„Jak człowiek jest blisko Maryi, jak uczy się życia w szkole Maryi, to jest blisko samego Boga, to może stać się świętym” – mówił w Kościele Jubileuszowym Matki Bożej Fatimskiej w Bydgoszczy abp Jan Romeo Pawłowski.

Delegat Ojca Świętego do spraw przedstawicielstw papieskich przewodniczył obchodom setnej rocznicy objawień maryjnych w Fatimie, a zarazem uroczystościom odpustowym parafii na Wyżynach.

Na wstępie homilii abp Jan Romeo Pawłowski odwołał się do 13 maja 1917 roku, kiedy to Maryja postanowiła ukazać się w małej portugalskiej miejscowości Fatima. – Inaczej powiem, to sam Bóg zdecydował, żeby tamtemu światu, który wychodził z dramatu I wojny światowej, co swym szaleństwem nienawiści spowodowała dramat śmierci kilku milionów istnień ludzkich, tamtemu światu, gdzie na schodach Pałacu Zimowego w Petersburgu miał zrodzić się diabeł komunizmu, tamtemu światu, który coraz bardziej oddalał się do Boga, sam Bóg postanowił ukazać znak wielki (…) Nie był to jakiś sensacyjny gest mający przyciągnąć tłumy. Nie był to cud mający przekonać innych, że tylko katolicka wiara jest prawdziwa. Był to jasny znak dany ludziom, że w Maryi właśnie jest nadzieja. Że świat nie musi zostać unicestwiony, jeśli zwróci się do Boga – podkreślił.

W „drugiej odsłonie objawień fatimskich” abp Pawłowski nawiązał do 13 maja 1981 roku i zamachu na Jana Pawła II, przypominając, że „zła ludzka dłoń, z powodów do dzisiaj niewyjaśnionych i na zlecenie mocodawców do dzisiaj nieznanych, nacisnęła spust pistoletu”. – Na papieskie wezwanie: „Nie lękajcie się”, na jego pielgrzymowanie po całej ziemi, niespełna trzy lata po wyborze, ówczesny świat odpowiedział wyrokiem śmierci. Po ludzku papież właściwie był ledwo żywy. Tylko że – jak potem stwierdzili operujący lekarze – ta diabelska kula wewnątrz jego ciała była jakby prowadzona niewidzialną dłonią, żeby ominąć najważniejsze życiowe organy. I chociaż uczyniła w organizmie ogromne spustoszenie, to jednak nie zabiła – wspominał celebrans.

Pamięć o tamtym „fatimskim dniu” 1981 roku – jak zaznaczył abp Jan Pawłowski – jest naszym obowiązkiem, zwłaszcza jako Polaków, bo właśnie wtedy „diabelski system komunizmu już obmyślał, jak zniszczyć polski zryw Solidarności i jak zamknąć Polskę w więzieniu stanu wojennego”. – I smutno jest, gdy pomyślimy, że ówcześni ludzie spod znaku Solidarności pokłócili się i że dzisiaj – zamiast cieszyć się wolnością i tworzyć wspólnie wolną Polskę – są dla siebie wrogami. Niech fatimska Panienka wyjedna im opamiętanie i nawrócenie, abyśmy na tej ziemi tworzyli cywilizację miłości, do jakiej wzywał nas św. Jan Paweł II, a dzisiaj zachęca papież Franciszek – dodał.

Hierarcha wskazał także na „nasze dziś” – 13 maja 2017 roku, podkreślając, wymowę tego wydarzenia, że zarówno pastuszkowie z Fatimy – Hiacynta i Franciszek, jak i Jan Paweł II dzisiaj są świętymi. – Bo jak człowiek jest blisko Maryi, jak uczy się życia w szkole Maryi, to jest blisko samego Boga, to może stać się świętym. Maryjne objawienia w Fatimie to wezwanie do nawrócenia, do opamiętania się. Tego świadectwa świętości nasz świat tak bardzo potrzebuje. Bo czego nauczył się w ciągu tych minionych stu lat? Z pewnością tego, jak podły potrafi być człowiek, ile w nim zła i grzechu. II wojna światowa, ale także wszelakie zbrodnie komunizmu, ludobójstwo w Rwandzie i Burundi, wojna na europejskich Bałkanach i tyle aktów terroru w całym świecie świadczą aż nadto dobitnie, że maryjne przesłanie jakoś nie dotarło do głębi ludzkich serc. Co więcej, wszystkie zagrożenia polityczne, jakie widać także w tych dniach na horyzontach Europy i świata, zdają się wołać z ogromną aktualnością o konieczność zwrócenia się ku Maryi i wzięcia na serio Jej fatimskiego orędzia – mówił.

Arcybiskup przypomniał także, że trzeba nam spojrzeć na nasz polski świat – świat rodzin i osobistego życia, ponieważ tam też konieczne jest nawrócenie i pojednanie. I dotyczy to każdego – biskupa, księdza, zakonnic i świeckich, dziecka i staruszka. – Trzeba to nawrócenie zacząć od zaraz. O ileż łatwiej byłoby nam żyć, gdybyśmy na serio wzięli Boże słowo i maryjne orędzie, które jest zadaniem, by wprowadzać w życie Boże prawo – mówił.

Gość z Watykanu przypomniał, że rozmaite systemy ideologiczne przeszłości i teraźniejszości, które budowały swoje istnienie, wyrzucając Boga na śmietnik, same potem skończyły na śmietniku historii. – Dlatego dobrze, że dzisiaj, w 100-lecie Fatimy i w dniu odpustu parafialnego, Maryja wzywa nas, byśmy się opamiętali, byśmy przejrzeli, byśmy zobaczyli Jej Syna i byśmy obok nas dostrzegli też drugiego człowieka. Abyśmy w tej dobie egoizmu oderwali wzrok i serce od komórek, iPhonów, komputerów i zwyczajnie pogadali z drugim człowiekiem, patrząc mu prosto w oczy. Byśmy do ręki wzięli różaniec – to najprostsze narzędzie egzorcyzmu – i przyzywali mocy Chrystusa Zmartwychwstałego, mocy tak potrzebnej także dzisiaj, gdy – jak mówi papież Franciszek – na różnych scenach tego świata trwa III wojna światowa niejako w odcinkach – stwierdził.

W przygotowania do setnej rocznicy objawień maryjnych wpisały się m.in. misje fatimskie, które poprowadził syn bydgoskiej parafii na Wyżynach – salezjanin ks. Dominik Chmielewski SDB. – Fatima stała się odpowiedzią nieba na plan podboju świata przez ideologię ateistyczną, która postawiła sobie za cel zniszczenie w sercu człowieka wszelkiego śladu nadprzyrodzoności. Ateizm stał się – zdaniem św. Jana Pawła II – „największym dramatem naszego czasu”. Zdobyczą cywilizacji ateistycznej miało być ogłoszenie „śmierci Boga”. Człowiek miał wyzwolić się z religii i zacząć nowe, szczęśliwe życie w świecie, podporządkowane materii. Na tej drodze przepaści znalazła się też Fatima, która jest największą i uniwersalną propozycją, jaką Bóg przedstawił przełomowi stuleci i tysiącleci – powiedział proboszcz ks. kanonik Józef Orchowski.

W modlitwie uczestniczyli kapłani, zaproszeni goście, przedstawiciele ruchów i stowarzyszeń oraz licznie zgromadzeni parafianie.

 
print