12.09.2023

„Razem z aktorami mogliśmy przeżyć spektakl, który bardzo szczegółowo opisał Prymasa Tysiąclecia bez jego obecności na scenie. I to jest ta wielka sztuka” – mówił bp Krzysztof Włodarczyk.

Bydgoski Teatr Kameralny był miejscem pokazów specjalnych spektaklu „Prorok”, poświęconemu osobie bł. kard. Stefana Wyszyńskiego. Zarówna sama sztuka, jak i spotkania z widzami, wpisały się w przygotowania do obchodów 20-lecia diecezji bydgoskiej.

Aby opowiedzieć o prymasie, autorka sztuki Marta Gzowska-Sawicka postanawia nie wywoływać go na scenę. Nie dość na tym. Nieobecny bohater ukazany jest w serii scen, połączonych ze sobą nie poprzez klasyczną fabułę, a przez luźne skojarzenia i czasem wręcz szokujące kontrasty. – Chciałam odejść od laurki, skupiania się na przypadkach indywidualnych ludzi, których tak łatwo jest oceniać. Kiedy czytałam o prymasie, to on naprawdę starał się nie oceniać ludzi. Chciał ich kochać. Tworząc scenariusz, zastanawiałam się, czy jest to prawdziwe? Myślałam, jak jest to trudne zadanie dla nas, zwykłych ludzi, by taką ideę wprowadzać w życie. Bo sztuką jest patrzeć na ludzi, nie oceniając ich – powiedziała Marta Gzowska-Sawicka.

„Prorok” łączy w sobie rzeczy, których pozornie spoić się nie da: opowieść o klasycznych wartościach z awangardową formą wypowiedzi teatralnej. – Dla nas to podróż, którą rozpoczęliśmy z niezwykłym człowiekiem, poznając jego życie – dodał reżyser i aktor Rafał Sawicki, związany z Bydgoszczą. – To wiele pytań, które zostały ubrane w formie spektaklu, zadanych nam samym, ale i widzom – dodał. – Do momentu udziału w spektaklu niewiele wiedziałam o prymasie. Zorientowałam się, że mało się o nim mówiło, na przykład na lekcjach religii. Na pewno udział w projekcie dał mi ogromną możliwość, by się tej postaci przyjrzeć z bliska. Dzisiaj wiem, że to skarbnica wiedzy i zazdroszczę tym, którzy mogli poznać prymasa – dodała Dorota Bzdyla, która wcieliła się m.in. w postać siostry zakonnej.

Mianem „Proroka” określiła Prymasa Wyszyńskiego w swoich tajnych dokumentach komunistyczna Służba Bezpieczeństwa. Okazało się, że ironiczny i pogardliwy w intencji autorów kryptonim stał się trafnym wyznacznikiem życiowej drogi prymasa. Dzięki wyrzeczeniu się nienawiści do nieprzyjaciół, dzięki niezłomnej wierności Panu Bogu, Wyszyński osiągnął to, co wydawało się jego przeciwnikom zupełnie niemożliwe. – Nie było mi dane osobiście poznać prymasa Wyszyńskiego. Ja byłem do 24 roku życia obojętny religijnie i dopiero pod wpływem mojej żony zostałem ochrzczony. Łaska na mnie spłynęła i Bogu dziękować. Od 1968/69 roku zaczęło się drugie ja – podkreślił Jerzy Zelnik, dając tym samym świadectwo. Odtwórca m.in. roli kapłana, współpracownika powiedział, że z tekstami prymasa zetknął się głębiej w 2001 roku. – Byłem porażony ich niezwykłą aktualnością. My – ludzie wiary – mamy największy kłopot z dwoma drogowskazami: miłuj bliźniego swego jak siebie samego i staraj się zło dobrem zwyciężać. Pokazujemy na scenie to zło, przywołując jego cechy, może prowokując do przejrzenia się we własnym lustrze – powiedział.

