Liturgia dzisiejszej niedzieli, Wniebowstąpienia Pańskiego, przenosi nas do początku. Wniebowstąpienie to ostatnie ukazanie się Jezusa Chrystusa apostołom po Jego zmartwychwstaniu. Chrystus jako człowiek kończy swoją widzialną działalność na tym świecie, „wzięty został do nieba”.

Apostołowie zostali, aby byli Jego świadkami „aż po krańce ziemi”. Odtąd mają żyć bez Jego widzialnej chwały i mają świadczyć o najpotężniejszym przejawie mocy Bożej, jakim było wskrzeszenie Jezusa. Święty Paweł posługuje się już wypracowanym wówczas skrótem katechetycznym, łącząc zmartwychwstanie z wniebowstąpieniem i zasiadaniem Chrystusa po prawicy Ojca. Przytacza też psalm 110, jako spełnione tym samym proroctwo. Wszystko to ma służyć ukazaniu prawdy Kościoła, którego Chrystus jest Głową i przez to uzasadnia słuszność twierdzenia o nowym życiu, które w nim zostaje zapoczątkowane.

 

Dla tego nowego życia i jego przekazu sformułowany został nakaz misyjny, serce dzisiejszego fragmentu Ewangelii. Chrystus wysyła swoich uczniów na cały świat, aby czynili wszystkie narody Jego uczniami przez nauczanie Ewangelii i przez udzielanie chrztu, który ma być sprawowany w imię Trójcy Przenajświętszej. Podstawą i źródłem tej misji stała się władza, która jest wszelka, jaką Chrystus posiada na niebie i na ziemi. Otrzymał ją od Ojca, po którego prawicy zasiada na Wyżynach niebieskich. To zasiadanie po prawicy Ojca na Wyżynach niebieskich nie oznacza, że uczniowie, cały Kościół jest sam, bowiem nieustannie towarzyszy mu i go wspiera Jezus Chrystus Duchem Świętym; A oto jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata.

 

Od tamtego czasu Kościół nieustannie wypełniał nakazaną mu misję na różne sposoby, w zależności od warunków i możliwości, jakimi dysponował. Czynił to w przekazie z pokolenia na pokolenia, tworząc swoisty łańcuch następstw, jednocześnie gwarantując ciągłość. W tym ciągu kolejnym ogniwem okazał się być także Jan Paweł II, jako Najwyższy Pasterz ludu Bożego. To z Niego i dla Niego się tu zgromadziliśmy, aby samemu Bogu wyrazić dziękczynnie, iż powołał Go, aby przewodził Kościołowi na przełomie wieków i tysiącleci chrześcijaństwa, aby – jak sam powiedział – wprowadzić Kościół w nowe tysiąclecie. Czy pamiętamy, jak zapewnialiśmy Go, że Mu w tym pomożemy?

 

Słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii o władzy danej Chrystusowi mocą Jego zmartwychwstania, w imię której Kościół sprawować będzie nakazaną mu misję. Misja ta, prowadzona w świecie, równocześnie zawsze była kierowana ku światu, wzywając go do tego, aby wiarę przemieniał w kulturę. „Wiara, która nie staje się kulturą, – powie Jan Paweł II – jest wiarą nie w pełni przyjętą, nie całkowicie przemyślaną, nieprzeżywaną wiernie”. Nie często także Ewangelię trzeba było przeciwstawiać obcym duchom i władzom. Życie Papieża wypełniły dwie ideologie, które uczyniły z XX wieku najbardziej ludobójcze stulecie. O jednej z nich powie: „Wiecie, że urodziłem się w r. 1920, w maju, w tym czasie, kiedy bolszewicy szli na Warszawę”.  O tej drugiej napisał: „Pół wieku później ludzie – rodziny i całe narody – nadal przechowują pamięć tych sześciu straszliwych lat. Składają się na nią wspomnienia lęku, przemocy, skrajnego niedostatku, śmierci, dramatyczne doświadczenia bolesnych rozstań, całkowitego braku bezpieczeństwa i wolności, nieusuwalne blizny pozostawione przez masowe ludobójstwo”.  Dysponując największymi potęgami militarnymi robiły wrażenie niezwyciężonych, dziś pozostały po nich miliony ofiar istnień ludzkich. Zapewne nikt, kto będzie szukał inspiracji do nowego kształtowania świata, nie będzie szukał ich u twórców tamtych totalitarnych ideologii, natomiast dużo znajdzie w dziełach Jana Pawła II.

