Rdz 3, 9-15
Rz 15, 4-9
Łk 1, 26-38

 

„To zaś, co niegdyś zostało napisane, napisane zostało także dla naszego pouczenia, abyśmy dzięki cierpliwości i pociesze, jakie niosą Pisma, podtrzymywali nadzieję” (Rz 15, 4).

Dlatego też powtarzamy dość często te same Pisma, które zapewne niekiedy nawet znamy na pamięć, aby podtrzymywać nadzieję. A jak poucza nas św. Paweł w dalszej części swojej wypowiedzi, chodzi nie tylko o naszą indywidualną nadzieję, lecz wzajemną, obopólną, wspierającą się nawzajem. Właśnie w tym widzi także swoistego rodzaju ewangelizację, aby swoją nadzieją sięgać pogan, tych, którzy Ewangelii jeszcze nie znają, lub, jak napisał jeden z zachodnich autorów, nadając tytuł swojej książce: „Katolicy, powróćcie do domu”, to znaczy do Kościoła, bowiem jedynie Bóg ma „plan na twoje życie”.

I czytamy m.in. o odwiecznym dramacie, jaki rozegrał się w raju. Jest to szczególny dramat; chociaż w rzeczywistości nie miał miejsca ani czasu, nieustannie się dzieje – «gdzie jesteś», «Adamie, gdzie jesteś», to znaczy «człowiecze, gdzie jesteś» – odnosi się do każdego z nas. Człowiek, który Bogu zawdzięcza wszystko – i życie, i wszelką pomyślność, nagle twierdzi, że musi się Go bać, musi się przed Nim kryć i Bóg musi go szukać. A kiedy go znajdzie, lituje się nad nim. To nie człowiek zostaje obarczony winą zagubienia się, ale wąż, chociaż także człowiek będzie niósł tego konsekwencje.

A jakie to konsekwencje? W Księdze Mądrości czytamy: „Bo śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było, i byty tego świata niosą zdrowie: nie ma w nich śmiercionośnego jadu ani władania Otchłani na tej ziemi. Bo sprawiedliwość nie podlega śmierci” (Mdr 1, 13-15). I dalej: „Mylnie rozumując, mówili sobie: «Nasze życie jest krótkie i smutne. Nie ma lekarstwa na śmierć człowieczą, nie znamy nikogo, kto by wrócił z Otchłani. Urodziliśmy się niespodzianie i potem będziemy, jakby nas nigdy nie było» (2, 1-2). To są dalsze konsekwencje zagubienia.

Bóg wybrał się w drogę w poszukiwaniu człowieka, a było to czymś wielce zaskakującym: „Posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja”, aby Jej oznajmić: «Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca» (Łk 1, 26-27. 31-34). To właśnie On miał się okazać tym, o którym powiedziano: «Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę» (Rdz 3, 15).

I Bóg prowadził Go zawiłymi drogami, niemożliwymi do przewidzenia. Bo któż mógł przewidzieć dla Niego i urągania, i krzyż, a jeszcze bardziej zmartwychwstanie? «Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka – uczynił go obrazem swej własnej wieczności» (Mdr 2, 23).

I tak od tamtego czasu dzieje świata toczą się dalej. Również i my zostaliśmy wpisani w te dzieje świata. I dalej toczy się dramat chowania się człowieka przed Bogiem i jego poszukiwania przez Boga, i nieustannie powtarza się owo «gdzie jesteś»? Ten dramat się jakby spotęgował za naszych dni i przybrał nawet podwójne oblicze. Pytanie «gdzie jesteś» stawia nie tylko Bóg poszukujący człowieka, ale także i człowiek: gdzie jest Bóg, gdy człowiek drugiemu człowiekowi przygotowuje Oświęcim, bo czyż także i on nieustannie się dzieje? Czyżby aż tak daleko rozeszły się drogi człowieka i Boga, iż nawzajem nie umieją już się znaleźć?

Bóg w dziejach swojego narodu, Izraela, idąc za tym pytaniem «gdzie jesteś», nieustannie posyłał do niego swoich proroków ze słowem pouczenia i nadziei. Iluż ich prześladowali, iluż umęczyli, aż w końcu posłał do nich samego swojego Syna – Ten przyszedł do swoich, «a swoi Go nie przyjęli» (J 1, 11).

