„To, co Zachód rozumie przez nacjonalizm, my odczytujemy jako patriotyzm”- mówił w katedrze biskup ordynariusz Jan Tyrawa. W Bydgoszczy 20 stycznia świętowano 97. rocznicę powrotu miasta do macierzy.

Pasterz diecezji podkreślił, że uczestników uroczystości gromadzi pamięć – pamięć przywrócenia Bydgoszczy do Macierzy po 148 latach niewoli.  Na początku homilii celebrans przypomniał fragment szczególnego przemówienia Jana Pawła II, które papież wygłosił w czerwcu 1980 roku w organizacji UNESCO w Paryżu. – Ojciec Święty mówił: „Jestem synem narodu, który przetrzymał najstraszliwsze doświadczenia dziejów, którego wielokrotnie sąsiedzi skazywali na śmierć – a on pozostał przy życiu i pozostał sobą. Zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i okupacji własną suwerenność jako naród – nie w oparciu o jakiekolwiek inne środki fizycznej potęgi, ale tylko w oparciu o własną kulturę, która okazała się w tym wypadku potęgą większą od tamtych potęg. I dlatego też to, co tutaj mówię na temat praw narodu u podstaw kultury i jej przyszłości, nie jest echem żadnego «nacjonalizmu», ale pozostaje trwałym elementem ludzkiego doświadczenia i humanistycznych perspektyw rozwoju człowieka. Istnieje podstawowa suwerenność społeczeństwa, która wyraża się w kulturze narodu. Jest to zarazem ta suwerenność, przez którą równocześnie najbardziej suwerenny staje się człowiek”. Zatem już 36 lat temu papież czuł się zobowiązany do obrony Polski przed tym, o co już wówczas była oskarżana – a mam na myśli nacjonalizm – mówił. Biskup Jan Tyrawa tłumaczył, że to, co Zachód rozumie przez nacjonalizm, my odczytujemy jako patriotyzm. – Mało kto stamtąd potrafi to zrozumieć – właśnie ze względu na historię rozbiorów i historię sprzed rozbiorów. Dziś stawia się znak równości między nacjonalizmem i rasizmem – wskazał.

Dalej biskup ordynariusz zwrócił uwagę na dwa wątki z historii. Pierwszy dotyczył tego, że Polacy w swej walce o niepodległość potrafili przezwyciężyć to, co się określa mianem darwinizmu politycznego. – Był to pogląd, że ci, którzy są słabi, mają służyć – by tak rzec – za pożywienie tym, którzy są silniejsi, aby ci jeszcze bardziej mogli się rozwijać. Jeżeli Polacy utracili swoją niezawisłość, to znaczy, że są słabi – a to najlepszy dowód na to, że nie mają prawa istnieć. Jednak Polacy potrafili ponownie wybić się na niepodległość – dowodził. Kiedy Polska traciła niepodległość, liczyła według szacunków 14 milionów obywateli. – Połowa mówiła po polsku, ale zaledwie 700 tysięcy było zdolnych zrozumieć, co się stało. Reszcie było obojętne, kto ich gnębi. Ale przestało być obojętne w momencie, kiedy zaborcy, którzy najpierw rzucili się na tę polityczną niepodległość Polski, zrobili zamach również na wolność religijną – mówił. Jak podkreślił bp Jan Tyrawa, ci, którzy dzisiaj robią zamach na wolność religijną, są tymi samymi, którzy wczoraj zrobili zamach na wolność obywatelską. – Jeśli chcemy odzyskać wolność religijną, musimy odzyskać wolność narodową i odwrotnie. To określenie Polak-katolik  jest dziś tak bardzo wyśmiewane z tego powodu, że nie rozumie się zupełnie jego genezy. Kościół okazał się być jedyną instytucją, która łączyła trzy zabory i niejako reprezentowała społeczeństwo na zewnątrz – twierdził.

W drugim wątku, który także składa się na wyjątkowość polskiej kultury, celebrans odwołał się do ks. Piotra Skargi. Na jego przykładzie znany historyk, człowiek niewierzący, Janusz Tazbir, pokazał, że Polska była państwem bez stosów, gdzie nie prześladowano innowierców, chociaż sam Skarga w „Kazaniach sejmowych” zwalczał inne trendy kulturowe. – Robił to jednak nie w celu zemsty czy wykluczenia, ale w celu zachowania pewnej proporcji – właściwego rozłożenia akcentów. Rozumiał to w ten sposób, że Polska o tyle będzie Polską i będzie mogła przyjmować innowierców, o ile zachowa swoją tożsamość – przypomniał.

Jednym z ostatnich historycznych odwołań był rok 1920, kiedy Polacy po dwóch latach od odzyskania  niepodległości musieli przeciwstawić się znacznie większej potędze militarnej płynącej ze wschodu. – Na Zachodzie już się rodziły nurty, które bojkotowały dostawy broni do Polski. Gdyby zwyciężyli Rosjanie i poszli dalej, na pewno znalazłyby się takie grupy, które by ich entuzjastycznie powitały – wydawało się, że niosą świeży powiew – propagują budowę nowego społeczeństwa i nowego człowieka. Jak miałby wyglądać ten nowy człowiek? Przywódcy Kambodży też studiowali w Paryżu i te nurty chłonęli, a później realizowali je u siebie – mordując prawie połowę społeczeństwa. To samo mogłoby się stać z Europą. Do głosu dochodziła idea eugeniki i sterylizacji kobiet – mówił. Biskup ordynariusz wskazał, że w roku 1987 w Polsce pojawił się artykuł – przesłanie programowe kreślące nową wizję Polski budowaną po wykreśleniu myśli nacjonalistycznej, religijnej, moralnej. – Jeśli dziś niepokoi nas podział społeczeństwa, to źródeł tego podziału trzeba szukać w nurtach i programach z końca lat 80. Nie potępiam nikogo, ale powinniśmy rozumieć to, co rozgrywa się na naszych oczach, abyśmy umieli to przezwyciężyć i byśmy tego odzyskania wolności nie zmarnowali – zakończył.

Dzień 20 stycznia 1920 roku otworzył nową kartę w dziejach miasta. Do grodu nad Brdą powrócił ojczysty język, polska administracja i wojska, które bydgoszczanie witali na Starym Rynku.

print