Uczestniczymy w po raz pierwszy zorganizowanej Kapitule Wielkiego Przeoratu Polski Zakonu Rycerzy i Szpitalników św. Łazarza z Jerozolimy. Wielki Przeorat Polski powstał w Rzymie w roku 2016 – do tej pory podległy był Wielkiemu Przeoratowi w Czechach. Również z mojej strony witam bardzie serdecznie na polskiej ziemi tu, w Warszawie, członków Zakonu. Wielki Przeorat Polski Rycerskiego i Szpitalnego Zakonu św. Łazarza obediencji orleańskiej składa się z dwóch komandorii: Kujawsko-Pomorskiej i Podkarpackiej.
Jesteśmy w Warszawie, która zyskała sobie nazwę „Miasta nieujarzmionego” w 75. rocznicę Powstania Warszawskiego i 80. rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej. Państwo wraz z zaproszeniem do uczestnictwa w Kapitule otrzymali krótką historię Powstania Warszawskiego. W moim słowie, które pokornie proszę przyjąć, pragnę przedstawić krótką refleksję nad tym duchem, który porwał warszawiaków do tak bohaterskiego i tragicznego zarazem zrywu.
Ostatni etap tego ducha to zapewne rok 1795 – trzeci rozbiór Polski, kiedy to nasza ojczyzna została podzielona pomiędzy Austrię, Prusy i Rosję oraz wykreślona z politycznej mapy Europy. Straciła wszystkie swoje narodowe instytucje. Liczyła wówczas około 14 mln obywateli, z których połowa mówiła po polsku. Pozostali to Kresy Wschodnie. Jak obliczają historycy, spośród 14 mln obywateli zaledwie 800 tys. zdolnych było uświadomić sobie fakt utraty niepodległości państwowej. Reszcie, a byli to w większości pańszczyźniani chłopi, było obojętne, komu są poddani.
I zapewne tak by zostało, gdyby nie to, że zaborcy, którzy zrobili zamach na państwo, ojczyznę, naród, zrobili także zamach na religię i Kościół. A był to katolicyzm w przeciwieństwie do protestanckich Prus, prawosławnej Rosji i józefińskiej Austrii. Śladem tego zamachu są męczennicy z Pratulina jako przykład przymusowego przechodzenia na prawosławie w zaborze rosyjskim. Też „przyjacielsko” brzmi treść listu Bismarcka do siostry Malle (Malwina von Arnim-Kröchlendorf) z 26 marca 1861 roku. Bismarck pisał ten list jako poseł króla Prus w Petersburgu. „Tłuczcie Polaków, aż im przejdzie ochota do życia. Bardzo współczuję ich położeniu, ale jeżeli chcemy istnieć, to nie pozostaje nam nic innego, jak tylko ich wytępić. Wilk także nic na to nie poradzi, że Bóg go stworzył takim, jakim jest, i przecież zabija się go, kiedy tylko można.” Sentencja ta wisiała także w 1944 roku w toruńskim urzędzie Służby Bezpieczeństwa (Sicherheitsdienst).
W tym momencie dokonuje się radykalny zwrot. Sytuacja już nie jest obojętna, kiedy zagrożone zostały religia i Kościół. A przy tym ma miejsce odkrycie, że ci, którzy dzisiaj uczynili zamach na religię, Kościół, wczoraj dokonali zamachu na państwo, naród, ojczyznę. Był to sygnał do obrony religii, Kościoła, a okazało się jednocześnie, że nie obronimy religii, Kościoła, jeśli nie obronimy państwa, narodu, ojczyzny. Tak w walce o niepodległość rodziła się tożsamość Polaka, gdzie religia, Kościół, państwo, naród, ojczyzna wprzęgnięte zostały w jedność, stały się swoistą całością. Tak się rodziła polska kultura, świadomość narodowa, właśnie patriotyczna.
Świadomość ta rodziła się w powstaniach listopadowym i styczniowym. W coraz to bardziej narastającym buncie i nieposłuszeństwie a jednocześnie w „pracy u podstaw”, aby bronić i rozwijać wszystko to, co polskie. Niewola i prześladowania spowodowały, że grupy Polaków udawały się na emigrację i stamtąd wspierały walczących o niepodległość.
Wielką rolę odegrał Kościół. Stał się jedyną instytucją, która jednoczyła Polaków z trzech zaborów, zgromadzenia zakonne okazały się być kurierami. Kościół był swoistego rodzaju ambasadorem reprezentującym naród, Polskę na zewnątrz. Broniąc katolicyzmu, coraz częściej odwoływano się także do kultu maryjnego. Stąd także Adam Mickiewicz w „Dziadach” zdobywa się na sekwencję:
„Słuchaj, ty! – tych mnie imion przy kielichach wara.
Dawno nie wiem, gdzie moja podziała się wiara,
Nie mieszam się do wszystkich świętych z litaniji.
