„A pragnienie jest jedno – aby można było cieszyć się jak najliczniejszymi owocami pogłębienia wiary, aby ta peregrynacja pomogła w sposób nowy wejść wierzącym w przestrzeń publiczną naszego życia społecznego…” – powiedział biskup Jan Tyrawa.

 

Z ordynariuszem diecezji bydgoskiej, o jednym z najważniejszych w historii diecezji wydarzeń duszpasterskich – peregrynacji Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej

 

ROZMAWIA MARCIN JARZEMBOWSKI

 

Diecezję bydgoską nawiedza kopia Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Na pewno jest to duże wydarzenie duszpasterskie…

– Niewątpliwie. Sądzę, że jedno z najbardziej znaczących w historii naszej diecezji. Zapewne wierzący pamiętają pierwszą peregrynację – jeszcze w ramach swoich wcześniejszych diecezji, bo przecież trwa ona już od ponad 61 lat. Wówczas przeżywano ją w całkowicie innej atmosferze, gdyż była nie tylko manifestacją wiary, ale i wolności. Tak się nam historia potoczyła, że wolność religijna była ściśle związana z wolnością narodową, osobistą – i odwrotnie. Historycznym potwierdzeniem może być nie tylko „aresztowanie” obrazu, kiedy przez jakiś czas peregrynowały same ramy, ale też trudności doświadczane w poszczególnych parafiach z zorganizowaniem jego przyjęcia.

 

Peregrynacja powinna być zawsze pewną okazją do zastanowienia się nad czymś ważnym, powinna być impulsem – no właśnie, do czego?

– Dzisiaj atmosfera wydaje się być inna. Problemy wydają się być bardziej ukryte i prawie że niedostrzegalne. Nie dotykają nas tak wprost – jak wówczas. A jednak problem osobistej wiary, sekularyzacji, powołań kapłańskich, wpływ myśli chrześcijańskiej (myśl moralna – chrześcijańska) na kształtowanie naszej codzienności, młodzież, konsumizm czy ascetyzm, obecność myśli chrześcijańskiej, chrześcijan w przestrzeni publicznej, czy wstydzimy się chrześcijaństwa, czy nie, czy umiemy bronić wartości chrześcijańskich, czy nie. Z takimi problemami i nadziejami wiążemy tę peregrynację.

 

Pamiętamy, jak Matka Boża w swoim wizerunku pielgrzymowała po Polsce w latach 1957-1980. W naszym kraju panował komunizm – cel nawiedzenia i głośnej modlitwy był jasny. A dzisiaj?

– Częściowo już o tym mówiłem. Dzisiaj może jeszcze bardziej palący niż wówczas stał się problem wolności. Wtedy sytuacja była jasna, dychotomiczna; byli oni i byliśmy my. Dzisiaj podziały przebiegają inaczej i nie wydają się dotykać naszej wolności, wręcz odwrotnie, stajemy się coraz to większymi indywidualistami – nikt nie ma prawa czegokolwiek nam powiedzieć. Nie dbamy o rozsądek, rozum, nasze myślenie staje się bardziej emocjonalne, wręcz demagogiczne, a nie zdroworozsądkowe. Dzisiaj zamiast komunizmu mamy „poprawność polityczną” i ona stanowi dla nas silną autocenzurę.

 

Sama peregrynacja była poprzedzona kilkuletnim pielgrzymowaniem diecezjan na Jasną Górę. Bezpośrednim przygotowaniem stały się także misje parafialne. Na czym powinno polegać świadome i dojrzałe przeżywanie tego doświadczenia?

