Dzisiejsza uroczystość jest konsekwencją zdarzeń, które swój ostatni etap miały 25 marca br. Wszyscy uczestniczymy w historycznym momencie tworzenia nowej diecezji, Diecezji bydgoskiej. Pierwszy jej biskup obejmuje w niej posługę pasterzowania. Z czym przychodzi ten biskup do swojej diecezji?
W wymiarze duchowym przychodzi z przesłaniem, które kilkanaście lat wcześnie wypisał w swoim herbie: „Ave Crux, Spes Unica – witaj Krzyżu, jedyna nadziejo.” Krzyżu, jedyna nadziejo, bądź pozdrowiony. Słowa te w Wielkim Poście, który aktualnie przeżywamy, przychodzi nam częściej kontemplować. Dlaczego właśnie krzyż? I to akurat dziś? Czy można nimi podbijać współczesny świat? Tym bardziej, kiedy słyszymy, że dziś to, co odwodzi od Boga, to nie tyle ateizm w jego teoretycznym wydaniu, lecz właśnie cierpienie, którego symbolem staje się krzyż. Oczywiście, mamy na myśli krzyż Chrystusa, a nie narzędzie tortury i śmierci starożytnego Rzymu, choć tu granica jest cienka i przebiega między wiarą i niewiarą. Odpowiedź negatywna byłaby zakwestionowaniem całego orędzia Ewangelii, a jej treścią – jak wiemy – jest sam Chrystus. Już najwcześniejsze orędzie o zbawieniu człowieka na pierwszy plan wybija właśnie krzyż. „Nie chcę znać niczego więcej – powie św. Paweł – jak Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego” (1 Kor 1, 2), „który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan” (1 Kor 1, 23). W przepowiadaniu Ewangelii zależy mu tylko na jednym, „by nie zniweczyć Chrystusowego Krzyża” (1 Kor 1, 17).Czym zatem jest Krzyż Chrystusa? Jest tajemnicą, ale umysł człowieczy nie był sobą, gdyby nie podjął próby jej rozszyfrowania i mało ważne, czy się mu to powiodło. Tajemnica Krzyża rozpięta jest między tym, iż jego konieczności nie da się wywieść oddolnie, a tym, że zbawienie głoszone przez Chrystusa jest zbawieniem przez krzyż. Zatem krzyż jest najpierw znakiem miłości Boga do człowieka, „nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Mówi o granicy, do jakiej Bóg miłuje człowieka; aż po krzyż, aż po wydanie samego siebie, aż po najwyższą ofiarę ze swojego życia, z siebie samego, do końca. Swoim cierpieniem na krzyżu Chrystus wyraża swoją solidarność z cierpieniem każdego człowieka. Ale także krzyż jest znakiem potęgi wolności człowieka, tej wolności, która może wynieść człowieka na szczyty heroizmu, ale też i tej, która Boga może powiesić na krzyżu. Krzyż Chrystusa – i w tym wyraża się jego paradoks – stoi na straży tej wolności. Jest znakiem, że nawet wówczas, kiedy człowiek próbuje zamachnąć się na samego Boga, Bóg mu tej wolności dla ratowania siebie nie odbiera, już raczej woli zawisnąć na nim, niż unicestwić człowieka, odbierając mu jego wolność. Bóg nie chce zbawiać człowieka, nie chce uszczęśliwiać człowieka na siłę, wbrew jego wolności. Krzyż staje się znakiem, jak Bóg nie odbierając wolności człowiekowi, czeka z krzyża, aż się człowiek zreflektuje, zastanowi, nawróci. Aż powie sobie, zgrzeszyłem. Krzyż ratuje wolność człowieka i stwarza przestrzeń dla współpracy, zasługi, ale też i dla kary. Krzyż ratuje podmiotowość człowieka. Krzyż ratuje dialog Boga z człowiekiem, do którego człowiek został zaproszony. Krzyż wreszcie odsłania tę tajemnicę człowieka, o której Chrystus mówił z krzyża: „odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 24), czy też w kontekście krzyża, „nie wiecie, o co prosicie” (Mt 20, 20). W słowach tych zawiera się jakaś szczególna definicja człowieka; człowiek to ten, kto nie wie, nie wie, co czyni i znajduje się w tym próba usprawiedliwienia człowieka. Człowiek to ten, kto nie wie, o co prosi. Buduje sobie taką filozofię życia, taki obraz życia, które nie istnieje. Ileż tragedii ludzkich dałoby się uniknąć, gdyby człowiek uświadamiał sobie, że życie, którego obraz, filozofię sobie wymyślił, że takie życie jest nie do zrealizowania, bo po prostu takiego życie nie ma. Ta niewiedza człowieka w świetle krzyża interpretowana jest nie tylko jako zła wola, ale jako „nie wie, co czyni”, „nie wie, o co prosi” i odbierana jako sygnał SOS, wzywanie Boga i drugiego człowieka z prośbą