 

Nie pomawiajmy jednakże w tym miejscu chrześcijaństwa, czy Kościoła o tani, populistyczny triumfalizm. Tę władzę otrzymaną od Chrystusa Kościół sprawuje w imię prawdy, że zwycięstwo dobra nad złem, którego człowiek oczekuje, dokonuje się przez krzyż. Scena z ostatniego w życiu Jana Pawła II Wielkiego Piątku, kiedy w Koloseum kardynał Józef Ratzinger przewodniczył Drodze Krzyżowej, a w której Papież już nie mógł uczestniczyć, kiedy dla współuczestnictwa w niej sam wziął krzyż i z niebywałą miłością i czułością przytulił go do piersi, stała się symboliczna. Raz jeszcze ukazała ona prawdę, że Chrystus odniósł ostateczne zwycięstwo wówczas, kiedy swój krzyż doniósł do końca. Również Jan Paweł II swój krzyż doniósł do końca i wówczas lud Boży świata ogłosił Go świętym – santo subito. Nie pytajcie się, dlaczego akurat tak ma to wszystko przebiegać, nikt wam na to pytanie nie potrafi odpowiedzieć. Ale właśnie tak kształtują się dzieje świata. Świat kryje w sobie tajemnicę.

 

Przekonanie o prawdzie tej mądrości Jan Paweł II czerpał przede wszystkim z Ewangelii, ale szczególnym świadectwem potwierdza ją historia. Świadectwem tego może być cała homilia wy-głoszona przez Papieża właśnie tu, w Bydgoszczy. Mówił o wielkim świadectwie św. Wojciecha, ale też o „grodzie nad Brdą /…/ gdzie hitlerowcy dokonali pierwszych publicznych egzekucji”, czego symbolem jest Stary Rynek, „Dolina Śmierci”, męczeńska śmierć biskupa Kozala w Dachau i pamięć „Bydgoskiej niedzieli”. Przy tej okazji przypomniał kanonizowanych przez niego grupy męczenników: japońskich, francuskich, wietnamskich, hiszpańskich, meksykańskich. Nieustannie też trzeba przypominać ofiary hitlerowskich czy sowieckich obozów zagłady. „Oni – powie Papież – stanowią dla nas wzór do naśladowania, z ich krwi winniśmy czerpać moce do codziennej ofiary, jaką mamy składać Bogu z naszego życia. Są dla nas przykładem, byśmy tak jak oni odważnie dawali świadectwo wierności krzyżowi Chrystusa”.

 

Daje do myślenia szczególne wyeksponowanie cudownego uzdrowienia francuskiej zakonnicy Marie Simon-Pierre w czasie procesu przygotowującego do uroczystej beatyfikacji. Mogliśmy czytać wywiady na temat jej choroby, a także być świadkami, jak z siostrą Tobianą wnosiły relikwiarz błogosławionego Jana Pawła II. W czasie swojego pontyfikatu Jan Paweł II beatyfikował ponad 1300 błogosławionych i kanonizował około 500 świętych. Warunkiem tych beatyfikacji w przypadku wyznawcy, a papież był beatyfikowany jako wyznawca, a nie jako męczennik, był cud, cudowne uzdrowienie. Jednakże wówczas te cudowne uzdrowienia nie były eksponowane. Zapewne nikt z nas, ja także nie, nie potrafiłby wymienić kilku znanych mu cudownych uzdrowień, jakie dokonały się za wstawiennictwem kandydata na ołtarze. I chociaż Kościół ich nie eksponuje, buduje swoją wiarę na jednym wydarzeniu; zmartwychwstaniu Chrystusa, to przecież one miały miejsce i nikt z nas nie potrafiłby ich zakwestionować. Jan Paweł II był ich szczególnym świadkiem i zapewne pomagały mu chodzić śladami Bożej obecności i Bożej interwencji budując stan jego ducha, mocy i nadziei. Pomagały mu być blisko Boga. Pozostanie to Jego tajemnicą.

 

Nad tym cudownym uzdrowieniem chciałbym się zatrzymać. Słyszeliśmy, że znalazła się grupa lekarzy, która to cudowne uzdrowienie próbowała zakwestionować. Stwierdzała, ze uzdrowienie z choroby Parkinsona jest niemożliwe, stąd zdrowa dziś siostra albo udawała chorobę, albo chorowała na jakąś inną, gdzie uzdrowienie jest możliwe. Za tym twierdzeniem kryje się ogólniejsze, że cud jako cud w ogóle jest niemożliwy. Takie twierdzenie się dziś często powtarza. Ale czyż nie jest ono swoistym wyrazem wiary? W to trzeba wierzyć tak, jak chrześcijanie wierzą, że Chrystus zmartwychwstał, tego naukowo udowodnić nie podobna. Dobrze byłoby zatem pokazać, w czym ten akt wiary jest lepszy od drugiego.

