Drodzy Diecezjanie!

Stajemy ponownie wobec ważnego okresu liturgicznego, jakim jest rozpoczynający się w najbliższą środę Wielki Post. Będziemy w tym czasie skupiać naszą myśl i podejmować praktyki pokutne: modlitwę, jałmużnę i post. Są one uzewnętrznieniem tego, co zawsze towarzyszy człowiekowi w jego życiu, a mianowicie troską o siebie samego. Wyrazem tej troski są również pytania, jakie człowiek sobie stawia – czy żyję dobrze, czy nie przegrywam swego życia, czy nie należałoby się poprawić, czy nie powinienem sobie stawiać wyższych celów?

Odpowiedzi na te pytania udziela Ewangelia, a za nią chrześcijaństwo. Ukazują one nam postać Jezusa Chrystusa, który się modli, czyni dobrze i pości przez 40 dni, zanim rozpocznie publiczną działalność. W tym roku – idąc za orędziem na Wielki Post papieża Benedykta XVI – chciejmy najpierw na moment zatrzymać się nad praktyką postu.

W Piśmie Świętym post ukazywany jest jako pomoc dla unikania grzechu i środek odnowienia przyjaźni z Bogiem. Taki sam cel i sens jest Wielkiego Postu – pokonywać grzech i odnowić przyjaźń z Bogiem, po to, aby jej już nigdy nie utracić. Ostatecznie w świetle nauki Pisma Świętego post staje się niczym innym, jak tylko wypełnieniem woli Ojca, który „widzi w ukryciu i odda w ukryciu”. To pełnienie woli Ojca stało się dla Jezusa Chrystusa pokarmem (por. J 4,34) i w tym kontekście pełniej rozumiemy co znaczą Jego słowa, że „nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem które pochodzi z ust Bożych” (Mt 4,4). Chrystus Pan chciał ukazać „prawdziwy pokarm” dla człowieka, którym jest pełnienie woli Boga. Skoro tak ważna jest praktyka postu to nic dziwnego, że obok modlitwy i jałmużny był on codzienną praktyką wielu Ojców Kościoła i Świętych.

Wydaje się, że dzisiaj rozumienie sensu i celu postu w poważnym stopniu zanikło. Post zastępowany wszelkiego rodzaju „terapiami” powoduje m.in., że człowiek zapomina, że nie żyje tylko dla siebie, lecz ma żyć także dla Boga. Gdy człowiek nie umie żyć dla Boga, szybko staje się niewolnikiem wielu innych rzeczy: terapii poprawiającej jego sprawność fizyczną, ulega kultowi ciała i kultowi młodości, a w ostateczności poddaje się egoizmowi. Takie życie spłyca jego sens i cel. Potrzeba postu, który ostatecznie ma służyć przywróceniu równowagi i spójności między duszą i ciałem. Pozwala również uporządkować nasze nieuporządkowane przywiązanie do dóbr materialnych. Bowiem praktyka postu, czyli dobrowolnego zrezygnowania z czegoś, pozwala zaoszczędzić pewne dobra, które możemy oddać bliźniemu i z nim się podzielić z miłości.

Drodzy Bracia i Siostry!

Post może oznaczać także rezygnację z czegoś, co mogłoby szkodzić człowiekowi w jego sferze duchowej i dlatego w tym miejscu pragnę poruszyć sprawę zapowiadanego spektaklu Superstar with Jesus Christ, który miałby być wystawiany w Wielką Środę, 8 kwietnia na bydgoskim Starym Rynku. Ma to być nowa wersja znanego musicalu Jesus Christ Superstar z roku 1973. O ile jednak Autorzy pierwotnej wersji chcieli w formie musicalowej pokazać Jezusa Chrystusa, przybliżyć Go widzom i pomóc w refleksji, kim prawdziwie jest Jezus Chrystus, to wersja zapowiadana nie ma z tym nic wspólnego. Wręcz odwrotnie. Autor tego pomysłu sam stwierdza, że nie chodzi mu o Jezusa. Głównym przesłaniem ma być krytyka ironicznych praw, którymi kierują się programy telewizyjne reality show, zdolne wykreować nieznaną osobę na gwiazdę. Taką osobą wykreowaną na gwiazdę – zdaniem autora – miał być Jezus Chrystus. To radio, telewizja i inne środki przekazu – twierdzi autor – wbiły nam do głowy, że był Bogiem. Chrystus ma być odarty z mitu.

