„Jesteśmy świadkami banalizacji zła i cierpienia – życie ma być lekkie, łatwe i przyjemne, pozbawione krzyży” – mówił 11 lutego w bydgoskiej katedrze biskup ordynariusz Jan Tyrawa.

Na początku wspólnej modlitwy podkreślił, że obchodzony już po raz 25 Światowy Dzień Chorego to – w pewnym sensie – mały jubileusz. Został on ustanowiony, by – przede wszystkim – „wyrazić naszą solidarność z tymi, którzy cierpią, którzy poddawani są próbie choroby, aby nie czuli się osamotnieni”. – Bo samotność jest czymś gorszym do zniesienia niż sama choroba. Człowiek jest „skazany” na bycie z drugim. Może po to, aby w chwilach słabości nie był właśnie samotny. Chorzy mogą też współcierpieć razem z Jezusem Chrystusem – naszym Odkupicielem. Prośmy Boga o moc uniesienia tego losu, który staje sie naszym udziałem – stwierdził.

W homilii, wygłoszonej do zgromadzonych w katedrze wiernych, bp Jan Tyrawa odwołał się do sceny biblijnej, kiedy do Jezusa przyszedł trędowaty. – Trąd był wówczas chorobą nieuleczalną. Zarażony nie tylko wzbudzał współczucie, ale był traktowany jak ktoś, z kim trzeba zerwać wszelkie kontakty. Stawał się rzeczywiście trędowaty – nie tylko na ciele, ale i na duszy – mówił. Zaraz potem dodał, że Chrystus zgodził się go „oczyścić”, lecz zabronił mu o tym mówić. – Jednocześnie znamy inne wypowiedzi z Ewangelii, która – podsumowując działanie Jezusa – mówi, że głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby. Kiedy zestawiamy te dwie sceny – zdolność uzdrawiania i prośbę, by tego nie rozgłaszać, popadamy w zdumienie, nie potrafimy poradzić sobie z tą sprzecznością. Trzeba na to spojrzeć w szerszym kontekście. Uwolnienie od wszelkich chorób może się dokonać tylko w Królestwie Bożym. A czas, który przypada na tę drogę do Nieba, jest właśnie naznaczony chorobą i cierpieniem, czyli tym, czego człowiek sobie nie życzy – dodał.

Zdaniem biskupa ordynariusza, ogłoszenie przez Jana Pawła II Światowego Dnia Chorego miało umocnić solidarność – ludzi zdrowych z chorymi – i na odwrót, by im ciągle przypominać, że jeśli czują się zdrowi, to wiedzą, za co dziękować Bogu. – Pamiętajcie o tej solidarności, bo to, że ktoś jest chory, nie znaczy, że nosi na sobie jakąś winę. Wszystko przez to, że jesteśmy w drodze do Królestwa Bożego, którego przymiotem będzie to, że Bóg uzdrowi wszelkie choroby, dolegliwości, pragnienia. To jest jakaś filozofia życia, którą trzeba zgłębiać i głosić, tym bardziej, że dziś jesteśmy świadkami banalizacji zła i cierpienia – życie ma być lekkie, łatwe i przyjemne, pozbawione krzyży. A przecież te krzyże są do uniesienia. Stają się za ciężkie dopiero wtedy, gdy przyjmujemy je z oporem. Swoim buntem pomnażamy ciężar krzyża – podkreślił celebrans.

Diecezjalny duszpasterz chorych i służby zdrowia podkreślił, że jako kapelan Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 w Bydgoszczy doświadcza Światowego Dnia Chorego na co dzień. – W roku, kiedy hasłem programu duszpasterskiego są słowa „Idźcie i głoście”, trzeba wziąć pod uwagę, że można głosić Chrystusa nie tylko słowem, ale też i chorobą, zaangażowanym życiem sakramentalnym. Ludzie często patrzą na to, co fizyczne, na cały proces leczenia, zapominając o duszy. Rzadko spotyka się takich, którzy mówią – jestem przygotowany do przyjęcia sakramentów. To pogłębione i świadome przeżywanie choroby – czasami nawet w radości – to jest właśnie głoszenie Chrystusa – podkreślił.

Ksiądz Leszek Chudziński podkreślił również wielkie zaangażowanie lekarzy, pielęgniarek i całego personelu medycznego. – To ludzie, którzy czasami nie znają dnia pracy od – do, są pełni poświęcenia i pasji, są wierni swojej przysiędze – dodał.

print