W Katedrze Bydgoskiej gromadzi nas 40. rocznica wydarzeń Marca ’81, dzięki którym Bydgoszcz stała się wówczas centrum ruchu Solidarności, fenomenu, który zadziwił cały świat.

Nie jest moim zadaniem opisywanie tego fenomenu, niech czynią to inni, bardziej kompetentni. Ale fakt, że gromadzimy się w Katedrze, nie jest przypadkowy, bowiem fenomen ten ma swoje drugie dno i temu właśnie warto poświęcić uwagę. Bowiem Katedra ta symbolizuje Kościół nie tylko jako fakt socjologiczny, lecz tym razem przede wszystkim jako fakt duchowy i to szczególne powiązanie społeczeństwa, narodu z Kościołem. Chciałbym to drugie dno jakoś opisać.

Zacznijmy od faktu. Kiedy Polska w 1795 roku utraciła niepodległość, wymazana została z politycznej mapy Europy, zatraciła swoją państwowość i wszystkie instytucje z tym związane, liczyła – jak obliczają historycy – 14 mln mieszkańców, spośród których połowa mówiła po polsku. Utrata niepodległości politycznej – jak dalej stwierdzają historycy – zaledwie na jednym milionie obywateli zrobiła znaczące wrażenie, innym było to właściwie obojętne. I tak by może zostało, gdyby nie to, że zaborcy, którzy najpierw dokonali zamachu na wolność polityczną, narodową, poszli dalej, aby dokonać zamachu na wolność religijną, podważając wiarę narodu; ze strony protestantyzmu, prawosławia, józefinizmu austriackiego.

Ten zamach na religię, na wiarę stał się cezurą, stał się zwrotem, bowiem cały naród stanął w obronie swojej wiary. Prowadził do uświadomienia, że ci, którzy chcą zniszczyć wiarę narodu, wcześniej dokonali zamachu na jego wolność narodową, niszcząc jego państwowość. Skojarzono, że walka o odzyskanie wolności religijnej staje się równocześnie walką o wolność narodową, że te dwie wolności idą w parze.

To, co dokonało się na przestrzeni 123 lat zniewolenia, licząc od ostatniego rozbioru Polski do odzyskania niepodległości, także nie spadło z nieba, ma swoją długą historię, w której rodził się fenomen polskiego ducha. Fenomen ten w teologii katolickiej opisywany jest pod tytułem „teologii narodu”. Jednym z ostatnich jej przedstawicieli okazał się Prymas Tysiąclecia Kardynała Stefan Wyszyński, a także św. Jan Paweł II, jego teologię trzeba dopiero badać.

Kiedy Polska znalazła się w kręgu państw europejskich, tzn. w kręgu kultury chrześcijańskiej, napotkała na problem „rządzących” i „rządzonych” – tak wewnątrz poszczególnych państw, kształtowany pod wpływem regionu w różnorodności społeczno-kulturowej, jak i w relacjach zewnętrznych, gdzie pojawiła się tendencja podporządkowania państw słabych silniejszym.

Aby skupić się na tym, co nas w tej chwili najbardziej interesuje w relacji „rządzących” i „rządzonych”, historycy wyróżniają trzy zagadnienia: kwestia postaw – cechy charakterologiczne Polaków, problem mesjanizmu polskiego i problem znaczenia koncyliaryzmu średniowiecznego.

Bardzo ciekawie przedstawia się opis cech charakterologicznych. Obszerny opis zostawił Jan Długosz. Grzegorz z Sanoka podkreśla waleczność Polaków, ich wierność królowi, ale też brak zainteresowania do osiedlania się w miastach. I oczywiście umiłowanie wolności. Andrzej Wolan, kalwin pisze (XVI w.): „Jeśli jakikolwiek naród pysznił się z powodu swojej wolności, to nasz zaiste tak wielką sławę z tego powodu sobie przypisuje, ze śmiało wysuwa się na czoło niemal wszystkich narodów. Nie tylko bowiem jednogłośnie na zjazdach i w licznych wypowiedziach wolność ta nasza jest sławiona, lecz również wiele pism poświadcza, jak wielkimi pochwałami ją się obsypuje i wielbi jako cechę szczególną i właściwą jedynie naszemu narodowi”. Ale są i głębsze analizy, Maciej Kazimierz Sarbiewski (XVII w.) pisze: „Umysł mają chłonny na wszystko, co ich otacza, i w zdolnościach potrzebnych do zdobycia ogólnego wyksztalcenia nie ustępują nikomu. Umysłowość to jednak, o ile podatna na wpływy, o tyle mało wytrwała, o ile posiadająca wielkie możliwości, o tyle nielubiąca wysiłków. Lepsi jesteśmy w pierwszym zapędzie, niż w stałym dążeniu”. Te szeroko opisywane cechy Sarbiewski wiązał z determinizmem geograficznym. Wojciech Dębołęcki posunął się do twierdzenia, że Królestwo Polskie jest najstarsze w Europie, a język „słowieński” pierwszym językiem świata.