Czyż ten dramat nie powtarza się także na naszych oczach? Czyż Bóg nie posyłał i nie posyła również i do nas swoich wysłańców, swoich proroków ze słowem pouczenia i nadziei? Jak ich przyjmowaliśmy i przyjmujemy? Umiemy ich nawet wymienić jednym tchem: św. Jan Paweł II, błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko, Stefan kardynał Wyszyński. I nie tylko ich, a iluż bezimiennych, którzy ginęli tylko dlatego, że nie umieli zgodzić się na fałsz, kłamstwo, niesprawiedliwość, że nie potrafili sprzedać samych siebie. Dzisiaj nie potrafimy w sposób właściwy pamiętać o nich. Może dlatego, że nas nie byłoby na to stać? Do papieża Jana Pawła II strzelali, ks. Jerzego Popiełuszkę bestialsko zamordowano, a Stefana kardynała Wyszyńskiego więziono w prymitywnych warunkach.

Zostawili nam po sobie nie tylko świadectwo swojego życia, lecz także przesłanie przesycone Bożym słowem, Bożą mądrością. Jak przyjmowaliśmy to przesłanie, które w imię samego Boga nam przekładali? Może warto zatem w tym miejscu powrócić – jak wyżej – do Księgi Mądrości i powtórzyć za nią: «Bo przewrotne myśli oddzielają od Boga. Mądrość nie wejdzie w duszę przewrotną, nie zamieszka w ciele zaprzedanym grzechowi» (1, 3-4). I dlatego «nie pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się nagrody za prawość i nie docenili odpłaty dusz czystych» (2, 22). Czyż właśnie nie stało się tak, że przewrotne pozostały nasze myśli, słuchaliśmy, ale bez zrozumienia. Dziś na nowo trzeba nam wsłuchać się w ich przesłanie.

W kontekście zbliżającego się dnia beatyfikacji ks. Stefana kardynała Wyszyńskiego spróbujmy wczytać się w jego przesłanie. Każdemu, kto miał szczęście wsłuchiwać się w kazania Prymasa, może na początku wydawało się to nawet dziwne, że prawie zawsze rozpoczynał je od wezwania: „Dzieci Boże”. Krył się w tym głęboki zamysł. Prymas kierował się tym samym do konkretnej osoby i to w sposób serdeczny, zachęcający do wysłuchania, a nie tylko do jej intelektu. Kierował się do niej w imieniu Boga, objawiając tym wezwaniem Jego miłość do każdego z nas. Kierował się jak ojciec i w imieniu Ojca, i to tak, aby być przyjętym wiarygodnie, z przekazem prawdy wiary i oczekując odpowiedzi, gdyż wiara wymaga potwierdzenia, wymaga moralnego świadectwa. Tym tytułem „Dzieci Boże” Prymas mianował nas „apostołami”, abyśmy tak jak Apostołowie nieśli Ewangelię światu, to znaczy świadectwo o zmartwychwstałym Jezusie Chrystusie.

Jego świadectwo jako „apostoła” jest jednoznacznie wymowne i mocne. Największe Jego dzieło, jakim są „Śluby Jasnogórskie” oraz dziewięcioletnia Wielka Nowenna Tysiąclecia ze szczególnym programem na każdy rok, obmyślone zostało i częściowo zredagowanie w czasie aresztowania w Komańczy. Miałem to szczęście, że podczas studiów na KUL-u, na seminarium naukowym prowadzonym przez ks. prof. Czesława Bartnika, jeden z kolegów – ks. Jerzy Lewandowski pisał pracę doktorską na podstawie kazań ks. Stefana kardynała Wyszyńskiego. Zebrano ich w maszynopisie 67 tomów – od 200 do 600 stron każdy. Była to okazja i wspaniała możliwość zapoznania się ogólnie z ich treścią, a bardziej szczegółowo z niektórymi wątkami, którym Prymas poświęcał więcej uwagi.

Przesłanie ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego, zawarte w Jego przepowiadaniu duszpasterskim, można streścić następująco: kształtowanie chrześcijańskiej postawy pośród ludu Bożego. Na tę postawę ma składać się nie tylko wymiar moralny, lecz także intelektualny oraz – jak na chrześcijan przystało – liturgiczny. Tak rozumiana postawa chrześcijańska miała być bardzo bogata w swojej treści; cała kultura chrześcijańska miała się na nią składać.