Sami autorzy mówią o sobie: „nie mamy wykształcenia muzycznego, teatralnego ani nawet nie ukończyliśmy kursów tańca”, a mimo to – wolno tak powiedzieć – korzystając z tych samych przez siebie krytykowanych praw, chcą wykreować się na gwiazdy i zdobyć tanią popularność. Chcą to osiągnąć przez to, co ma się stać główną treścią tego musicalu, a mianowicie, jak najszersze grono jego widzów poprzez SMS-y ma zadecydować, „czy Chrystus ma zostać ukrzyżowany?”. Dodają jednocześnie, że „zakończenie spektaklu nie będzie uzależnione od głosowania publiczności. Będzie zgodne z wydarzeniami historycznymi”. Rodzi się zatem pytanie po co to wszystko? Może rzeczywiście idzie tylko o to, by pokazać spektakl – jak sami pomysłodawcy mówią – w formie skandalizującej i prowokującej, skoro ma on być wystawiony w Wielkim Tygodniu, kiedy większość z wierzących będzie bezpośrednio przygotowywać się do Triduum Sacrum i Uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego.

Piszę o tym również, aby podziękować tym wszystkim, którzy w taki czy inny sposób wyrazili już swój sprzeciw wobec spektaklu, tak instrumentalnie wykorzystującego osobę Jezusa Chrystusa. Szczególnie dziękuję przedstawicielom Kujawsko-Pomorskiego Oddziału Ekumenicznej Rady Kościołów za ich protest. Możemy być pewni, że te protesty nie są – jak chcieliby to widzieć stwierdzający cynicznie autorzy spektaklu – „napędzającą reklamą”.

Zwracam się jednocześnie do wszystkich wiernych, aby w żadnej formie nie uczestniczyli w tym przedstawieniu, nawet wówczas, kiedy Sąd – do którego organizatorzy zwrócili się o opinię – wyda oświadczenie, że spektakl ten nie rani niczyich uczuć religijnych. Pamiętajmy, że to nie sąd określa kto i w jaki sposób ma wierzyć. W czasach, kiedy skandalizujące formy spektakli teatralnych, filmu i sztuki, chce się określać mianem wielkiej sztuki, najlepszym sposobem protestu niech będzie ich niedostrzeganie i całkowite pomijanie. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że w czasach, w których prowadzi się wielką kampanię przeciwko karze śmierci, tutaj próbuje się namówić jak największą rzeszę ludzi, aby uczestniczyli w wydawaniu wyroku śmierci na Niewinnego Człowieka, by uczynić z tego ważnego dla chrześcijan wydarzenia zabawę, grę, pośmiewisko. Tu dopiero widać, jak nasze czasy odarły ze świętości samo życie i misterium śmierci.

Drodzy Diecezjanie!

Planowany spektakl możemy jednak postrzegać jako „błogosławioną winę”, za którą nawet pomysłodawcom można by podziękować, gdyż skłonili nas do poważnej refleksji. Każdy kto zechce uczestniczyć w tym spektaklu, a zwłaszcza w głosowaniu – „czy Chrystus ma zostać ukrzyżowany?” niech najpierw odpowie sobie na pytanie, jak będzie wyglądał jego pogrzeb, czy będzie prosił kapłana, aby ten nad jego grobem odmówił m.in. taką modlitwę: „Wszechmogący Boże, Ty przez śmierć krzyżową Twojego Syna, Jezusa Chrystusa, zwyciężyłeś śmierć naszą, a przez Jego chwalebne zmartwychwstanie przywróciłeś nam życie nieśmiertelne, wysłuchaj nasze prośby za Twojego sługę, który umarł w Chrystusie i z ufnością oczekuje zmartwychwstania, spraw, aby ten, który na ziemi poznał Ciebie przez wiarę, nieustannie chwalił Cię w niebie. Przez Chrystusa Pana naszego”; jak będzie mógł „słuchać” tej modlitwy, aby Chrystus przywrócił mu życie nieśmiertelne, skoro sam głosował nad Jego śmiercią?