Lecz nie dozwolę bluźnić imienia Maryi.”
Do tego specyficznego rysu polskiej kultury odwołał się Jan Paweł II, kiedy w siedzibie UNESCO wygłosił pamiętne słowa. Było to w czasie, kiedy do głosu dochodziła „Solidarność”:
„Jestem synem Narodu, który przetrwał najstraszliwsze doświadczenia dziejów, którego wielokrotnie sąsiedzi skazywali na śmierć – a pozostał przy życiu i pozostał sobą. Zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i okupacji własną suwerenność jako Naród – nie biorąc za podstawę jakiekolwiek inne środki fizycznej potęgi, ale tylko własną kulturę, jaka się okazała w tym przypadku potęgą większą od tamtych potęg. I dlatego też to, co tutaj mówię o prawach Narodu wyrosłych z podwalin kultury i zmierzających ku przyszłości, nie jest echem żadnego „nacjonalizmu”, ale pozostaje trwałym elementem ludzkiego doświadczenia i humanistycznych perspektyw człowieka.” (Jan Paweł II, W imię przyszłości kultury. Przemówienie w siedzibie UNESCO, Paryż, 2 czerwca 1980)
Frank-Walter Steinmeier przypomniał słowa Jana Pawła II z placu Piłsudskiego: „Niech stąpi duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi.” I mówił dalej: „To jest duch Polski, uwolnienia, który potrafił zniszczyć żelazną kurtynę. To jest nasz duch pojednania, który nam, Niemcom, przyniósł nowy początek. To jest nasz duch odnowy, który dzisiaj możemy kontynuować w zjednoczonej Europie. Ten duch powinien rozszerzyć się na cały świat.” Mówił dalej: „Pojednanie jest łaską, której my, Niemcy, nie mieliśmy prawa się domagać, ale której chcemy sprostać.” (1 września 2019 roku)
Co charakterystyczne, obaj przywódcy wielce znaczących dziś narodów przypomnieli Krzyż, pod którym przemawiał na Placu Zwycięstwa w Warszawie Jan Paweł II podczas pierwszej pielgrzymki do Polski. Przypominali także jego słowa, cytowane wyżej przez prezydenta Steinmeiera czy wiceprezydenta USA Mike Pence’a o człowieku i narodzie, który nie może siebie zrozumieć bez Chrystusa. Rzucił też metafizyczną myśl, aby na zmaganie się Polaków z niemiecką agresją i na dobijanie się o wolność spojrzeć w kontekście odwiecznej walki dobra ze złem.
Istotę tej odwiecznej walki dobra ze złem ukazał znany w świecie Leszek Kołakowski, człowiek, który nie deklarował się jako wierzący, nie przyjął chrztu, a w odwołaniu do prawa naturalnego stwierdzał: „Kiedy mówię o «odróżnianiu dobra i zła», mam na myśli tylko takie odróżnienie, którego znaczenie, siła obiektywna, zniewalająca nie zależy od nas; odróżnienie, którego nie możemy ani unieważnić, ani zmienić według naszej woli lub kaprysu, odróżnienie, które zastajemy gotowe, które nam się narzuca i które jesteśmy zmuszeni przyjąć jako prawdziwe. Nie wystarcza zaakceptować to rozróżnienie, a więc przyjąć, że istnieje prawo naturalne, którego oczywiście nie da się nigdy odkryć jako faktu empirycznego; ta wiedza jest mało pożyteczna, jeśli nie jesteśmy zdolni do odczuwania dobra i zła w nas samych.” To odwołanie się do prawa naturalnego jest szczególne, bowiem we współczesnym świecie jest powszechnie kwestionowane, o czym mówił papież Benedykt XVI w Niemieckim Bundestagu 22 września 2011 r.
To odwołanie się do Krzyża obydwu przywódców jest także godne uwagi, bowiem widzimy nasilające się symptomy jego usuwania z publicznej przestrzeni Europy, czego przykładem może być proces przed Trybunałem w Strasburgu, gdzie Krzyża dla przestrzeni publicznej w imieniu państwa włoskiego i pozostałych dziewięciu państw europejskich bronił wierzący Żyd Josef Weiler i obronił. Ukazał Krzyż jako symbol europejskiej kultury.
Myśl Stenmeiera o pojednaniu jest niewątpliwie nawiązaniem do sławetnego Listu Biskupów Polski do Biskupów Niemieckich, którego autorem był kardynał Bolesław Kominek. On sam jest przykładem zmagania się Polaków o wolność narodową i religijną. Urodził się w polskiej rodzinie na terytorium będącym wówczas pod panowaniem niemieckim. Sam przyznawał, a jestem jego wychowankiem z Wrocławia, że dwa razy dziennie otrzymywał klapsa; raz w szkole, kiedy mówił po polski, a miał mówić po niemiecki, drugi raz, kiedy wracał ze szkoły i mówił po niemiecku, a miał mówić po polsku. Ale to sprawiło, że był dwujęzyczny i mógł ten list zredagować bezpośrednio po niemiecku, ale i po chrześcijańsku.