o pomoc. Im bardziej człowiek grzeszy, tym bardziej także daje poznać, jak uwikłany jest w grzech, który go zniewala, z którym nie umie sobie poradzić. Boże miłosierdzie, a Papież nazwie je w encyklice „Dives in misericordia, „miłosierną miłością” to właśnie z krzyża wysyłany ratunek, bo trzeba ratować skoro „nie wie”, w myśl nauka św. Pawła: „gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20).Jednak największa tajemnica krzyża jako tajemnicy cierpienia wyraża się w tym, że Chrystus nigdy nie uprawiał żadnej apologii krzyża, nie mówił, że ma on sens, nie tłumaczył go. Wręcz odwrotnie, gdziekolwiek go spotykał, pomagał, pocieszał, uzdrawiał, a nawet wskrzeszał. Ale kiedy przyszła jego godzina, wziął krzyż i poszedł, i poniósł go do końca i dlatego właśnie, że doniósł go do końca, zmartwychwstał, Bóg wskrzesił Go z martwych. Krzyż trzeba donieść do końca. Chrześcijaństwo nie zna innej odpowiedzi na cierpienie i krzyż. A czy jest w ogóle jakaś inna? W ostateczności krzyż staje się znakiem nadziei, bowiem widziany w perspektywie zmartwychwstania obwieszcza człowiekowi, że ostatnie słowo nie należy do śmierci, ale do życia, że ostatnie słowo nie należy do niesprawiedliwości, lecz do sprawiedliwości, że ostanie słowo nie należy do mordercy, lecz do niewinnej jego ofiary i dlatego warto żyć, jedynie dlatego warto żyć. W świecie, w którym sprawiedliwości nie było, nie ma i nigdy nie będzie, warto żyć. Trzeba go jednak donieść do końca.
Ta refleksja nad Krzyżem, podjęta kilkanaście lat temu, dziś, w dniu Ingresu, otrzymuje nowy aspekt, nowe dopowiedzenie w postaci Patronów nowo rodzącej się Diecezji Bydgoskiej: Matki Bożej Pięknej Miłości, której Koronowany Obraz znajduje się w tej Czcigodnej Katedrze i Błogosławionego Michała Kozala, biskupa-męczennika, który zginął w czasie drugiej wojny światowej w obozie koncentracyjnym w Dachau. Ta podwójność Patronatu to dwa ramiona Krzyża. Pomiędzy nimi rozpościera się cała rzeczywistość, dla której warto żyć: od Pięknej Miłości po szczególny jej wyraz, jakim jest męczeństwo. Miłość, która jest największa (1 Kor 13, 13) spośród cnót, która nigdy nie przeminie, bo jest samym imieniem Boga (J ) i stąd ostatecznym sensem ludzkiego życia, więzią wspólnoty Boga z człowiekiem i pomiędzy ludźmi. Ta miłość w wymiarze ziemskim otrzymuje niekiedy najwyższą formę urzeczywistnienia: „nikt nie ma większej miłości nad tę, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Jednym z nich, który takiej miłości został poddany, który takiej miłości złożył świadectwo, był Bł. Michał Kozal. Czyśmy się kiedykolwiek zastanawiali nad tym, co się musi stać w człowieku, który świadomie i dobrowolnie gotów jest oddać swoje życie w obronie wiary, godności, życia drugiego człowieka. Czyśmy się już nad tym zastanawiali, co się musi w nim stać? Życie każdego z nas rozpięte jest pomiędzy dwoma ramionami Krzyża. Pomiędzy miłością, na której buduje się największe dobro, a miłością heroiczną, miłością męczeńską. W tym rozpięciu każdy z nas ma swoje miejsce, które niekoniecznie sam sobie obiera, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, aby je podjął, nie zaparł się go, nie zdradził, przyjął jako wyraz woli Bożej, którą należy spełnić do końca, bo na to został posłany na ten świat, tak jak wolę Bożą spełnił do końca Chrystus. Nie zawsze jest ona zrozumiała, nie zawsze Bóg się z niej chce wytłumaczyć, nie dlatego że nie jest do dyspozycji człowieka, ale dlatego, że człowiek jest za mało pojemny, aby mógł ją zrozumieć i dlatego Bóg żąda zaufania z tym przekonaniem, że na pewno doprowadzi do „ziemi obiecanej”. Jakie jest miejsce rozwijającej dziś do lotu swoje skrzydła diecezji bydgoskiej? To miejsce wyznacza przede wszystkim czas, który określa samoświadomość Kościoła. Czas Kościoła powszechnego, czas Soboru Watykańskiego II i doświadczenia okresu posoborowego. Jest to jednocześnie czas Kościoła w naszej Ojczyźnie, Kościoła obecnego w Niej od ponad tysiąca lat, czas Ojczyzny, która przeżywa dziś jakżesz boleśnie swoją transformację, ale i z nadzieją, że Bóg nie opuści i doda mocy ku uzdrowieniu.
