyć w umacnianiu i ożywaniu Europy, aby ta dalej była młoda i płodna, wnosząca twórczy wkład w dzieje świata.

 

Przemówienie to ukazuje chrześcijaństwo bogate w inspirujące idee, które pozwalają rozumieć ludzką egzystencję w horyzoncie całości i stąd rozwijać ludzkiego ducha, jak i warunki materialne. W solidarności wspierając tych, którzy sami już sobie pomóc nie umieją i mogą. Ukazuje chrześcijaństwo mocne nadzieją, która rodzi przekonanie, że żadne życie człowieka nie musi być przegrane.

 

Takiego przekonania bądźmy świadkami. I tego życzymy Radiu Maryja w 23. rocznicę jego istnienia, Telewizji Trwam, Ojcu Dyrektorowi Tadeuszowi Rydzykowi, Jego Współpracownikom, Sympatykom i nam wszystkim.

print