Drodzy Diecezjanie
W najbliższą środę wraz z całym Kościołem rozpoczniemy Wieli Post. W liturgii słowa Środy Popielcowej Kościół raz jeszcze przypomni nam wezwanie samego Boga: nawróćcie się do Mnie całym swym sercem (l J 2,12). Kierując to wezwanie Kościół spełniając swój urząd kapłański powie za św. Pawłem: W imieniu Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem ! (2 Kor 5,20). Jak przyjmiemy to wezwanie?
Wielki Post kojarzy nam się z pokutą i umartwieniem. Dla współczesnego człowieka może one wywołać wrażenie, jakoby musiał on poddać się komuś drugiemu, jakiejś obcej mu władzy, przyjąć coś, co jest mu narzucone z zewnątrz, nie wiadomo dlaczego i po co. To wezwanie do pokuty i wyrzeczenia odbierane bywa często jako zamach na wolność.
Wraz z tym wezwaniem może nawet rysować się swoista definicja chrześcijanina jako kogoś, kto jest do czegoś zmuszany. Chrześcijanin to ten, kto „musi” : musi słuchać Boga, musi wypełniać Boże przykazania, musi chodzić do kościoła, w czasie Wielkiego Postu musi się umartwiać i pościć.
Równocześnie ci, którzy do chrześcijaństwa się nie przyznają postrzegani są jako ci, którzy „nic nie muszą”, tak jakby pozostawali wolni od wszelkich zobowiązań i uciążliwości. Może to nawet rodzić przekonanie, że przez to są wolniejsi, szczęśliwsi, a ich życie bardziej radosne. Jest to jednak złudne. Gdybyśmy bowiem przyjęli tę tezę, bylibyśmy dalecy od prawdy.
Dalecy od prawdy będziemy także wówczas, kiedy Bogu przypisywać będziemy chęć uprzykrzania człowiekowi życia poprzez nakłanianie go do dodatkowych postów i czynów pokutnych, do różnych umartwień i trudów, jak gdyby już sama codzienność ze swoimi uciążliwościami nie wystarczała.
Pilniejsze wczytywanie się w Pismo Święte powinno zburzyć nasze oskarżanie Boga o tego rodzaju intencje. W psalmie 40 możemy usłyszeć, że Bóg nie chce ofiar, ani darów, nie żąda całopaleń i żertwy, to wszystko jest mu obce. Później te same myśli Autor Listu do Hebrajczyków włoży w usta Chrystusa i wskaże, że prawdziwą ofiarą miłą Bogu jest pełnienie Jego woli (por. Hbr 10, 5-7). Ale powie jeszcze coś więcej : oto Bóg w tajemnicy Wcielenia czyni swoje odwieczne Słowo Człowiekiem i posyła Go na świat, aby wypełnił do końca wolę Bożą. Sam Chrystus powie o sobie : Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał (J 4,34). W czynieniu woli Ojca spełnia się życie Chrystusa, spełnia się Jego wolność. Czynienie woli Ojca staje się odtąd kierunkowskazem życia także dla tych, którzy chcą za Chrystusem pójść.
Już tych kilka myśli powinno wystarczyć, abyśmy zrozumieli, że Bogu nie chodzi o same czyny pokuty i wyrzeczenia, nasze przygnębienie i umartwienie, ale chodzi Mu o nas samych, chodzi o to, abyśmy nawracając się do Niego zrozumieli, że jedynie w Nim jest nasze zbawienie, nasze odkupienie, czyli nasze prawdziwe szczęście i nasza wieczna przyszłość. Ostatecznie Bóg pragnie uczynić człowieka swoim przyjacielem.
Pragnienie naszego dobra i szczęścia jest pierwsza intencją samego Boga, który po to zesłał swojego Syna, aby poprzez krzyż i cierpienie dokonał naszego odkupienia. Może się ono jednak zrealizować jedynie wówczas, gdy wejdziemy na drogę nawrócenia. Czym zatem jest w rzeczywistości to nawrócenie, do którego wzywa nas Bóg ?
Pilniejsze wsłuchiwanie się w naukę Chrystusa pozwoli nam z łatwością odkryć, że największym grzechem jest przekonanie, że Bóg jest człowiekowi niepotrzebny, bowiem człowiek może zbawić się sam. Od zarania swojego istnienia nosił człowiek w sobie tę pokusę, by zająć miejsce Boga – będziecie jako bogowi i chce jak Bóg znać dobro i zło i chce decydować o tym, co jest dobre a co złe (por. Rdz 3,5). Uleganie tej pokusie przynosi jednak największą klęskę. Opisuje ją tragiczna historia Pierwszych Rodziców. Niemniej dramatyczny los człowieka ulegającego pokusie grzechu oddaje Chrystusowa przypowieść o Synu Marnotrawnym. Dokąd poszedł syn marnotrawny ? Ewangelia opisuje jego los jako dramatyczny, los człowieka na obczyźnie, gdzie sponiewierana została jego godność. Jego los stał się gorszy od losu świń, które musiał karmić, samemu cierpiąc głód. Bo człowieka nie da się nakarmić tym, czym karmi się świnie. Między świnią a tym, co dostanie ona w koryto nie ma żadnej różnicy. Natomiast między człowiekiem a tym, co przed nim leży na talerzu do jedzenia, jest istotna różnica. Co zatem decyduje o tej zasadniczej różnicy? Decyduje wyjątkowość stworzenia człowieka, który w samym Bogu ma szukać swojego szczęścia i swojej wieczności. Warto, abyśmy w czasie wielkopostnej zadumy właśnie tej przypowieści poświęcili więcej czasu. Niech każdy z nas odkryje w synu marnotrawnym swoją własną drogę powrotu do domu Ojca.
