17.06.2022

„Brat Albert patrzył głębiej, dalej i szerzej” – zauważył bp Krzysztof Włodarczyk w kaplicy pod wezwaniem tego świętego, która znajduje się w Domu Sue Ryder w Bydgoszczy.

W uroczystości odpustowej wzięli udział chorzy, pracownicy hospicjum, rodziny i opiekunowie. – Adam Chmielowski miał gorące i wielkie serce. Swoją miłość do ojczyzny, uczestnictwo w powstaniu styczniowym przypłacił ciężkim kalectwem. Ale to doświadczenie jeszcze bardziej wyrzeźbiło jego charakter. Miał wrażliwe serce, otwarte na piękno, co znalazło wyraz w jego artystycznej twórczości – mówił w czasie homilii pasterz.

Biskup bydgoski zaraz potem zauważył, że nie zatrzymał się jednak na tym poziomie. Podjął próbę konsekrowanego życia, co doprowadziło go do przyjęcia, a także utożsamienia się z franciszkańskim charyzmatem prostego, ubogiego życia. – W książce Małgorzaty Bilskiej „Nic na pokaz. Fenomen Brata Alberta” Krzysztof Zanussi mówi: „Brat Albert był zagadkową postacią. Jego rozstanie ze sztuką mnie smuci. Chciałbym, żeby dalej malował. O biednych dawno bym już zapomniał, a obrazy by mi zostały. Ale to jest bardzo egoistyczny sąd. Taki brzydko ludzki. Dobro, które człowiek czyni, jest o wiele większe niż wszelka sztuka, którą tworzy” – cytował.

Biskup bydgoski dokonał poświęcenia symbolicznych chlebków, które otrzymali uczestnicy odpustu, a po Mszy św. spotkał się na oddziale z chorymi i cierpiącymi.

Tekst, nagranie, zdjęcia: Marcin Jarzembowski

print