„Moc wiary, która kierowała ks. Jerzym Popiełuszką, przejawiała się w miłości jakiej uczy chrześcijaństwo” – mówił w 2017 roku wbydgoskim Sanktuarium Nowych Męczenników biskup ordynariusz Jan Tyrawa.

Przewodniczył on Eucharystii w intencji kanonizacji bł. ks. Jerzego Popiełuszki. To ze świątyni na Wyżynach 19 października 1984 roku kapłan wyruszył w swoją męczeńską drogę. Modlitwa odbywała się również w liturgiczne wspomnienie św. Jana Pawła II. – Męczeńska śmierć bł. ks. Jerzego Popiełuszki jest niewątpliwie znakiem zbrodniczego systemu, w którym przyszło mu żyć i którego na sobie doświadczył. Postać św. Jana Pawła II jest symbolem, z zupełnie innej perspektywy patrząc, nie tylko przeciwstawiania się temu systemowi, lecz kreślenia obrazu tej rzeczywistości, która powinna być troską każdego z nas, aby urzeczywistniona pomagała nam kierować się ku tej Ojczyźnie, która jest w niebie – powiedział.

Jak przypomniał biskup ordynariusz Jan Tyrawa obydwaj doświadczyli okrucieństwa tego systemu: ks. Jerzy Popiełuszko na drodze pomiędzy Bydgoszczą a Toruniem, Jan Paweł II na Placu św. Piotra na Watykanie, kiedy do niego strzelano. Podkreślił, że słowo odczytane podczas liturgii, ukazuje ostateczną prawdę, że wszyscy jesteśmy w ręku Boga, że do Niego należy ostatnie słowo. – Bóg ukazuje się nie tylko jako Jedyny Bóg, obok którego nie ma innego, ale jako Bóg, który pozwala się doświadczyć najpierw wybraniem Jakuba i uczynieniem go narodem – Izraelem – mówił.

Następnie padło pytanie: czyż takiego wybrania nie doświadczyli ks. Jerzy Popiełuszko i Jan Paweł II? – Któż odważy się powiedzieć, że ich życie wzięło się z niczego, z czystego przypadku i skończyło w czeluści nicości. To ich wybranie Bóg przypieczętował swoimi znakami. Tą pieczęcią jest śmierć ks. Jerzego Popiełuszki, która dokonała się w naśladowaniu krzyżowej śmierci Jezusa Chrystusa. Poniósł męczeńską śmierć jako Sprawiedliwy, którego Bóg nie pozostawia na zawsze w szponach śmierci – zauważył.

Zdaniem ordynariusza tą pieczęcią była moc, z jaką głosił słowo Boże, upominając się o zbitego człowieka, o jego godność, o dobro, o sprawiedliwość, o zachowanie ustanowionego prawa. – I chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że grozi mu niebezpieczeństwo utraty życia, nie wycofywał się, nie zamilkł, bo wiedział, że jeśli zamilknie, to kamienie wołać będą. Tą pieczęcią jest przekonanie ludzi, którzy nieustannie stają na jego grobie, prosząc o jego wstawiennictwo, którzy doprowadzili do jego beatyfikacji idąc śladami tych cudów, które za jego wstawiennictwem się dokonały – dodał.

Również tą pieczęcią – jak zauważył pasterz – w życiu Jana Pawła II jest cudowne wyratowanie go od śmierci na oczach całego świata, gdzie życie mierzone było ułamkami milimetra, tyle brakowało, aby profesjonaliści odnieśli sukces. – Bóg nie po to Go powołał, aby w ten sposób przerywać to powołanie i na domiar tego zapewnił mu trzeci z kolei najdłuższy pontyfikat. Czyż nie jest to jakiś znak, że Ktoś tym światem kieruje? – pytał.

Biskup ordynariusz Jan Tyrawa nawiązując do słów Ewangelii: „Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga”, powiedział, że dla zachowania tej mądrości bł. ks.  Jerzy Popiełuszko oddał życie. – Jeśli mamy oddawać Cezarowi to, co do niego należy, a Bogu to, co do Boga należy, to jeszcze nie znaczy, że Cezar i Bóg są sobie równi. A właśnie tak chcieli rozumieć to ci, których ks. Jerzy upominał. On nie występował przeciwko nim, aby kwestionować ich powołanie jako władzy dla kierowania państwem, ale władza ta chciała sięgać dalej aż po sferę Boską i decydować o tym, czy wolno człowiekowi czcić jego Boga, czy nie. Czy wolno człowiekowi poniewierać godnością osoby ludzkiej, czy nie. Czy ład społeczny buduje się na Dekalogu, czy nie. A zatem, jeśli władzy należy oddawać to, co do niej należy, to jednocześnie władza ta także podlega władzy Boga, tylko pod tym warunkiem można budować prawdziwy ład społeczny, etos pracy, uszanowanie chorych i cierpiących, nie wykorzystywać słabych, prowadzić gospodarkę i organizować edukację – zauważył.