– „Pierwsza peregrynacja” dokonywała się pod wpływem realizacji ogólnopolskiego programu duszpasterskiego, kiedy to sam Episkopat Polski miał większy wpływ na jego realizację. Stąd także pielgrzymki diecezjalne czy parafialne na Jasną Górę. Dzisiaj cała sprawa pozostawiona została indywidualnemu programowi poszczególnych diecezji. Po tamtej peregrynacji pozostały np. Księgi zobowiązań, intencji, dokonań złożone na Jasnej Górze i dziś można po nie sięgnąć. Pozostały misje – i takie w każdej parafii mają miejsce. Mieliśmy spotkania z prowadzącymi takie misje, aby m.in. omówić aktualność i specyfikę naszej diecezji i „zapotrzebowanie” na przyszłość. Mówimy dziś o świadomości. Sądzę, że powinno chodzić tu o świadomość misji naszych świeckich wiernych. Właśnie misji świeckich. Podstawową misją chrześcijaństwa jest tworzenie kultury, a to mogą uczynić tylko świeccy, bowiem to w ich rękach jest świat, w którym żyjemy na co dzień: świat rodziny, wychowania, ekonomii, polityki, prawa, najróżnorodniejszych urządzeń społecznych, środków społecznego przekazu. I w ten świat trzeba wnieść tę prawdę, którą Kościół ustami papieża, biskupów i kapłanów wyczytuje z Ewangelii. A to mogą uczynić tylko świeccy. Tego wszyscy musimy się uczyć: i świeccy, i duchowni.

 

Jeden z polskich biskupów podkreślił, że peregrynacja „ma być czasem podnoszenia naszego wzroku ku niebu wraz z Maryją, pomnażania duchowych dóbr, wnoszenia przez Maryję Bożego Ducha do naszego życia”…

– Sądzę, że to prawda, ale wymaga pogłębienia. Wymaga głębokiego przemyślenia całej mariologii, bowiem poprzez mariologię albo rozumiemy, czym jest chrześcijaństwo, albo nie. I mówię to nie dlatego, że my Polacy jesteśmy bardzo mariologiczni, bowiem mariologię rozwijał już Sobór Efeski (431 rok). Mówię to dlatego, że taka jest specyfika chrześcijaństwa. Co to znaczy? Proszę zauważyć, co szczególnie dziś podkreślamy, że chrześcijaństwo nie jest w pierwszym rzędzie systemem takiej czy innej doktryny filozoficznej, teologicznej, światopoglądowej. Chrześcijaństwo jest przede wszystkim spotkaniem z Bogiem w historii, którą tworzyli ludzie. Cała ich historia, opowiadanie o ich losie jest swoistego rodzaju przesłaniem Boga do nich, ale także do nas. Szczególne miejsce zajmuje tu Maryja. Bóg nie tylko przez Nią przemawia, przez Jej wolność, dialog, decyzję, zmaganie się przy jej podejmowaniu, Jej krzyż, pod którym konsekwentnie stała. Ale Bóg właśnie przez Nią wchodzi w historię jako prawdziwy człowiek. Gdyby nie narodził się z Niewiasty, nie byłby prawdziwym człowiekiem. W tym Jej rola się nie wyczerpuje, bowiem towarzyszy pierwotnemu Kościołowi w Jego początkach, stąd Jej miejsce w Wieczerniku, w chwili może najważniejszej dla Kościoła, zesłania Ducha Świętego. Przez to, co Maryja mówi i jak się zachowuje, objawia się sam Bóg. Bez tego nasze poznanie i rozumienie Boga byłoby jakoś ułomne. Dlatego przyjmujemy Ją nie jako Boga, lecz jako Wzór do naśladowania i czcimy jako Matkę naszego Boga, bo przez to stała się także naszą Matką, do której możemy się uciekać w naszych potrzebach.

 

Jak bardzo potrzebujemy wspólnotowego przeżywania ważnych wydarzeń religijnych?

– Sobór Watykański II w nawiązaniu do Starego Testamentu mówi, że spodobało się Panu Bogu zbawiać ludzi nie w pojedynkę, lecz uczynił sobie lud. Właśnie lud, wspólnota, communio jest wydarzeniem historycznym zapośredniczającym obecność Boga. Gdzie dwaj albo trzej zgromadzą się w imię Moje, tam Ja jestem pośród nich. Jest to jednocześnie nawiązanie do natury osoby ludzkiej. To właśnie osobę ludzką stanowią dwa wymiary: indywidualność i relacja, odniesienie do drugiego, do drugiego „ja”, bo tylko wtedy wiem, że ja to „ja” i tylko wtedy jesteśmy „my”.