Dlaczego o tym mówię? Bowiem dziś Polacy żyjący tą kulturą, która okazała się być potęgą większą od militarnych potęg trzech zaborców, o czym mówił Jan Paweł II, bowiem dziś Polacy żyjący owym duchem, o którym mówił prezydent Steinmeier, z tego właśnie powodu oskarżani są o nacjonalizm i populizm i dyskryminowani w oczach Europy, a co dla nich samych jest żywym patriotyzmem, który w czasie walki o wolność kazał im powiedzieć: „Za wolność naszą i waszą.”
Dzisiaj Polacy mają żal do Europy nie tylko za to, że ich opuściła we wrześniu 1939 roku, wystawiając na okrutną hekatombę, na eksterminację ludności cywilnej, obozy koncentracyjne i gułagi, ale również o to, że Polacy walczyli na wszystkich frontach świata właśnie o „wolność naszą i waszą.” W tym roku minęła 80. rocznica bitwy pod Monte Casino, gdzie dopiero Polacy odnieśli zwycięstwo i otworzyli drogę do Rzymu, ale w Rzymie do defilady zwycięzców nie zostali dopuszczeni. Działo się to w czasie, kiedy polscy żołnierze walczący pod Monte Casino już wiedzieli, że na mocy układów Jałtańskiego i Poczdamskich zostali oddani pod okupację radziecką i do Polski już wrócić nie mogą, bo czeka ich wywózka na Sybir. A mimo tego w imię honoru żołnierza i żołnierskiej przysięgi poszli w bój. To jest właśnie ten duch.
Ten duch kształtował świadomość i świadomie był kształtowany począwszy od Stanisława na Skałce (1079), profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego: Stanisława ze Skarbimierza i Pawła Włodkowica, ten ostatni uczestniczył w Soborze w Konstancji, obydwaj tworzyli polską szkołę prawa międzynarodowego, a w sporze polsko-krzyżackim reprezentowali myśl, że pogan nie nawraca się mieczem, poprzez zabory, pierwszą wojnę, po uzyskanie niepodległości w 1920 roku – zwane „Cudem nad Wisłą”, które uratowało zachodnią Europę przed komunizmem, okupację, Powstanie Warszawskie, „Solidarność”, która zadziwiła świat. A zawsze tym wydarzeniom towarzyszył Krzyż.
Dzisiaj doświadczamy na nowo zamachu na wywalczoną wolność, gdzie w imię zwalczania owego nacjonalizmu i populizmu czyni się zamach na wolność religijną, o czym mówił papież Benedykt XVI w przemówieniu do korpusu dyplomatycznego 10 stycznia 2011 r. „Nie mogę przemilczeć innego zamachu na wolność religijną rodzin, jakim jest w pewnych krajach europejskich – od siebie dodam również i w Polsce – narzucanie obowiązkowych lekcji wychowania seksualnego lub obywatelskiego, podczas których prezentowane są koncepcje osoby i życia pozornie neutralnego, lecz w rzeczywistości odzwierciedlające antropologię sprzeczną z wiarą i z prawym rozumem”.
Należy wyrazić radość, że tu w Warszawie odbywa się pierwsza po wojnie Kapituła Wielkiego Przeoratu Polski. Zakon Rycerzy i Szpitalników św. Łazarza z Jerozolimy wnosi do Polski, w polską kulturę bogatą tradycję katolicką z całą swoją duchowością i przesłaniem natury społecznej. Zakon św. Łazarza pozostaje wierny zasadzie pomocy chorym, rannym, niedołężnym i wszystkim potrzebującym. Atavis et Armis – poprzez przykład przodków, tradycję oręża wyraża się pomoc humanitarna i medyczna. Ostatnią dziedziną działania Zakonu staje się prowadzenie Opieki Perinatalnej. Celem jest wsparcie rodziców oczekujących narodzin poważnie chorego dziecka, u którego wykryto w okresie ciąży wady letalne, wady, które mimo leczenia nie dają szansy na przeżycie. Działalność ta niesie pomoc rodzicom w okresie ciąży, porodu, towarzyszenie podczas umierania dziecka, wsparcie w pochówku i żałobie.
Kapitułę Wielkiego Przeoratu Polski polecamy Bogu i przewodnictwu Najświętszej Maryi Panny. Sprawowanie i uczestnictwo w Ofierze Eucharystycznej niech stanie się źródłem mocy dla realizacji postanowień Kapituły jak i charyzmatu Zakonu, który niech coraz bardziej zakorzenia się w Polsce i rozwija skrzydła.