Kształtowanie chrześcijańskiej postawy w wydaniu Księdza Prymasa Tysiąclecia przybierało głównie wymiar społeczny. Było to zgodne z kierunkiem Jego studiów. Ksiądz Prymas studiował na KUL-u prawo kanoniczne i nauki społeczne, którym pozostał wierny do końca swojego życia. Ale był też teologiem i dlatego fundamenty chrześcijańskiej postawy widział w chrzcie i bierzmowaniu oraz w Eucharystii i, aby je właściwie ukazać, odwoływał się do nauki o Trójcy Świętej. Ta teologiczna refleksja pozwalała ukazać Prymasowi Tysiąclecia moc i niezbędność Bożej łaski. I aby właściwie ją rozumieć, przypominał: «Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?» (1 Kor 3, 16). Tak, łaska Boża jako zamieszkiwanie Boga w duszy człowieka. Przyznać trzeba, że kazania, w których poruszał właśnie te zagadnienia, nie były łatwe. Ale sama materia nie jest łatwa.

Na pierwszym planie stawiał Ksiądz Prymas kształtowanie chrześcijańskiej postawy, czyli wychowanie, a tu mocno podkreślał te instytucje, które wychowują: rodzina, Kościół, szkoła, Naród, aby następnie służyć świadectwem poprzez rodzinę, pracę zawodową, kapłaństwo, a świeccy – w życiu narodu i Kościoła. Taki był plan i program Księdza Prymasa Tysiąclecia dla chrześcijańskiego narodu, dla Polski.

Rodzinę Ksiądz Kardynał Wyszyński stawiał na pierwszym miejscu. Rodzina nie tylko wychowuje w tym najbardziej powszechnym rozumieniu, ale rodzina jest pierwszą instytucją, która swoją mocą stanowi o niezależności i mocy narodu, zdolnej przeciwstawić się wrogom, a niekiedy i państwu, jeśli to jest wrogie narodowi. Tu tkwi także przyczyna, że rodzina bardzo często jest zwalczana, a niekiedy niszczona, bowiem przeszkadza takiej czy innej polityce, a zwłaszcza takiej czy innej ideologii. Źródłem tej mocy w rodzinie jest wychowanie moralne i religijne, to dzięki takiemu wychowaniu dokonuje się wprowadzenie młodego pokolenia w życie narodowe i przygotowanie do życia zawodowego i społeczno-politycznego. I pod tym względem dla Księdza Prymasa rodzina była czymś niezastąpionym. Budowana na związku mężczyzny i kobiety ma naturalne prawo realizować tak nadany jej cel. Cel ten wynika z prawa naturalnego i z Bożej Opatrzności. Jeśli człowiek, który nie istnieje inaczej jak mężczyzna i kobieta, został stworzony na obraz Boży, to właśnie po to, aby przymierze męża i żony było obrazem Przymierza Boga z człowiekiem, Chrystusa z Kościołem. Dlatego też rodzina ma szczególne prawo do opieki i ochrony ze strony państwa i społeczności. O te prawa rodziny Prymas wielokrotnie się upominał.

Z prawem rodziny wiązał Prymas prawo dziecka do wychowania w rodzinie, to znaczy przez ojca i matkę. Tylko takie wychowanie zapewnia integralny rozwój emocjonalny do bycia samodzielnym i odpowiedzialnym.

Pierwszym posłannictwem i zadaniem rodziny jest przekazywanie życia. Wszystko to, co się sprzeciwia tej optyce, było dla Księdza Prymasa antyhumanistyczne. Ksiądz Prymas nie wchodził aż tak głęboko w uzasadnianie tych prawd, ale twierdzenie to wynika z natury rzeczy, bowiem życie jako życie na najbardziej fundamentalnym poziomie realizuje się poprzez przemianę materii, wzrost – oczywiście nie w nieskończoność, bo przychodzi obumieranie – i rozmnażanie, aby zachować gatunek. Dla chrześcijan wzmocnienie tego prawa wynika z chrześcijańskiej godności i sakramentu małżeństwa. W ten sposób małżonkowie uczestniczą w stwórczej mocy i posłannictwie samego Boga, poprzez przekazywanie życia stają się współpracownikami Boga.