Biskup Jan Tyrawa nawiązując do postaci kapłana męczennika podkreślił, że dał się on poznać jako kapelan „Solidarności”, zwłaszcza w czasie stanu wojennego, kiedy stanął w obronie prześladowanych związkowców. – O co w gruncie rzeczy chodziło: czy o „wolność”, „prawa człowieka”, „powołanie niezależnych związków zawodowych”, „prawo do strajku”, „ograniczenie cenzury”, „zaprzestanie represji za przekonania”, „wolne soboty”, czy o hasła: „godność człowieka pracy”, „walka o godność pracy ludzkiej”, „filozofia praw człowieka”, „potrzebna jest praca nad pracą”. Przypominam te wszystkie hasła, które najczęściej padały w czasie „Solidarności”, nie dlatego, że były fałszywe, ale dlatego, że, aby móc je zrealizować, trzeba głębszego fundamentu, absolutnej prawdy, absolutnego dobra wspólnego, to znaczy Boga. Poza Bogiem te słowa stają się puste. I właśnie Boga Ks. Jerzy ukazywał, do Niego się odwoływał, można by powiedzieć, o Niego „walczył”.

Według ordynariusza diecezji bydgoskiej zakwestionowanie tego fundamentu zostawia człowieka jemu samemu, jego egoizmowi i wszystko sprowadza się do własnych interesów. To w imię tych interesów zdradza się następnie najbliższych „towarzyszy broni”, przyjaciół, Ojczyznę. – To tylko w obliczu Absolutu-Boga podejmuje się walkę nie z zemsty, nienawiści, lecz w imię czystej idei wolności, czystego dobra i prawdy i dlatego ci, którzy podejmowali się dzieła „Solidarności” nie kalkulowali, czy to im się opłaca, czy nie, jak nie kalkulował ks. Jerzy. On uczył, że tylko w modlitwie możemy rozstrzygnąć: czy kieruje nami Bóg, prawda i dobro, czy egoistyczne interesy. To tylko w obliczu Boga śpiewa się autentycznie: „My chcemy Boga”. O czym, ku zaskoczeniu wszystkich, mówił w Warszawie Prezydent Stanów Zjednoczonych – powiedział.

Jak dodał biskup Jan Tyrawa moc wiary, która kierowała ks. Jerzym Popiełuszką, przejawiała się w miłości jakiej uczy chrześcijaństwo. Miłości, której nie można nakazać. Miłości, która jest zawsze bezinteresowna, lecz domaga się ofiary i poświęcenia i w ten sposób czyni człowieka dzieckiem Bożym. – Przez to, że miłość kosztuje, sprawia, że świat staje się lepszy. I w tym przesłanie ks. Jerzego jest nieustannie aktualne, gdyż uczy, że o miłości nie wystarczy słyszeć, ale trzeba jej słuchać, aby nieustannie czynić ją treścią swego życia – dodał.

Według pasterza zaangażowanie w duszpasterstwo służby zdrowia, a zwłaszcza w duszpasterstwo „Solidarności” ukazuje wyjście ks. Jerzego Popiełuszki poza wewnętrzny Kościół. Kapłan musiał się liczyć z tym, że nie zawsze spotka się tam z wierzącymi. Wiedział, że jedynie on w wielu przypadkach może im pomóc. – Praca ks. Jerzego ukazała, jak ma funkcjonować duszpasterz w przestrzeni publicznej, właśnie przez to, że był głosem Boga, a głos Boga to sumienie, a sumienie wiąże się z miłosierdziem, ale nigdy nie z kompromisem. Swoją męczeńską śmiercią pokazał, że nie wszystko jest na sprzedaż, że bardziej trzeba słuchać Boga niż ludzi, że są takie wartości, którym jeśli się sprzeniewierzymy, życie traci sens – powiedział.

Ksiądz Jerzy Popiełuszko – jak podkreślił bp Jan Tyrawa – ukazał nam uniwersalizm chrześcijaństwa, chrześcijańskiej wiary, która jest niczym innym, jak tylko współpracą z Bogiem nad dziełem stworzenia. – Świat, w którym przyszło nam żyć, to jeden wielki plac budowy, którego trzeba czynić sobie poddanym, przysposobić do lepszego życia, przez to, że wniesiemy w niego miłość, sprawiedliwość, pokój, solidarność z drugim człowiekiem. To znaczy świadectwo wiary chrześcijańskiej w przestrzeni publicznej, a z niej chrześcijanom nie wolno się wycofać, zwątpić, czy jaszcze bardziej – zdezerterować – podkreślił.

HOMILIA

Tekst: Marcin Jarzembowski

print