 

Poruszamy się w świecie, w którym człowiek często odchodzi od Boga. Może takie spotkania na ulicach miast i wiosek spowodują, że przypomnimy sobie naszą chrześcijańską tożsamość?

– Wiara chrześcijańska zbudowana została na świadectwie, stąd jedno ze znamion Kościoła: apostolski, bo zbudowany na wierze Apostołów, na ich świadectwie; spotkali Zmartwychwstałego Pana i dla potwierdzenia tego świadectwa potrafili ofiarować swoje życie. Są różne formy tego świadectwa. Niewątpliwie jedną z nich jest peregrynacja, stąd dobre przygotowanie do niej. Natomiast obecność Boga w życiu społecznym, a jeszcze bardziej w indywidualnym, prywatnym pozostaje zawsze jakąś tajemnicą. Dzisiaj, jak zawsze, odnotowuje się odejścia od Boga, ale także powroty czy wręcz nawrócenia, spotkałem takich. Współcześnie ruchy antyklerykalne są bardzo głośne w wyrażaniu swoich opinii, co niekiedy wycisza drugą stronę. Sądzę, że to stwarza m.in. pewne problemy u młodych ludzi z powołaniami do seminariów czy zgromadzeń zakonnych. Trzeba mieć odwagę iść pod prąd, aby chcieć być nienowoczesnym.

 

Matka Boża w swoim wizerunku będzie nawiedzać m.in. parafie. Czy znajdą się także inne, szczególne miejsca?

– Parafie są podstawową jednostką życia wspólnotowego i przede wszystkich w nich będzie miała miejsce peregrynacja i jedynie na zasadzie jakiegoś szczególnego wyjątku może dokonać się odstępstwo: zgromadzenia zakonne, seminarium. Czy znajdą się inne, to zależy od inwencji chociażby księży proboszczów, o ile także kustosze obrazu wyrażą na to zgodę, aby nie narażać go na jakieś niekorzystne wpływy.

 

Zapewne później przyjdzie czas na podsumowania. Czy w sercu Księdza Biskupa są jakieś pragnienia, obawy związane z tym wydarzeniem?

– Nie sądzę, aby mogły temu towarzyszyć jakieś obawy. Oczywiście, zawsze może się zdarzyć coś nieprzewidywalnego. Doświadczenia diecezji, które już przeprowadzały peregrynację, są pozytywne. Jeszcze raz pragnę uprzedzić, aby nikt nie spodziewał się prostej powtórki z poprzedniej, co nie znaczy, że ta miałaby być gorsza. A pragnienie jest jedno – aby można było cieszyć się jak najliczniejszymi owocami pogłębienia wiary, aby ta peregrynacja pomogła w sposób nowy wejść wierzącym w przestrzeń publiczną naszego życia społecznego – bez żadnych kompleksów i z odwagą, aby można było ukazać, że dla kultury chrześcijańskiej nie ma alternatywy. To pokazuje ostatnie pięćdziesiąt lat od ostatniej rewolucji kulturowej roku 1968. Rewolucja ta, tak entuzjastycznie przyjęta wówczas, dzisiaj pokazuje, że żadnego problemu nie rozwiązała, wręcz odwrotnie – przysporzyła nowych. Dzisiaj życzyłbym sobie nowego odkrycia całego przesłania papieża św. Jana Pawła II, jak i przesłania papieża Benedykta XVI, aby na nim budować nie tylko naszą wiarę, ale całą przestrzeń społeczną. Odnoszę wrażenie, że dziś uciekamy od intelektualnej, filozoficznej i teologicznej refleksji. A przecież legenda głosi, że kiedy trwały niesamowite spory trynitarne i chrystologiczne, kształtujące całą przeszłość teologiczną, to nawet kwiaciarki w Konstantynopolu kłóciły się między sobą o te problemy. Dzisiaj jest wielkie zapotrzebowanie na refleksję natury nauki społecznej Kościoła. Niechby to stało się także domeną ludzi świeckich.

Całość rozmowy w numerze 34 Przewodnika Katolickiego
Zdjęcie: Wiesław Kajdasz

print