Wielu odchodzi również i dziś. Porzucają Boga, odchodzą od Kościoła. Dokąd idą? Sami urządzają sobie świat, na własną miarę kreślą jego zrozumienie, stawiają prognozy i proponują ich rozwiązania. Ale na przykładzie ich odejścia możemy prześledzić pewną prawidłowość. Otóż nie przestają oni szukać sensu dla swej sytuacji, tworzą własne ideologie i filozofie życia, w imię których „muszą” uwierzyć, że ich życie też ma sens. „Muszą” wierzyć, że namiastka nadziei, którą na tych ideologiach budują, kiedyś się spełni. „Muszą” wierzyć, że i oni osiągną prawdziwą przyszłość i to szczęście, którego nieustannie szukają. Czy jednak spełni się ich nadzieja i kiedy? To pytanie, na które trudno znaleźć pełną odpowiedź .
Tak, człowiek jest zawsze na drodze poszukiwania lepszego życia. I naprzeciw niego wychodzi sam Bóg, aby wskazać kierunek, na którym to życie człowieka może się zrealizować, może znaleźć to, czego tak naprawdę szuka. Naprzeciw wychodzi sam Bóg, aby wprowadzić człowieka na taką drogę, na której będzie on mógł doznać pociechy i pomocy w dniach smutku, choroby i cierpienia. Na taką drogę, na której możliwe jest zwycięstwo nad śmiercią, bowiem na niej właśnie spotykamy Boga, który zwyciężył śmierć , i który ma w ręku klucze życia. Na tej drodze Bóg przynosi człowiekowi miłość i prawdę, które są źródłem życia. Pamiętajmy, życie bez miłości i prawdy nie jest życiem godnym człowieka.
Czas Wielkiego Postu to czas spotkania z Bogiem, który wybrał się na poszukiwanie zagubionego człowieka. Ale dlatego ten czas musi stać się czasem pokuty w życiu człowieka, bowiem nie da się pogodzić spotkania z Bogiem z tanią obietnicą „obfitości życia”, jakim łudzi świat pogański, świat bez Boga; świat, gdzie śmierć staje się rozrywką, gdzie okrucieństwo i przemoc stają się powodem zabawy, gdzie seks nazywany jest miłością, a ludzkie ciało staje się towarem na sprzedaż. Świat, gdzie konsumpcja staje się jedyną filozofią życia, dla której coraz więcej miejsca pozostawia się narkotykom, pogardzie, kłamstwu, oszustwom i niesprawiedliwości. Przeciwstawić się takiemu życiu i uznać je za niegodne człowieka w istocie oznacza pokutować i umartwiać się.
Pokutować to znaczy przyjąć wychodzącego naprzeciw nam Boga. Przyjąć Go jako Boga żywego, który nadaje sens wszechrzeczy i ludzkiemu życiu. Ten Bóg ma na imię Jezus Chrystus, który swoim życiem i śmiercią wskazuje każdemu z nas drogę życia. Pokutować to także pojednać się z Kościołem, w którym Chrystus wchodzi w nasze życie, w nasz czas, w naszą Ojczyznę. Pokutować wreszcie to uczynić z Bożych przykazań swoją filozofię życia. Dzięki pokucie dokona się w nas nawrócenie, które pozwoli nam zrozumieć, że Bóg jest miłością (1 J 4, 16). Pomocą w odkrywaniu tej prawdy niech stanie się pierwsza encyklika papieża Benedykta XVI, która taki właśnie nosi tytuł. Zachęcam Was wszystkich byście właśnie w tym czasie Wielkiego Posty wzięli do ręki te encyklikę i uczynili lekturą.
Umiłowani!
W czasie tegorocznego Wielkiego Postu przeżywać będziemy pierwszą rocznicę śmierci Papieża Jana Pawła II. Wszyscy pamiętamy ostatnie dni Jego życia i okrzyknięcie Go świętym już w dniu pogrzebu. Towarzyszenie Papieżowi w przechodzeniu do domu Ojca stało się dla nas okazją do przeżycia szczególnych rekolekcji. Czyż właśnie w tych ostatnich dniach Jego życia Papież nie pokazał nam, co znaczy być chrześcijaninem? Swoim cierpieniem, chorobą i swoim krzyżem pokazał nam, że chrześcijanin to nie ten, kto „musi” słuchać Bożych nakazów, ale to ten kto chce to czynić. Przez pełnienie woli Bożej nie jest sam, bowiem zawsze jest przy nim Chrystus i w życiu, i w chorobie, i w śmierci, po to, aby ostatecznie również z nim być w zmartwychwstaniu.
Wszystkim Wam życzę owocnego przeżycia Wielkiego Postu, o to się modlę i wspieram
Was pasterskim błogosławieństwem
biskup Jan Tyrawa, Ordynariusz Diecezji Bydgoskiej