Tak przychodzące na świat dziecko rodzi się nie tylko do życia ziemskiego, ale i wiecznego. Jego urodzenie powiązane jest z trudem, uciążliwością, jak całe ludzkie życie, ale podjęcie się tego trudu jest jednocześnie formą uświęcania swojego życia. To poświęcanie się jest jakimś warunkiem, aby na tym świecie móc budować ludzkie wspólnoty i dlatego też kobieta-matka ma prawo oczekiwać wsparcia ze strony męża, rodziny, państwa i Kościoła. W ten sposób tworzy się to, co kiedyś nazywano ogniskiem domowym, a o czym dzisiaj całkowicie zapomniano.

Wychowanie w rodzinie ma być całościowe, to znaczy i fizyczne, duchowe i religijne, i pod tym względem ojciec i matka są niezastępowalni. Wymaga to odpowiedniej organizacji życia w rodzinie, która jest zależna od wielu czynników zewnętrznych, o co powinno się troszczyć państwo, bo tylko w ten sposób działa także dla swojego dobra; jakich później będzie miało obywateli do dyspozycji w zawodach i życiu społecznym, zwłaszcza w ich odpowiedzialności, samodzielności, dyspozycyjności.

Z życiem religijnym wiązał Ksiądz Kardynał życie moralne. Tu przyszło Mu zderzyć się z pierwszą falą rewolucji seksualnej roku 1968; aborcją i antykoncepcją. Starsi pamiętają ogromny sprzeciw w Europie, z jakim spotkała się encyklika papieża Pawła VI – „Humanae vitae”. Na kanwie tej problematyki chcę powiedzieć, że oficjalne dane, potwierdzone w dyskusjach, jakie mały miejsce również w polskiej telewizji, ukazują, że we Francji co trzeci dzień z ręki męża, konkubenta czy partnera ginie jedna kobieta – właśnie w tych środowiskach. Wśród przyczyn nie chce się wymieniać właśnie antykoncepcji, a to przewidywał już kardynał Wyszyński czy kardynał Karol Wojtyła, są na to dowody w licznych publikacjach.

Obok rodziny, jako instytucji wychowawczej, stawiał Prymas Tysiąclecia Kościół. Kościół wnosi w życie rodziny i narodu wymiar nadprzyrodzony, jako znak obecności Boga. Jego prawo bierze się z posłania samego Jezusa Chrystusa: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28, 19). Tę misję wypełnia Nauczycielskie Magisterium. Ale ponadto ma do spełnienia misję macierzyńską – jest nią zbawienie dusz. I tu Kościół jest suwerenny. Realizując tę misję, Kościół ma prawo do tworzenia różnorakich instytucji, które pozwolą ją spełnić, m.in. do tworzenia szkół i uniwersytetów katolickich, aby zapewnić wszechstronne wykształcenie i w ten sposób przygotowywać do życia rodzinnego, narodowego, zawodowego, politycznego czy religijnego. Człowiek bowiem jest jednością materii i ducha, ciała i duszy, natury i łaski.

Ukazując bogactwo myśli chrześcijańskiej, Prymas Tysiąclecia bardzo często odwoływał się do historii, także do historii Polski, a w niej – do obecności świętych postaci: Wojciecha, Stanisława, Andrzeja Boboli, Maksymiliana Kolbego. To właśnie święci uwiarygadniają chrześcijaństwo, ich świadectwo świadczy o autentyzmie życia; o radości, nadziei, ale też i o krzyżu i poprzez to ma odniesienie narodowe.

W wychowaniu młodego pokolenia Prymas Wyszyński podkreślał wagę wychowania sumienia, o czym się dzisiaj zapomina, a tu dodawał, że takie wychowanie „opłaci się” także ateistom. Wychowanie sumienia ma się dokonywać w oparciu o Dekalog, bowiem kto zachowuje przykazania, ten miłuje (J 14, 21).

Mocny akcent w wychowaniu młodzieży Prymas Wyszyński kładł na katechezę, która rozpoczyna się w rodzinie, ale swoją kontynuację ma znaleźć w salce katechetycznej czy w szkole. W swoich kazaniach poświęconych katechezie podkreślał aspekt społeczno-polityczny. Było to związane z ówczesną sytuacją historyczno-polityczną, katecheza wówczas odbywała się poza szkołą. Tu na pierwszy plan wybija się niebezpieczeństwo indoktrynacji ideologicznej, na co narażona była nie tylko młodzież, ale całe społeczeństwo, gdzie dominował program laicyzacji. O nauczanie katechetyczne toczył się ostry spor ideologiczny, bowiem nawet wówczas, kiedy katecheza miała miejsca poza szkołą, władze państwowe próbowały sięgać i mieć wpływ na salki katechetyczne i nauczanie w nich.