Nas w tej chwili bardziej interesuje mesjanizm narodowy, który pojawił się już w XV wieku. Jego podstawą stała się wiara zwycięstwa dobra nad złem, rozczarowanie chwilą bieżącą i tęsknota za wyidealizowaną rzeczywistością, za Bogiem prawdziwym i prawdziwym Kościołem. Konkretyzacją tych wszystkich oczekiwań mają być dobra materialne ojczyzny. Wiąże się zatem przeżycia materialne z patriotyzmem. Rodzi się świadomość o specjalnej misji dziejowej, w nawiązaniu do mesjanizmu biblijnego, połączonej z wyzwoleniem – zbawieniem, ale też prognozuje się klęski, wielkie przemiany prowadzące naród do doskonałości.

Mesjanizm polski oznaczał się wyłączną akceptacją misji narodu polskiego jako szczególnej osobliwości moralnej. Twierdzeniem, że wzorem każdego narodu chrześcijańskiego są dzieje Izraela poza religijną interpretacją skomplikowanych dziejów polskiego narodu.

Jego początku możemy szukać na Soborze w Konstancji (1414-1418), na którym do głosu dochodzi Polska myśl reprezentowana przez naród polski w osobach: Pawła Włodkowica, Mikołaja Trąby, Andrzeja Laskarisa, Jakuba z Korzwi. Wystąpili oni w obronie narodów pogańskich, walcząc o ich prawa, wolność i suwerenność. Wartości te podniesione zostały do naczelnych i nawracanie narodów siłą na chrześcijaństwo określone zostało jako niedopuszczalne. Sądzę, że dalekim echem tamtej tezy, jakby promieniowaniem tła, może być myśl Jana Pawła II zawarta w encyklice Redemptoris missio (39). „Z drugiej strony, Kościół zwraca się do człowieka w pełnym poszanowaniu jego wolności: misja nie uszczupla wolności, ale działa na jej korzyść. Kościół proponuje, niczego nie narzuca: szanuje ludzi i kultury, zatrzymuje się przed sanktuarium sumienia. Tym, którzy opierają się pod najróżniejszymi pozorami działalności misyjnej, Kościół powtarza: Otwórzcie drzwi Chrystusowi!”.

Polska myśl narodowa rodziła się już w XIII w. w obliczu wojen i konfrontacji interesów polskich i niemieckich. Stwarzało to niebezpieczeństwo dla polskich wartości narodowych, groziło odsuwaniem Polaków od wyższych stanowisk kościelnych, wprowadzało różnorodne praktykami pokutne, spowodowało oddanie ziemi lubuskiej czy oderwanie od Polski ośmiu klasztorów franciszkańskich i przyłączenie ich do prowincji saksońskiej. Z tego powodu synod w Łęczycy zwracał się w suplice do papieża i kolegium kardynalskiego o pomoc. Na tym przykładzie widać świadomość pewnej zbiorowości narodów w ramach chrześcijańskiej wspólnoty. Zamach na jeden z tych narodów szkodzi Kościołowi i papiestwu – nie może to być obojętne. Tu też wielkiego znaczenia nabierała walka o język polski, o czym w tej chwili trudno mówić.

Mówiąc o mesjanizmie, na dłuższy moment trzeba się zatrzymać przy osobie Stanisława ze Skarbimierza i jego mowie inaugurującej działalność Uniwersytetu Jagiellońskiego „Pochwała Uniwersytetu na nowo ufundowanego”. Opisując Boże dzieło stworzenia jako wszystko dobrze uczynione, zauważa: „Choć niektóre podksiężycowe krainy udarował obfitością owoców, inne winnicami, inne urodzajnością jarzyn, inne płodnością zwierząt domowych, inne roślinami bujnymi, inne kosztownymi kamieńmi, inne potwornymi zwierzęty, inne barwami rozmaitymi, inne różnymi rodzajami kruszców i wonności, sama tylko Polskę, bliżej północnego bieguna przysunięta, nie tyle klejnotami z materialnego kruszcu, ile duchową ozdobą rozmaitych nauk odznaczyć raczy. Ciągle więc z tronu bożego, to jest z Kościoła boje swe toczącego na ziemi, przez Akademię Krakowską wychodzą błyskawice, głosy i gromy, a wokół owego tronu dzień i noc krzyczą zwierzęta, każde po sześć skrzydeł mające.”