Tak rozumiany czas stawia przed rodzącą się Diecezją wyzwania, które chce podjąć. Wyzwania te, jak już wspomnieliśmy kreśli najpierw Soborów Watykański II, nauczanie Kościoła postanowieniami Synodów, Piotr naszych dni Jan Paweł II, ale też Kościół w Polsce, który stara się ukonkretnić na miarę potrzeb i zadań wielkie przesłanie Kościoła powszechnego. Wielki Jubileusz chrześcijaństwa, jaki przeżywaliśmy w roku 2000 postawił przed nami jedno wielkie wyzwanie, jako szczególny program dla całego Kościoła, powołanie do świętości. Jest to powołanie do takiego kształtowania naszej codzienności, która realizowana jest na miarę naszej codziennej modlitwy „Ojcze nasz”, na miarę „Wyznania wiary”, „Ośmiu błogosławieństw”, „Dziesięciu przykazań”, na miarę miłości Boga i bliźniego. To powołanie do świętości trzeba nam wszystkim podjąć, ukonkretnić i systematycznie realizować. To ukonkretnianie może mieć różne formy i sposoby, jednakże Diecezja Bydgoska nie narodziła się z próżni, tu był i działał Kościół w ramach Diecezji i Metropolii Gnieźnieńskiej tworząc swoją długą i bogatą tradycję. Do tej tradycji trzeba nam nawiązać, kontynuować i ją rozwijać. Wiem, że w kształtowaniu tożsamości Kościoła gnieźnieńskiego bardzo mocno akcentowano miejsce świeckich, laikatu w Kościele, katechezę dorosłych jako jedną z form nowej ewangelizacji. Jest to trafne i słuszne, bowiem jedynie w swoich świeckich Kościół może być obecny w świecie i w nim wypełniać swoją misję, dla której został ustanowiony. To właśnie z tej obecności Kościoła w świecie poprzez świeckich zrodziła się kultura chrześcijańska, która legła u podstaw kultury europejskiej, tej wielkiej kultury Europy, która poprzez wieki przewodziła i do dzisiejszego dnia przewodzi światu. Religia, która nie przeobraża się w kulturę – powie Jan Paweł II – jest religią nie do końca przeżywaną, nie do końca przemyślaną. Poprzez katechezę dla dorosłych, tę formę nowej ewangelizacji będziemy starali się przemyśleć i przeżyć chrześcijaństwo do końca. Katecheza dla dorosłych powinna nam odsłonić wielkość zadań i misji rodziny. Dziś rodzina powinna stać się przedmiotem wielkiej troski Kościoła i Państwa, bowiem w niej tkwi ich przyszłość: przyszłość Kościoła i narodu. Dziś na rodzinę trzeba popatrzeć szeroko i głęboko, również w pryzmacie konfliktu pokoleń, wychowania dzieci i młodzieży, opieki nad starszymi, chorymi i samotnymi. Rodzina wymaga dziś szczególnej opieki i pomocy, zatem niechby stała się szczególnym obiektem troski kościelnej Caristas na równi z chorymi i samotnymi. Działalność kościelnej Caritas musi dotrzeć do każdej parafii. Wielkim wyzwaniem staje się duszpasterstwo młodzieży aż po duszpasterstwo młodzieży akademickiej, jej chrześcijańska inicjacja, ale także przygotowanie do życia w rodzinie i w społeczeństwie. Przygotowanie elit społecznych, ich pielęgnacja i nieustanny rozwój, które poprowadzą społeczeństwo ku wartościom duchowych, intelektualnych jest nakazem chwili, zadaniem Kościoła i Państwa. Społeczeństwo demokratyczne jest mocne i zdrowe jedynie wówczas, kiedy dokonuje się jego permanentna edukacja, w przeciwnym razie demokracja wystawiona zostaje na łup manipulacji, populizmu i demagogii, a bez wartości duchowych przemienia się w kolejny system totalitarny. W tym miejscu raz jeszcze powraca wielkie zadanie katechezy dla dorosłych, ale w szczególnym aspekcie; poznania i realizacji katolickiej