Jeszcze raz powtórzę, tym spektaklem autorzy przyczyniają się mniej lub bardziej świadomie do odzierania ludzkiego życia z jego świętości. A życie jest święte poprzez to, że nie mamy nad nim żadnej władzy. Wiedzą o tym najlepiej lekarze, zwłaszcza chirurdzy. Można wiele pomagać choremu człowiekowi dopóty, dopóki jest w nim życie. W momencie, kiedy ono z niego uchodzi, już nic nie można pomóc, nikt nie potrafi go przywrócić. W tym kontekście życie ukazuje się jako dar, całkowicie niezależny od człowieka. Mówienie o życiu stawia nas wobec konieczności mówienia również na nowo o śmierci. Jej nigdy nie wykreśli się z życia i stąd obowiązek mówienia o niej, nawet wbrew panującej tendencji, by temat śmierci wykreślić z ludzkiego języka i o niej zapomnieć. Czyż wszystko to nie prowadzi do dewaluacji życia? Dzisiaj, gdy życie jako świętość jest kontestowane, a nawet wyśmiewane po to, by tym łatwiej można było zaakceptować jego niszczenie przez aborcję, eutanazję, praktykę in vitro, czy wykorzystywanie embrionów dla celów doświadczalnych, tym bardziej trzeba nam otoczyć troską życie.

Refleksja nad znaczeniem życia i śmierci mogłaby połączyć wierzących i niewierzących, aby chronić godność ludzkiej istoty, niezależnie od tego, w jakiej znajduje się sytuacji życiowej. W wypowiedziach osób stających w obliczu śmierci, a nawet tych, którzy czasami twierdzą, że po śmierci już nic nie istnieje, daje się zauważyć, z jak wielką troską podkreślają oni to, że w życiu usiłowali czynić dobro, pomagali innym i schodzą z tego świata ze świadomością, że nikomu nie wyrządzili żadnej krzywdy, nie przyczynili się do czyjegoś nieszczęścia. Czyż nie jest to zdumiewające, że w obliczu śmierci człowiekowi zależy tak bardzo na dobru i na satysfakcji, że je czynił? Nawet wtedy, gdy wydaje mu się, że po śmierci już nic poza przepastną nicością nie ma, a dobro czynione było w rzeczywistości na próżno, człowiek odwołuje się jednak do niego? Ostatecznie więc życie nie jest dobrem, które pozostaje tylko do dyspozycji człowieka. Życie okazuje się być tajemnicą, która sama z siebie wymaga odpowiedzialności, miłości, cierpliwości, współczucia ze strony wszystkich i każdego. Niechby zatem stało się wartością i tym dobrem, które będzie powszechnie szanowane od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci.

Drodzy Diecezjanie!

Z takimi myślami przychodzę u początku Wielkiego Postu, w roku duszpasterskim, którego program każe nam Otoczyć troską  życie i zachęcam Was do refleksji. Niech ten czas pokuty i odnowy życia służy nam wszystkim do tego, abyśmy oddalili od siebie to, co rozprasza ducha, a pogłębiali to, co karmi duszę i otwiera ją na miłość Boga i bliźniego. Niech ten czas wielkopostny będzie czasem częstszej modlitwy, korzystania z sakramentu pokuty i coniedzielnego spotykania Chrystusa w Eucharystii. Niech sam Bóg błogosławi nasze dzieła pokutne prowadzące do nawrócenia.

Biskup Bydgoski Jan Tyrawa

Bydgoszcz, dnia  22 lutego 2009 r.

print