W tym cytacie uderza bardzo charakterystyczna cecha: wiązanie mesjanizmu z Kościołem oraz język opisu odwołujący się do biblijnych sposobów opisu w postaci apokaliptycznych zwierząt, pod którymi kryją się prawdziwa wiara katolicka, osoby i instytucje pełniące odpowiedzialne funkcje w narodzie i w Kościele.

W tym kontekście ukazany zostaje Uniwersytet Krakowski założony na mocnej skale i na takim fundamencie, oprócz którego nikt już innego położyć nie może, bo fundamentem tym jest Jezus Chrystus. Myśl tę za Stanisławem ze Skarbimierza powtórzy Jan Paweł II: „Nie można też bez Chrystusa zrozumieć dziejów Polski”. Jego największym powołaniem jest: „Najpierw tedy ponad wszelkie zaszczyty przydaje jej [Akademii] szlachetności, że przedmiotem jej dociekań jest to, do czego wedle pierwszej księgi Etyki dąży wszystko, mianowicie Bóg pełen chwały, będący dobrem najwyższym, od którego większe nawet pomyśleć się nie da. Po wtóre, godności jej przydaje blasku to, ze materię jej dociekań stanowi człowiek, ozdobiony rozmaitymi władzami i cnotami, który wedle pierwszej księgi Polityki z natury swojej jest istota polityczna i obywatelska”. Mamy zatem także nawiązanie do Anzelma z Canterbury i jego dowodu ontologicznego.

Mesjanistyczna myśl rozwijała się w szczególnym kontekście. W okresie, kiedy potęga militarna Polski sięgała zenitu, u Orzechowskiego, Skargi, Modrzewskiego pojawia się myśl: „giniemy”. Później już się nigdy nie pojawiła, nawet w czasach najtragiczniejszych. Piętnowano tym grzeszność narodu. Wzywano do poprawy Rzeczypospolitej, bowiem zachwiany został porządek relacji człowieka do Boga i człowieka do człowieka. Mimo zewnętrznej świetności Rzeczpospolitej od wewnątrz drąży ją zło, gdyż zagrożona została prawdziwa religia, co dla Skargi oznaczał katolicyzm, a dla Modrzewskiego – protestantyzm, ale łączyło ich jedno: nie instrumentalizowali religii, lecz cały porządek polityczno-społeczno-prawny oceniali z jej perspektywy. W tym sensie myśl Skargi, Modrzewskiego leży na antypodach myśli Machiavellego czy Pompanazziego. Ci pierwsi stoją na stanowisku, że dobro Rzeczpospolitej jako narodu związane jest z jej oceną moralną, inspirowaną w normach religijnych. Według nich „tylko dobry chrześcijanin, a więc człowiek, który wypełnia dokładnie nakazy doktryny zawartej w Ewangeliach, będzie również dobrym obywatelem państwa”. Skarga powie: „Ten stary dąb tak urósł, a wiatr go żaden nie obalił, bo korzeń jego jest Chrystus”. Te słowa powtórzył później Papież na Placu Zwycięstwa.

Zatem Ewangelia tworzy naród u samych jego podstaw, równocześnie czyniąc go instytucją Boską. Ewangelia nakłada też na naród misję posłannictwa, którą ten wypełnia przez Kościół. Dlatego też z całą świadomością łączy Skarga w jedno Kościół i Ojczyznę, którą po raz pierwszy nazywa Matką. Są to dla niego dwie największe wartości, silnie ze sobą związane i wzajemnie się warunkujące, gdzie zniszczenie jednej powoduje unicestwienie drugiej.

