Drodzy Siostry i Bracia!

Przed nami Wielki Post, czyli 40 dni, w czasie których – zgodnie ze wskazaniem, jakie w tegorocznym Orędziu na Wielki Post przekazał na Papież Benedykt XVI – mamy intensywniej spojrzeć na nasze życie w świetle Ewangelii. Dzięki takiej refleksji lepiej przygotujemy się do głębszego i radosnego przeżywania Świąt Paschalnych.

 

Czas Wielkiego Postu, jak i sam post kojarzący się ze smutkiem, umartwieniem i koniecznością wyrzeczenia, wywołują raczej uczucia negatywne i nieprzyjemne, których chętnie byśmy się pozbyli. Ale takie podejście do postu nie jest w duchu chrześcijańskim. Zamiast pytać o emocje, pytajmy raczej o jego wartość pozytywną.

 

Proponuję, abyśmy w tym roku naszą refleksję nad życiem podjęli w świetle ewangelicznej przypowieści o Synu marnotrawnym, albo jak czasami mówi się lepiej, iż jest to przypowieść o  Miłosiernym Ojcu.

 

Syn po otrzymaniu żądanej od ojca części majątku opuszcza dom rodzinny i wyjeżdża w nieznane. Zło tego czynu wyraża się nie tylko w tym, że majątek ten roztrwonił, ale także i na tym, że uszczuplił majątek, który mógł być pomnożony. Pozostając poza domem, na obczyźnie, majątek mógł tylko wydawać, za każdym razem pomniejszając jego wartość, aż w końcu nic nie pozostało. Zamiast pomnażać i bogacić się, by zdobyć środki zapewniające dostanie życie wszystkim, stracił wszystko.

 

Przypowieść ta ukazuje jeszcze inny wymiar tragedii młodszego syna, ukazuje zło duchowe i degradację człowieczeństwa. Opuszczając dom Ojca zatracił godność syna, stał się najemnikiem, który zmuszony był stać się pastuchem świń, a jedynym jego pragnieniem było, by zaspokoić swój głód i nakarmić się chociaż tym, co jedzą świnie.

 

W całym swym dramatyzmie przypowieść ta była w ciągu historii chrześcijaństwa wielokrotnie interpretowana. Bogactwo treści, które objawia, świadczy o jej wartości i dlatego nawiązywali do niej poeci, pisarze, czy malarze. Chciałbym odwołać się do interpretacji, jaką przedstawił słynny malarz holenderski Rembrandt. Namalowany przez niego pod koniec życia obraz zatytułowany Powrót syna marnotrawnego zawiera bogate przesłanie zarówno teologiczne, jak i humanistyczne. Obraz odsłania wielkość Ojca, którym jest Bóg, wyciągający ręce ku upadłemu człowiekowi. Przy czym jedna z rąk jest męska – ojcowska, a druga kobieca – matczyna. Upadający zaś na kolana, w podartych łachmanach człowiek, to ten, kto zatracił synowską godność.

 

Wymowa tego obrazu była tak wielka, że nie można było przechodzić obok niego obojętnie. Co więcej, zauważono, że syn marnotrawny na obrazie ma twarz Rembrandta. W ten sposób malarz chciał powiedzieć pod koniec swego życia, że zmarnował życie, mimo sławy i odnoszonych sukcesów malarskich. Życie jego okazywało się być puste, jak pustymi były tak często przez niego malowane na innych obrazach kapelusze. Dostrzeżenie ogromnej straty, jaką rodzi zatracenie godności człowieczej i synostwa, pozostaje zawsze najtragiczniejszym doświadczeniem człowieka, czasami prowadzącym aż do rozpaczy.

 

Malując obraz Powrót syna marnotrawnego chciał Rembrandt powiedzieć, że istnieje jednak iskierka nadziei, którą rodzi ta przypowieść. Wczytywanie się w nią pozwala dostrzec, że nawet w ostatniej chwili życia wszystko może się odwrócić i na nowo można odzyskać oraz uratować to wszystko, co się zatraciło. Trzeba jedynie powiedzieć sobie tak, jak powiedział syn z przypowieści: Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze zgrzeszyłem przeciwko niebu i względem ciebie (Łk 15,18). Oto droga powrotu do domu Ojca. Czyż może być większa radość w życiu człowieka, jak ta, która rodzi się ze świadomości, że odzyskało się przegrane życie, że jest się na nowo przyjętym do domu Ojca, że wszystko co było złe, zostało przebaczone?

 

Bracia i Siostry!

Właśnie owo zebranie się, aby powrócić do domu Ojca i pokorne przyznanie się do własnych grzechów oraz błędnych decyzji, nazwać możemy pokutą w sensie chrześcijańskim. Ta droga pokuty, o której mówiliśmy na wstępie, rzeczywiście rodzi radość u tego, który jest na nowo przyjęty, komu wiele podarowano, kto odzyskuje siebie i całe swoje życie. Trzeba nam na nią wejść w Wielkim Poście, który sprzyja najpierw refleksji nad tym gdzie jestem, czy w domu Ojca, czy może gdzieś daleko na obczyźnie, jako najemnik. Czas Wielkiego Postu to także czas zbieraniu wewnętrznych mocy, po to, aby powracać do Ojca, by mu powiedzieć, że zgrzeszyłem i przez to przegrałem swoje życie. Tylko wówczas, gdy taką drogę pokuty przejdę, może dokonać się odmiana losu i powróci radość.