Szczególną rolę w wychowaniu młodego pokolenia odgrywa szkoła. Obok Kościoła jest tą instytucją, która – dbając o walor intelektualny w wychowaniu – pełni rolę pomocniczą i uzupełniającą w stosunku do rodziny, nigdy jednak nie może podważać zasad wychowania, które dziecko wynosi z rodziny. Musi zatem współpracować z rodziną i z Kościołem. Rodzice zatem maja prawo domagać się koordynacji w wychowaniu, tworzenia wspólnej atmosfery. Ta wspólna atmosfera, zdaniem Prymasa, miałaby być tworzona wspólnym wysiłkiem w narodzie, państwie, w życiu zawodowym, ekonomicznym i gospodarczym, znamionować książkę, kino, teatr, telewizję. Problematyka nieustannie powracała w nauczaniu Księdza Prymasa, tym bardziej kiedy wzmagał się nacisk forsowania ateistycznego światopoglądu przez władze państwowe. Stąd też ogromna rola i odpowiedzialność nauczycieli i wychowawców, którzy z istoty swej kształtują osobowość człowieka.

Szkoła jest odpowiedzialna w sposób szczególny za przekaz prawdy, która kształtuje wolność, miłość, odwagę, charakter, odpowiedzialność. Wynikało to w sposób szczególny z ówczesnej sytuacji polityczno-ideowej, próby ateizacji społeczeństwa. W tej sytuacji od każdego Prymas oczekiwał potwierdzania prawdy i świadczenia jej swoim życiem. Nie było to łatwe przy presji wywieranej przez władze, z czym wiązały się daleko idące konsekwencje. Dużo uwagi poświęcał Prymas nauczycielom, ich wewnętrznej duchowej formacji, gdyż miał świadomość, że wielokrotnie stawali na pierwszej linii frontu i osobiście ponosili konsekwencje najmniejszego sprzeniewierzenia indoktrynacji, jaką prowadziła laicka władza.

Dużo uwagi poświęcał Prymas Tysiąclecia wychowaniu patriotycznemu. Stąd szczególna uwaga wychowywania w duchu narodowym, narodowej kulturze, stąd nacisk na dzieje języka, kultury, zwyczajów i tradycji, a tu trzonem była kultura chrześcijańska. Według Kardynała Wyszyńskiego był to najtrwalszy trzon, obok rodziny, dla kształtowania osobowości Polaka, potwierdzony jednoznacznie w okresie zaborów. Nauka religii i moralności wykształciła wartości humanistyczne, społeczne, środowiskowe, rodzinne i narodowe. Polak, wychowywany w perspektywie życia wiecznego, łatwiej bronił się przed apatią, smutkiem, brakiem zapału, energii i entuzjazmu, łatwiej rozumiał, czym jest poświęcenie i ofiara.

Dzieje narodu polskiego ukazały ewidentnie, że naród może istnieć bez państwa, ale brak państwa jest istotnym brakiem. Dopiero w takiej perspektywie budował Prymas doktrynę o państwie jako instytucji służebnej rodzinie, narodowi i Kościołowi. Zadaniem państwa było także to, aby stało w obronie publicznej moralności, bowiem człowiek jest istotą społeczną. Naród to coś więcej niż suma jednostek. Naród ma swój charakter, twarz, osobowość, autonomię i ma mieć także swoją moralność i to dopiero może być źródłem wychowawczych sukcesów.

W ten sposób Kardynał Wyszyński bronił rodzinę, naród, wychowanie młodego pokolenia przed jakąś społeczną schizofrenią, gdzie poszczególne grupy społeczne kształtowane byłyby według różnych, niekiedy sprzecznych światopoglądów, ideologii czy filozofii, a to rozdwojenie byłoby największym zagrożeniem dla polskiego narodu.

Dzisiaj, kiedy wspominany 28. rocznicę Radia Maryja, wyrażamy naszą wdzięczność Bogu, najserdeczniejsze podziękowanie Księdzu Dyrektorowi Tadeuszowi Rydzykowi i całemu Jego Zgromadzeniu przede wszystkim za to, że stworzyli taki właśnie instrument jak Radio Maryja, gdzie możemy mówić o tak ważnych sprawach, jak chociażby dzisiaj.

print