Podkreślenie narodu jest tu charakterystyczne, bowiem mesjanizm polski jest mesjanizmem narodowym. Stąd Skarga z całą mocą podkreślał jedność narodu: „Trudno się wadzić macie, boście związani służbą jednego pana, który w domu swoim tego nierządu nie dopuści, aby czeladka jego w pokoju mieszkać nie miała. Trudno się wadzić macie boście spojeni jedną wiarą i nauką o zbawieniu swoim, która żadnych rozdziałów nie cierpi. Trudno się tym wadzić, którzy z jednej matki żywota wyszli. Siedzim u jednego stołu, używając z jednych mis i jednych drogich potraw pana swego, to jest jednej niebieskiej nauki i sakramentów świętych. Z pożywienia ciała Chrystusowego wszyscy się jednym jego ciałem stajem”. Bez naciągania trzeba w tym kontekście stwierdzić, że z jednej strony Skarga staje w obronie chłopów, a z drugiej przeciwstawia się „narodowi szlacheckiemu” i nie nadużywając pojęcia odwołuje się do narodowej solidarności.

Ten narodowy mesjanizm bronił przed egzaltacją, apoteozą narodu, szowinizmem, rodził myśl o idei Polski jako „przedmurza chrześcijaństwa”, a później „za wolność naszą i waszą”, a jeszcze później bronił przed „darwinizmem politycznym” i myśleniem pozytywistyczno-socjalistycznym, które dochodzą do głosu zwłaszcza w czasie rozbiorów w twierdzeniu, że skoro Polska utraciła niepodległość, to znaczy jest słaba, a dla słabych nie ma miejsca, zwłaszcza dla państw narodowościowych.

Mesjanistyczna myśl polska, rozwijana zwłaszcza w okresie zaborów, była tym nurtem bycia narodu bez państwa, jakąś formą jego istnienia, która zastąpiła rozwijające się gdzieś indziej ideologie i utopie społeczne związane z millenaryzmem. Zahamowała ucieczkę za lepszą przyszłością w świat marzeń malowany oczyma wyobraźni, a całą uwagę skierowała na Ojczyznę. To dzięki temu sądzono, że szczęście i stałość społeczna powrócą z chwilą, kiedy odrodzi się Ojczyzna-Polska. Podejmując w całej rozciągłości problematykę rzeczywistości ziemskiej, przed niebezpieczeństwami millenaryzmu chroniła ją teologiczna myśl o tym, co nadprzyrodzone.

W tym czasie Mickiewicz odkrywa Skargę, tworzy jego legendę i ukazuje myśl wybrania i powołania Polski jako „Mesjasza narodów”, powtarza za Skargą jej zmartwychwstanie, co sprawi początek nowego świata. Mickiewicz powie: „Polska musi być początkiem nowego świata, inaczej niepotrzebna by była”. Wtórował mu Semenenko: „Więc my tak mamy być narodem katolickim, tak być tym narodem Bożym, że jeśli nim nie będziemy doprawdy, a czynnie, stanowczo, wyłącznie – nie będziemy wcale narodem”. To właśnie Skarga ogłaszał zmartwychwstanie Polski w odwołaniu do Ozeasza w okresie, kiedy powtarzano owo „giniemy”. Ta legenda odżyła na nowo w 1912 roku, w 300. rocznicę śmierci Skargi, 6 lat przed odzyskaniem niepodległości.

Libelt, a za nim Norwid, obwieszczą, że naród jest „kreacją Bożą”, a miejscem jego dziania się jest Ojczyzna. Stawanie się narodu dokonuje się na jakiejś wyższej płaszczyźnie poprzez samo wypracowywanie się.

Swój wkład w rozumienie narodu wniósł również pozytywizm, ale dlatego, że poddany został obróbce i modyfikacji. Przyniósł rozważania dotyczące relacji: naród-państwo, naród-ludzkość, naród a społeczeństwo, naród a kultura, patriotyzm a kosmopolityzm. Za Skargą refleksja o narodzie była tak dominująca, że rodząca się gdzie indziej, a co znajdywało również odzwierciedlenie w enuncjacjach papieskich myśl o sprawach państwa, społeczeństwa, grup społecznych, związków zawodowych, ustroju społeczno-politycznym, na gruncie polskim nie znalazła prawie żadnej recepcji. Koncentrowano się na konkretnej jego rzeczywistości, tożsamości. Z całą mocą podkreślano natomiast narodową kulturę. Stąd również Papież Jan Paweł II powie: „Jestem synem Narodu, który przetrwał najstraszliwsze doświadczenia dziejów, którego wielokrotnie sąsiedzi skazywali na śmierć – a pozostał przy życiu i pozostał sobą. Zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i okupacji własną suwerenność jako Naród – nie biorąc za podstawę jakiekolwiek inne środki fizyczne potęgi, ale tylko własną kulturę, jaka się okazała w tym przypadku potęgą większą od tamtych potęg. I dlatego też to, co tutaj mówię o prawach Narodu wyrosłych z podwalin kultury i zmierzających ku przyszłości, nie jest echem żadnego „nacjonalizmu”, ale pozostaje trwałym elementem ludzkiego doświadczenia i humanistycznych perspektyw człowieka.”