Akcja sztuki rozgrywa się w mrocznych latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku, ale nie brak w niej współczesnych odniesień. Historia życia prymasa układa się w uniwersalną opowieść o wierze i ludzkich wyborach wobec prześladowań i posługujących się przemocą przeciwników. Sztuka zestawia i zderza ze sobą dwóch „kolosów” – stojącego na czele polskiego Kościoła prymasa Wyszyńskiego z komunistycznym aparatem zniewolenia i terroru. Jego postać zostaje opisana z perspektywy wroga, który przez długie lata bezskutecznie szukał argumentu, by go skompromitować i odsunąć z życia publicznego oraz świadomości narodu. – Myślę, że ta płaszczyzna ludzkich wyborów oraz dylematów moralnych dociera z tego spektaklu, niezależnie od wiadomości, czy wiedzy historycznej – podkreślił aktor Tomasz Drabek.

Zagrał on postaci Bolesława Bieruta oraz Kuby Wojewódzkiego. – Mam taką nadzieję, że widzowie sięgną być może po spektaklu do materiałów źródłowych, tego, kim naprawdę był prymas. Dotrą do nich dylemat i trudność moralna, którą próbujemy rozszyfrować. To znaczy dokąd może doprowadzić nas wiara – w komunizm, czy też w Boga. Gdzie jest ten moment, w którym tracimy siebie i idziemy w złą stronę – powiedział Tomasz Drabek, dodając, że dotyczy to zwłaszcza ludzi młodych. – Są oni na takim etapie, w którym podejmują wiele wyborów, a drogowskazów mają coraz mniej. Wydaje mi się, że wychowałem się w czasach, w których miałem znacznie więcej wskazówek. Także takich idoli duchowych, za którymi mógłbym podążać – powiedział.

I dlatego jedna z odsłon „Proroka” była dedykowana młodym i ich wychowawcom. – Urzekła mnie przede wszystkim gra aktorska i charakteryzacja. Spektakl przepełniony był odniesieniami do kontekstów historycznych, o których mamy możliwość się uczyć. Wychodząc z sali, zadawałem sobie jedno pytanie, gdzie to się zaczyna, w głowie, czy w sercu? – powiedział Wojtek Janowski z Zespołu Szkół Gastronomiczno-Hotelarskich w Bydgoszczy, nawiązując do pierwszych słów, jakie padły w sztuce. – Spektakl w przemyślany i dostępny sposób ukazuje czasy komunizmu i życie prymasa oraz znaczącą rolę Kościoła w trudnych czasach. Idealnie pokazuje to, że każdy czyn ma swoją przyczynę i konsekwencje. Pokazuje, że łatwo oceniać, nie znając całego obrazu sytuacji – dodała Amelia Pawlak z tej samej szkoły. – Spektakl, w trudnych chwilach, które przeżywam, pomógł i przypomniał mi, że warto opierać się na Bogu. I mam taką refleksję po nim, że komuniści byli totalnie nielogiczni, a my powinniśmy dzisiaj docenić to, że mamy wybór – podsumowała uczennica Antonina Turska.

Cały projekt został przygotowany przez Związek Rodowy Dzieduszyckich herbu Sas i dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – funduszu celowego. – Mogliśmy zatrzymać się przy postaci, która związana jest również z naszą diecezją. Na nowo zafascynować się osobą prymasa, a w niej postawą, która została naznaczona przez kryptonim „Prorok”. Miało to być ironią, a stało się poświadczeniem tego, co było fundamentem życia prymasa, czyli wierność Bogu, wolność wewnętrzna i odrzucenie nienawiści do nieprzyjaciół. I to mocne pytanie: gdzie się to zaczyna? Jak można złamać człowieka i jak również łatwo osądzić, kiedy został już złamany? Daliście nam perspektywę wolności w tym, by zachować dystans do oceniania i uprzedzania się, do wejścia w środek całej tej sytuacji, serce człowieka i cały kontekst historyczny – dodał bp Krzysztof Włodarczyk, ordynariusz diecezji bydgoskiej, która była głównym organizatorem spotkań.

Tekst: Marcin Jarzembowski
Zdjęcia: Wiesław Kajdasz i Marcin Jarzembowski

print