nauki społecznej, co powinno stać się przedmiotem troski Akcji Katolickiej. Ileż na tym polu jest do zrobienia: zapoznanie siebie i społeczeństwa z papieskimi encyklikami, adhortacjami, listami, przemówieniami, chociażby z pielgrzymek Papieża Jana Pawła II do Polski. Dzieło Papieża Jana Pawła II, trzeciego co do długości pontyfikatu w Kościele, stoi przed nami dopiero do odkrycie i byłoby grzechem nie do odpuszczenia, gdybyśmy go nie odkrywali. Jest ono wyzwaniem na początku nowego stulecia i tysiąclecia. Aby te wszystkie wyzwania móc pomyślnie realizować, przed Kościołem bydgoskim rodzi się zadanie troski o duchowieństwo, o nowe powołanie, ale też właściwe przygotowanie i permanentna edukacja, która uwrażliwi przede wszystkim na liturgię, jej sprawowanie, która rodzi wiarę i ją pielęgnuje. Fenomenem polskiego duszpasterstwa pozostaje troska o konfesjonał, Wieczyste Adoracje, której nie wolno zaniechać. Pogłębianie życie duchowego osobistego, jak i wiernych przez uczestnictwo w liturgii, katechezie, w ruchach, grupach modlitewnych, poprzez lekturę Pisma św. niech się stanie wielką troską duszpasterską duchowieństwa bydgoskiego. Niech też swoje miejsce zajmą w nim osoby zakonne, poświęcone życiu konsekrowanemu dla wspólnego dzieła i misji, i wspólnego uświęcania. Kościół bydgoski, aby mógł spełnić te zadania, będzie musiał dokonać rozbudowy swojej bazy gospodarczych, w których pomieści diecezjalne instytucje i stworzy miejsca spotkań dla kształcenia, dyskusji i rozwoju ruchów, zrzeszeń i stowarzyszeń. Liczę w tym miejscu na zrozumienie nie tylko ze strony wiernych diecezjan, ale także ze strony Władz Świeckich wszelkich dziedzin i szczebli. Władz, które tak radośnie i życzliwie przyjęły wiadomość i utworzeniu Diecezji Bydgoskiej i jej pierwszego biskupa, za co już w tym miejscu bardzo serdecznie dziękuję.
Niech mi wolno będzie w tym miejscu podziękować także obecnemu pośród nas Księdzu Kardynałowi Henrykowi Gulbinowiczowi, pod którego opieką wychowywałem się i wzrastałem przez ponad 28 lat, a zatem przez prawie całe moje kapłańskie życie. Eminencjo, Księże Kardynale proszę przyjąć te podziękowania jako wyraz wdzięczności za to wszelkie dobro, które mogłem wynieść z Archidiecezji Wrocławskiej i przynieść tu do Bydgoszczy, oby jeszcze bardziej owocowało.
W tym miejscu niech mi wolno będzie prosić Księdza Metropolitę Gnieźnieńskiego, Henryka Muszyńskiego o wspieranie mnie swoim doświadczeniem w pracy duszpasterskiej. Przy tej okazji bardzo serdecznie dziękuję Waszej Ekscelencji za takie przygotowanie Bydgoszczy, że od zaraz Diecezja bydgoska może rozpocząć swoją działalność z bardzo wysokiego pułapu. Dziękuję też i za to, że przez jakiś czas klerycy diecezji bydgoskiej będą mogli kształcić się w Seminarium w Gnieźnie, korzystając z jego bogatego doświadczenia.
Ekscelencjo, Najdostojniejszy Księże Arcybiskupie, Nuncjuszu Apostolskie w Polsce, bardzo serdecznie dziękuję za obecność i niech mi wolno będzie prosić, aby Wasza Ekscelencja przekazał Papieżowi tę radosną wieść, że Diecezja z wielkim entuzjazmem przyjęła wiadomość o utworzeniu nowej diecezji w Bydgoszczy i wyraża za to swoją wdzięczność, że Diecezja Bydgoska dziś budzi się do życia, aby użyć tego wiosennego porównania i Jego Świątobliwość, Piotra naszych dni, Jana Pawła II prosi pokornie i usilnie o Apostolskie błogosławieństwa, aby mogła przynieść stokrotny plon. Bóg zapłać!