 

Poprzez tę tezę, że cud jako cud w ogóle jest niemożliwy, odsłania się tajemnica wolności człowieka. Człowiek w imię własnych wewnętrznych mniemań, sądów i tez zdolny jest zakwestionować rzeczywistość, tę, która wydarza się na jego oczach. Podobne zdarzenie opisywała już Ewangelia (J 9), odczytana w IV niedzielę Wielkiego Postu, kiedy Chrystus uzdrowił niewidomego od urodzenia, a faryzeusze uciekali się do najdziwniejszych argumentów, aby tylko tego cudownego uzdrowienia nie uznać. Podobnie jest w przypadku uzdrowienia francuskiej zakonnicy. Tak, człowiek ma taką możliwość zakwestionowania rzeczywistości. Dokonuje się to dziś poprzez próbę nowego jej definiowania. Na nowo definiuje się małżeństwo, rodzinę, płeć, w głosowaniu stwierdza, że ślimak to ryba.

 

Moi Drodzy!

W swoim długim pontyfikacie, bo wśród 264 papieży, trzecim z kolei, co do jego długości, Papież Jan Paweł II pozostawił po sobie za lata 1978-2001 ponad 74 tys. stron druku. Tyle daje Watykańskie wydanie Insegnamenti Jana Pawła II. Podczas swoich ośmiu pielgrzymek do Polski wygłosił 262 przemówienia. Nie sądzę, aby były to banalne teksty, aby Papież nie miał w nich nam nic do po-wiedzenia. Jednakże w przesłaniu, jakie pozostawił, nie tylko o same teksty chodzi, lecz także świadectwo przy tym dawane, moc ducha. Postać Jana Pawła II jawi się jako postać proroka. Już na początku jego pontyfikatu jedna z opiniotwórczych gazet francuskich przyrównała go do wielkich postaci tego świata, wielkich przywódców religijnych porywającą tłumy. Takie wrażenie odniósł świat już po pierwszej podróży do Meksyku, zanim przyjechał do Polski. W tym czasie ograniczenia Kościoła w Meksyku było tak wielkie, że Kościół musiał zapłacić karę za papieża, bowiem w miejscach publicznych pojawił się w sutannie, czego księżom i biskupom nie wolno było czynić. Po tej wizycie wszystko się odmieniło i do dzisiejszego dnia jego postać jest nad podziw otoczona pamięcią.

 

Zapewne będziemy mieli okazję jeszcze nie raz powracać do przesłania, jakie zostawił dla Polski, będziemy musieli to czynić, bo przesłanie to tego jest warte. Dzisiaj chciałbym przypomnieć jedynie to, że to Jego głos zadecydował o tym, że społeczeństwo polskie wyraziło swój akces przystąpienia do struktur Unii Europejskiej, bowiem zrozumiało, że „dla zjednoczenia Europy nie ma alternatywy”. Wchodziliśmy do Europy nie z jej łaski, bowiem „w jakiś sposób – mówił Papież – zawsze byliśmy i jesteśmy w Europie. Nie musimy do niej wchodzić, ponieważ ją tworzyliśmy, i tworzyliśmy ją z większym trudem, aniżeli ci, którym się przypisuje, albo którzy sobie przypisują patent na europejskość, wyłączność”. 

 

Odtąd spoczywa na nas obowiązek jej budowania. Będziemy mogli to czynić wówczas, jeśli uświadomimy sobie warunki etosu społecznego, który zawsze kreślony jest „przez trzy pojęcia: nadzieja, wolność, ofiara. Wszelkie zaangażowanie społeczne jest zaangażowaniem w imię pewnej nadziei, w ramach określonej wolności i stosownie do gotowości na ofiarę, którą trzeba podjąć.”  Bez ofiary, poświęcenia nie zbuduje się żadnej wspólnoty: rodzinnej ani narodowej, ani europejskiej.