Stało się tak również dlatego, że jednym z głównych rzeczników i obrońców wartości narodowych stał się Kościół. Kościół stał się jedynym miejscem jednoczącym społeczność rozbiorów w jedność, był wartością wspólną dla wszystkich trzech zaborów, walczącą o wyzwolenie narodowe i wolność religijną. Rodząca się wówczas myśl socjalistyczna tak długo nie znajdowała żadnej akceptacji, dopóki idei narodowo-wyzwoleńczej nie uczyniła swoją.

Czas drugiej wojny światowej przyniósł nowe doświadczenia – i im były one boleśniejsze, tym bardziej stawały się „sytuacjami granicznymi”, wobec których niepodobna było przejść obojętnie. Najazd dwóch odwiecznych wrogów wywołał w narodzie polskim swoistą erupcję patriotyzmu i religijności jako wynik zagrożenia egzystencji materialnej i duchowej, osobowej i narodowej. Kościół raz jeszcze okazał się być tą instytucją, która te wartości zdolna była uratować i przechować, tym bardziej, że sam stał się przedmiotem ataków i potwornego prześladowania.

W tym miejscu pojawia się najpierw postać kardynała Augusta Hlonda: „Nie mylę się chyba twierdząc – powie Kardynał – że Polsce jest przez Opatrzność zastrzeżony przywilej dziejowy ochrzczenia nowych czasów przez pokojowe wyprowadzenie narodu z rozbieżności ideowej na gościniec szczerej zgody. Polska, która od dziesięciu wieków przeżywa chrześcijaństwo na swój sposób, ma swoiste wyczucie i nastawienie także wobec zagadnień obecnego przełomu. Polska kroczy ku odrodzeniu własną drogą. Prędzej niż inne narody Polska znajdzie w swym chrześcijańskim, a gorącym patriotyzmie pogodzenie zdrowej rewolucyjnej treści czasu z wiarą ludu, pokona sprzeczności, które obca nam filozofia XIX wieku skonstruowała między materią a duchem, sprowadzi do harmonii życiowej fizyczne i duchowe władze polskiego człowieka, pogodzi ducha z techniką, doczesne zadanie obywatela z jego wiecznym powołaniem, nowoczesność ze szczytną tradycją, przyszłość ze zdobyczami duchowymi wieków”.

Nowa sytuacja, w jakiej znalazł się naród i Kościół w Polsce po drugiej wojnie światowej, przerosła te wszystkie wizje i oczekiwania. Chodzi już nie tylko o nową sytuację polityczną, ale także o nowe założenia ideowe, o nowy świat myśli, wartości, o nowy porządek świata nieznany w pełni w okresie przedwojennym, a co nagle stało się rzeczywistością, eksplodowało wręcz z tak wielką siłą, że właściwie nikt na jej skutki nie byt przygotowany. I tu pojawia się kolejny Prymas, Kardynał Stefan Wyszyński. W kontekście radykalnie nowych czasów poprzez Wielką Nowennę i Millenium chrztu Polski stworzył najistotniejszy impuls już nie tylko dla całej refleksji nad narodem w ogóle, lecz dla teologii narodu w szczególności.

A cóż powiedzieć o Janie Pawle II. Minęło zaledwie 10 lat od jego pierwszej pielgrzymki do Polski, jak pewna Pani w polskiej telewizji mogła obwieścić światu: „Proszę Państwa, 4 czerwca skończył się w Polsce komunizm”. 10 lat. Nie było takiego człowieka na świecie, który w czasie pierwszej pielgrzymki Papieża do Polski śmiałby marzyć, że za jego życia dojdzie do tego, co stało się w ciągu tych 10 lat. Padł komunizm, jeden z najbardziej zbrodniczych systemów totalitarnych, za którym stały najbardziej uzbrojone armie świata. Potęga kultury polskiej okazała się większą od tamtych potęg.

Solidarności!

W 40. rocznicę Bydgoskich Wydarzeń pytam Cię: czy w pełni uświadamiasz sobie, w czym uczestniczyłaś? Nie tylko nie wolno Ci tego zatracić, ale masz to kultywować.

print