 

Umiłowani!

Chrystusowa przypowieść o Miłosiernym Ojcu, w świetle której mamy dokonać szczerej analizy naszego życia, ukazuje nam jeszcze postawę drugiego syna, który był starszym bratem syna marnotrawnego,  który zawsze był przy Ojcu i nigdy się nie sprzeniewierzył. Zbyt łatwo ta postać jest pomijana, gdy tymczasem może właśnie w niej powinniśmy się i my także odnaleźć. Starszy brat, kiedy się dowiedział, co się dzieje, zbuntował się przeciwko Ojcu i nie chciał przyjść, by dzielić z nim radość z powrotu brata, który był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się ( K. 15,32). Nie umie dostrzec i docenić tego, że zawsze jako syn pozostaje pod jednym dachem z Ojcem, i że to, co należy do Ojca, jest także jego własnością. Raczej buntuje się, że nie dostał koźlęcia, by zabawić się z przyjaciółmi, pomimo, że tyle lat mu służył i nie przekroczył nigdy żadnego nakazu ( por. Łk 15,29). Czyż taka postawa zazdrości nie powoduje tego, że sam wyrzeka się godności syna i redukuje siebie do pozycji sługi?

 

Może także i temu powinien służyć Wielki Post, aby zapytać kim jestem: młodszym synem, który odszedł, a może starszym, który nie umie docenić godności syna wynikającej z przebywania zawsze w domu Ojca, który nie cieszy się i nie potrafi przyjąć do domu Ojca powracającego brata? Może również i nam przytrafiło się występować z pretensjami, że nikt nas nie dostrzega i nie docenia? A może w postawie starszego syna ukryta jest w subtelny sposób pokusa szukania czegoś nowego, atrakcyjniejszego, bo przebywanie z Ojcem pod jednym i ciągle tym samym dachem już się znudziło?

 

To szukanie czegoś nowego, atrakcyjniejszego często zaczyna się bardzo niewinnie, a kończy się tragicznie np. rozbiciem małżeństwa, albo uzależnieniem od alkoholu lub narkotyków. W tym szukaniu czegoś nowego człowiek kreśli często obraz świata i życia, który jest iluzją, który nie istnieje i przez to jest nie do zrealizowania.

 

Siostry i Bracia!

Kontynuując przyglądanie się postawie starszego brata powinniśmy sobie postawić pytanie czy i my nie mówimy często, że również nam znudziło się ciągłe przebywanie w tym samym domu i z tym samym Ojcem?

 

Tym domem jest przede wszystkim rodzina, którą tworzą współmałżonek i dzieci. Tym domem jest również chrześcijaństwo, będące światem wartości, które nadają sens życiu człowieka, odkrywają jego godność i wartość, dla której warto żyć mimo przeróżnych trudności i przeciwności losu. Dziś wielu wstydzi się przyznać, że są chrześcijanami. Brak wyraźnego, jednoznacznego świadectwa wiary w Jezusa Chrystusa i słabość życia chrześcijan jest bez wątpienia jedną z przyczyn kryzysu, jaki doświadcza dziś Europa. Nie możemy zapomnieć, a uczy nas tego historia, że dla chrześcijaństwa nie ma alternatywy i dlatego warto za nim iść.

 

Wreszcie dla wielu, tym domem, w którym znudziło się przebywać, może być Kościół. A chociaż stał się on dziś przedmiotem szczególnego zainteresowania, to jednak często nie z powodu tego, aby go wspierać i bronić jego misji, ale dlatego, aby go krytykować, a nawet ośmieszać. Kościół jest dzisiaj często atakowany i można odnieść wrażenie, że zagnieździło się w nim jedynie samo zło i właściwie nie wiadomo po co on w ogóle jeszcze istnieje. Owszem można Kościół krytykować wszędzie tam, gdzie ta krytyka jest słuszna i potrzebna. Od początku jego istnienia mówiono, że Ecclesia semper reformanda Kościół ma być nieustannie reformowany. Ale tą krytyką trzeba Kościół poprawiać i umacniać, a nie niszczyć. Wszyscy, którzy podejmują się krytyki powinni pamiętać, że mogą to czynić tylko dlatego, że to właśnie Kościół przyniósł prawdę, w imię której możemy dostrzec to co złe i co zasługuje na krytykę. Nie zapominajmy, zatem, że to Kościół głosi prawdy, którymi w życiu mamy się kierować, by nabrało ono sensu i prowadziło do prawdziwego szczęścia.

 

Drodzy diecezjanie!

Przyjmijcie te myśli wyczytywane z Ewangelii, jako impuls i zachętę do refleksji nad własnym życiem, podejmowanej w okresie Wielkiego Postu. Niech ona towarzyszy w czasie modlitwy i w przygotowaniu się do przeżycia sakramentu pokuty i pojednania. Dzięki temu – jak ufam – będziemy mogli radośniej przeżywać nie tylko Święta Zmartwychwstania, lecz przede wszystkim z nowym zapałem iść przez życie. Wszystkim Wam z serca błogosławię: W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego

 

 

Jan Tyrawa

Biskup Ordynariusz Diecezji Bydgoskiej

 

 

Bydgoszcz, dnia 14 lutego 2010 r.

N. 27/2010/ Bp

 

List należy odczytać w VI niedzielę zwykłą, 14 lutego 2010 r. we wszystkich kościołach  diecezji bydgoskiej

 

 

print