 

Ileż razy mówił nam o tym Papież. Różnie to przyjmowaliśmy. Najbardziej boleśnie odebrał Papież pielgrzymkę do Polski z 1991 roku, dokładnie 20 lat temu. Tak mówił o niej w wywiadzie dla Vittoria Messoriego, opublikowanym w książce Przekroczyć próg nadziei.:  „Kiedy podczas ostatnich odwiedzin w Polsce wybrałem jako temat homilii Dekalog oraz przykazanie miłości, wszyscy polscy zwolennicy „programu oświeceniowego” poczytali mi to za złe. Papież, który stara się przekonać świat o ludzkim grzechu, staje się dla tej mentalności persona non grata. Tego typu zarzuty trafiają dokładnie w to, co powiedział św. Jan słowami samego Chrystusa. Chrystus bowiem zapowiedział przyjście Ducha Świętego, który „przekona świat o grzechu” (J 16, 8). Cóż innego może czynić Kościół? Jednakże przekonywać o grzechu, to nie znaczy potępiać. „Syn Człowieczy nie przyszedł na świat, aby świat potępić, ale żeby go zbawić”. Przekonywać o grzechu, to znaczy stwarzać warunki do zbawienia.

 

Powiedzmy szczerze, pod pewnym względem nic się dotąd nie zmieniło, „program oświeceniowy”, o którym mówił Papież, ma się dziś dobrze, a nawet staje się coraz agresywniejszy. W ostatnim czasie dał temu wyraz kard. Rodrigez Maradiaga, przewodniczący Caritas Internationalis, największej organizacji charytatywnej, która także do Polski dostarcza setki ton żywności dla ubogich. Wypowiadając się na temat Organizacji Narodów Zjednoczonych, stwierdził. „Dziś jedyną racją jej bytu wydają się być presje na rządy krajowe, by legalizowały aborcję i związki gejowskie. – Nigdy nie widziałem, by ONZ z podobnym zapałem starała się walczyć z narkotykami i ubóstwem, czy zabiegała o realizację Milenijnych Celów Rozwoju, które swoją drogą przepadły już na dobre”.

 

Zbliża się kampania przedwyborcza i śmiem twierdzić, że „program oświeceniowy” w walce o aborcję, związki gejowskie i ich prawa będzie codziennie przy głosie w środkach masowego przekazu, bo przecież nie możemy być zaściankiem, bo przecież Europa czy inne organizacje światowe prezentują takie właśnie programy, do których mamy dorastać. Klasycznym przykładem może być wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 26 maja br., lobbowany przez Specjalnego Sprawozdawcę ONZ ds. zdrowia.  A à propos ubóstwa. Przed kilkoma dniami na portalach Internetu wyczytałem taki to oto news. „Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) opublikowała raport, z którego wynika, że Polacy wydają na dzieci najmniej spośród wszystkich 32 krajów należących do organizacji. Sytuacja materialna dzieci w Polsce została oceniona jako najgorsza spośród 21 krajów europejskich również przez UNI-CEF”.  Mam nadzieję, że w kampanii przedwyborczej „program oświeceniowy” i ten problem weźmie pod uwagę.

 

Moi Drodzy!

Cokolwiek byśmy powiedzieli, program pozostawiony przez Jana Pawła II przedstawia poważną filozofię życia na miarę naszych dni. Można się z nią nie zgadzać, ale nie można lekceważyć. Papież nie dzieli rzeczywistości na fragmenty, ukazując jedne, a pomijając drugie. Raczej jest odwrotnie; każdy fragment rzeczywistości stara się ukazać w horyzoncie całości i o nią pytać. Jego odejście stawia pytanie: czy śmierć, bezdenna otchłań nicości jest ostatecznym kresem ludzkiego życia, czy raczej powrotem do Domu Ojca?

 

Stąd to nasze dziękczynienie, przede wszystkim samemu Bogu za dar takiego człowieka. Naszą wdzięczność ślemy ku Benedyktowi XVI za beatyfikację Jana Pawła II, który tak widzi swojego poprzednika: „Jakże wielkim darem łaski było dla całego Kościoła życie tego wielkiego papieża! Jego świadectwo nadal oświeca nasze życie i nakłania nas, abyśmy byli prawdziwymi uczniami Pana, aby iść za Nim z odwagą wiary i miłować Go z takim samym entuzjazmem, z jakim oddał Bogu swe życie”.

 

Błogosławiony Janie Pawle prosimy Cię o wstawiennictwo przed Bogiem, bogatym w Miłosierdzie, którego byłeś tak gorącym Orędownikiem, abyśmy, ciesząc się niezasłużoną łaską, mogli kontynuować dzieło przez Ciebie rozpoczęte dla dobra Kościoła i naszej Ojczyzny. Amen.

print